Alternatywa Janusza cz. I
Od kilku dni nie mógł się dobrze wyspać, jego duszę w nocy dręczyły koszmary, a w dzień nie mógł na niczym skoncentrować uwagi. Chodził otępiały i działo się z nim coś naprawdę dziwnego. W przededniu wypadku syna, gdy wracał z pracy stojąc na światłach na spojrzał w lewo i zobaczył podjeżdżającego błękitnego seata cordobę, zaś w środku za kierownicą siedziała niewiarygodnie piękna kobieta kaskada jej rudych włosów spływała filuternie na ramiona, tak to musiała być ona jednak, gdy spojrzała na niego zamiast zalotnego uśmiechu na jego twarzy pojawił się zastygnięty grymas o mały włos przedzwoniłby głową w tapicerkę. Z jej oczami było coś nie tak. Białka miała przekrwione, oplecione czerwoną siateczką zachodzące na tęczówki z kącika ust sączył się drobny strumyczek krwi. Z tyłu rozległ się dźwięk klaksonu Janusz popuścił sprzęgła i ostro dodał gazu skręcając w prawo prawie najechał na krawężnik, tak jakby w pewnej chwili z doświadczonego kierowcy stał się wystraszonym kursantem.
Wrócił do domu zastał syna przy laptopie ze słuchawkami na uszach. Ponieważ ochłonął mógł zacząć ojcowską rozmowę z Grzegorzem, powiedział:
- Wiem, że bardzo Ci zależy, aby te Andrzejki spędzić z Emilią , jednak uważam…,
- W gronie przyjaciół –wtrącił się Grzegorz,
- Zgoda w gronie przyjaciół, mam jednak złe przeczucia, co do twojego wyjazdu, drogi nie są w tym okresie zbyt bezpieczne pada marznący deszcz, a ty będziesz jechał na jakieś zabobonne gusła. Na twarzy syna pojawił się uśmiech który zdradzał nadmierne zażenowanie:
- Żadne gusła tylko tradycja, nie pamięta wół ja cielęciem był, a jeśli chodzi o samochód to pamiętaj, że jeżdże nim już od trzech lat.
- To jeszcze nic nie znaczy. Wróżby to ja miałem jak byłem w pierwszej klasie, pamiętam miałem wtedy całe ubranie od wosku,
- Widzi tata, jakie miłe wspomnienia, trzeba robić wszystko, aby je zachować bo czas szybko mija , a potem tylko, płacz i zgrzytanie zębów,
- Jakieś aluzje do mnie,
- Nie ja tylko tak, o życiu…,
- Tak, o życiu, a zatem dobrze wygrałeś jedź sobie to twoje życie, widzę, że moja rola już dawno została wypełniona, jesteś dorosły zrobisz jak będziesz uważał, - przechodząc do kuchni chciał jeszcze powiedzieć - dzisiaj, gdy wracałem z pracy prawie spowodowałbym wypadek…. Jego syn go nie usłyszał, gdyż włożył na uszy słuchawki, gdy ojciec wyszedł. Janusz się zreflektował, nie chciał psuć przed synem swojego wizerunku, silnego duchem, kierującego się rozumem faceta, który budował przez lata. Z drugiej strony w świetle dzisiejszego wydarzenia, decyzja w której zakończył swoje argumenty ukazała tylko jego przeciętność.
- Chciałeś coś powiedzieć – zapytał syn uprzejmym tonem, rozmowa ta wydała się Januszowi wręcz irracjonalna, raptem odwróciły się ich role, co napełniło Janusza wstydem.
-- Niee, nic - odpowiedział – nieco przygaszony, tak naprawdę miał wiele do powiedzenia – jestem tylko trochę przemęczony, muszę się położyć.
- Czy mógłbym coś zrobić dla ciebie,
- Jest wiele rzeczy, które mógłbyś zrobić, ale na pewno nie chciałbyś zmarnować sobie życia, ja też nie. Dlatego też rób wszystko, aby być szczęśliwym.