Agent Stephen Rozdział XI
Rozdział XI
Kiedy się obudziłem bardzo bolała mnie głowa i nie pamiętałem nic ze wczorajszego wieczoru. Usiadłem na łóżku i chwilę pomyślałem, przypomniałem sobie, że poznałem jakąś kobietę, ale nie zapamiętałem jej imienia. Dzisiaj mam się spotkać z łącznikiem w parku przy jeziorze. Moje papiery, które wiozłem ze sobą leżały na biurku w nienaruszonym stanie. Byłem spokojny o informacje, które tam się znajdowały. Kiedy doszedłem do siebie, poszedłem do łazienki, aby się ubrać i umyć. Po skończonych czynnościach udałem się po schodach do hotelowej restauracji, w której jadam śniadania. Poprosiłem kelnera o to co zwykle i po chwili mogłem rozkoszować się smakiem pysznej parzonej kawy i świeżych bułek z dżemem. Na stoliku leżała dzisiejsza gazeta, którą zacząłem czytać. Tutaj nic nie mogło mi grozić, ponieważ ludzie w obsłudze hotelowej byli agentami wywiadu. Spokojnie zjadłem śniadanie i dopiłem resztkę kawy. Uregulowałem rachunek i wyszedłem przed budynek zaczerpnąć świeżego powietrza, które miało tutaj lecznicze właściwości. Po drodze poszedłem do mojego pokoju i zabrałem stamtąd teczkę z dokumentami. Spojrzałem na złoty zegarek i do spotkania pozostała mi jeszcze godzina. Wyciągnąłem srebrną papierośnicę z kieszeni i zabrałem stamtąd jednego papierosa. Wetknąłem go w kącik moich ust i zapaliłem.
Słońce wyłaniało się zza chmur, które opadły nisko zwiastując pogorszenie się pogody. Podążałem parkową alejką w stronę srebrzystej tafli jeziora. Założyłem ciepły niemiecki płaszcz od munduru i czarne skórzane rękawiczki. Przy jednej z ławek stał mężczyzna, który pasował do opisu Gottera. W lewej ręce trzymał gazetę, więc to musiał być łącznik z Londynu. Podszedłem i spytałem:
- Janek – Londyn ?
- Tak to ja, masz te dokumenty ?
- Mam. Proszę. – Podałem mu teczkę.
Chwycił ją do rąk i bez słowa odszedł. Ja stałem jeszcze chwilę i paliłem papierosa.
- Dzisiaj wieczorem wyjeżdżam stąd do Krakowa. – pomyślałem.
Kiedy skończyłem palić poszedłem do hotelu, aby przygotować się do odjazdu. Wszedłem do pokoju i wyciągnąłem walizkę z pod łóżka. Wrzuciłem tam swoje rzeczy i poszedłem do restauracji, aby coś zjeść przed podróżą. Była to pora obiadowa, więc zamówiłem danie dnia jakie serwowali kucharze i powoli, spokojnie zjadłem je. Po około kwadransie wstałem od stolika i podszedłem do telefonu wiszącego w głównym holu. Wykręciłem numer do Gottera i czekałem, aż usłyszę głos w słuchawce.
- Tak ?
- Z tej strony Karol, za dwie godziny mam pociąg powrotny do Krakowa. Zorganizuj mi ochronę i samochód na dworcu.
- Dobrze, a załatwiłeś wszystko ?
- Tak. Wszystko w porządku. Dowidzenia.
- Dowidzenia.
Odłożyłem słuchawkę telefonu i poszedłem po swoje rzeczy. Młody chłopak przy recepcji zabrał mi walizkę i włożył ją do bagażnika samochodu, który stał przed wejściem. Zapłaciłem za pobyt w hotelu i pojechałem na dworzec. Jadąc nawiązałem rozmowę z kierowcą i dowiedziałem się, że wiózł on wczoraj w nocy młodą kobietę, wysoką blondynkę o dużych brązowych oczach, na dworzec. Pomyślałem, że to Elizabeth odjeżdżała do miasta, ponieważ skończył się jej urlop. Po około dwudziestu minutach dojechaliśmy przed budynek dworca.
Był on zbudowany z czerwonej cegły z wielkimi oknami i spadzistym czarnym dachem. Podzielono go na dwa skrzydła. W prawym można było kupić bilety, a w lewym poczekać na nadjeżdżający pociąg w małym bufecie. Trzy perony wskazywały na słaby ruch kolei w tej części Austrii.
Przedziały w wagonach były puste, więc zająłem jeden z nich i wrzuciłem skórzaną walizkę na półkę przy oknie. Sam zająłem się czytaniem niemieckiej gazety, którą kupiłem w dworcowym kiosku. Na pierwszej stronie widniał artykuł poświęcony działaniom wojskowym na wschodn