ALCHEMIK
Alchemik stanął pod rozgwieżdżonym niebem widocznym przez oszkloną kopułę sufitu - cały wszechświat jest Jednym, a Jedno zna swój wewnętrzny Język – powiedział w kierunku gwiazd a gwiazdy nie odpowiedziały, bo większość z nich już dawno zmieniła pozycję, albo nawet przestała istnieć, tylko ich blask sprzed tysięcy, a może i milionów lat dopiero teraz dotarł do bladych oczu Alchemika, któremu zdawało się, że poznał wszelkie tajemnice Istnienia, miał bowiem pewność, że zjednoczył się z Kosmosem dzięki długoletnim ćwiczeniom ducha i ciała, które teraz w pełni poddawało się jego woli uczniowie Alchemika klęczeli u stóp mistrza w wytrenowanych pozycjach indyjskich joginów i, choć nie było im wygodnie, słuchali z zachwytem jego przepełnionych odwieczną mądrością słów - każda rzecz ma swoją duszę, tak jak każde istnienie żywe ją ma, źdźbło trawy myśli i czuje, cierpi ból, gdy jest deptane, tak jak człowiek cierpi, gdy jest poniżany – głos Alchemika osiągał szczyty, wibrował pośród górskich przełęczy, uczniowie nieruchomieli zasłuchani – ale, nie lękajcie się bracia, odrzućcie myśli o cierpieniu, pozbądźcie się pragnień ciała, wyciszcie wasze umysły, byście usłyszeć mogli odwieczną muzykę sfer, którą zakłócają ziemskie maszyny, nieludzkie urządzenia, wyciszcie wasze myśli, a wówczas dostąpicie przedsionków zbawienia. więc uczniowie zgodnie wyciszyli umysły i pogrążyli się w synchronicznej medytacji, wygładzili swe myśli, jak delikatny wietrzyk gładzi niespokojną taflę wody, najpierw nie słyszeli nic prócz przejmującego szumu w uszach, ale już po chwili pojawiły się pierwsze dźwięki, usłyszeli jak ich planeta obraca się wokół własnej osi i wiruje wokół centrum układu słonecznego, zdało im się nawet, że odczuwają jej rytmiczny, spokojny ruch - tak, tak, bracia – Alchemik potwierdził ich domysły – nasza planeta żyje i daje nam znaki, byśmy szli przez świat zgodnie z jej rytmem, otwórzcie wasze ciała na te niebiańskie, kosmiczne dźwięki Alchemik uśmiechał się zadowolony, pojętnych miał uczniów, umieli właściwie odczytać jego słowa, rozumieli, co jest w życiu naprawdę ważne, widzieli, że dobra tego świata są ułudą, marnością, którą warto poświęcić dla rozwijania ducha, pozbywali się chętnie materialnego balastu, zamieniając każdą monetę, każdy banknot czy opróżnione konto bankowe na kolejny stopień wtajemniczenia, skarb bezcenny, bo ponadczasowy - otwórzcie swe oczy wewnętrzne, pozwólcie obudzić się waszemu trzeciemu oku – powiedział do swych uczniów Alchemik – i zobaczcie sami, jak Dusza Wszechświata budzi się ze snu dzięki waszym medytacjom, powtarzajcie w sobie święte sylaby, które dodadzą światu pozytywnej energii, by mógł on zwalczyć zło, by pokój ogarnął całą ludzkość i uczniowie zaczęli mruczeć swoje mantry, każdy z nich inną, choć wszystkie zlewały się w jeden śpiew, wezwanie do dawno zapomnianych bogów o przychylność w zamian za bezkresną wierność i oddanie przez wszystkie wcielenia Alchemik znów radośnie kiwał głową, czuł, jak przepełnia go energia jego uczniów - czujecie wibracje Duszy Wszechświata? – zakrzyknął radośnie, czując falę zbliżającej się ekstazy - czujemy, czujemy – uczniowie poderwali się ze swych pozycji i również popadli w ekstazę, każdy z nich inaczej, każdy na swój indywidualny sposób, niektórym zdało się, że znów słyszą muzykę, inni czuli rytm, który wdzierał się w ich ciała, zmuszając je do ekstatycznego tańca Alchemik wirował wśród nich zachwycony mocą swoich słów i nikt, absolutnie nikt, żaden z uczniów nie dostrzegł w dłoni Alchemika małego, prawie niedostrzegalnego pilota, którym Alchemik sterował za pomocą boskich promieni całą skomplikowaną aparaturą nagłaśniająco – wibrującą, zainstalowaną we wszystkich pomieszczeniach za pieniądze setek wiernych uczniów Alchemik spojrzał na niebo ponad sobą, zamknął oczy, wymruczał mantrę, oddychając regularnie i głęboko, by posiąść jak najwięcej z duchowej energii wszechświata, po czym w