Agent Stephen Rozdział X
Rozdział X
Wychodziłem z hotelu Poloneise, kiedy na podjeździe zobaczyłem młodą, piękną kobietę, która nie radziła sobie z dużymi, skórzanymi walizkami. Była to wysoka, szczupła blondynka o wielkich niebieskich oczach. Podszedłem i spytałem:
- Czy mogę jakoś pomóc ?
- Tak. Niech pan podniesie tę walizkę i włoży ją do bagażnika, a ja zajmę się drugą.
- Dobrze.
Szybko wykonałem to polecenie i już miałem odchodzić, kiedy młoda kobieta powiedziała:
- Dziękuję za pomoc, a w ramach wynagrodzenia zapraszam pana na lampkę wina. Chyba nie odmówi pan kobiecie ?
- Bardzo chętnie się z panią napiję. – mówiąc to myślałem o tym, żeby ją bliżej poznać.
Weszliśmy do hotelowej restauracji i usiedliśmy przy jednym z dębowych, lakierowanych stolików.
- Czego się pani napiję ? – zapytałem.
- Poproszę czerwone wino.
Zawołałem kelnera i przekazałem mu nasze prośby. Po chwili przyniósł nam zamawiane napoje.
- Przepraszam, że się nie przedstawiłem. Nazywam się Stephen Hauvitz.
- Nic nie szkodzi. Moje nazwisko Becker, Elizabeth Becker. – Powtórzyła, podkreślając swoje nazwisko.
- Co pana tutaj sprowadza ?
- Sprawy służbowe. – odpowiedziałem.
- Ja dzisiaj już wyjeżdżam. Byłam tutaj kilka dni, aby odpocząć od miastowego zgiełku. Widzi pan, te góry mnie uspokajają.
- Mnie również, ale ja zostaje tutaj do jutra.
- Wznieśmy toast. – powiedziała niespodziewanie Elizabeth.
- A z jakiej to okazji ?
- Miałam wczoraj urodziny.
- To wszystko wyjaśnia. W takim razie sto lat.
Zawołałem kelnera, aby przyniósł nam szampana, lecz Elizabeth poprosiła go, żeby dostarczył go do mojego pokoju. Nie sprzeciwiałem się. Wstaliśmy od stołu i poszliśmy do mojej kwatery. Kiedy znaleźliśmy się w pomieszczeniu, a kelner przyniósł nam schłodzonego szampana, zamknęła drzwi.
- Niech pani pozwoli, że go otworze. – Powiedziałem jej.
Wyciągnąłem butelkę z wiaderka i odbezpieczyłem korek, który po chwili wystrzelił. Nalałem do kieliszków, które stały na stoliku i podałem jeden z nich Elizabeth.
- Sto lat ! – Krzyknąłem jeszcze raz.
- Niech pan opowie coś o sobie.
- Dobrze. No więc, urodziłem się w Berlinie. – skłamałem – Nie mam rodzeństwa, a rodzice zmarli na początku wojny. Wtedy udałem się do wojska i teraz pełnie służbę w zamku Widerlitz pod Krakowem. To wszystko. A teraz niech pani powie coś o sobie.
- Ja pochodzę z Paryża, ale mieszkam w Niemczech. Pracuję w jednym z niemieckich teatrów. Obecnie kończy mi się urlop. Jestem w połowie Niemką, a w połowie Francuską, ponieważ moja matka wyszła za Niemieckiego oficera. Niestety nie utrzymuję z nimi kontaktu. Pozwoli pan, że ściągnę z siebie tą skórzaną kurtkę, bardzo tu gorąco. - westchnęła.
- Proszę bardzo.
Rzuciła ją na ziemie, odkrywając swoją talię. Byłem już pijany i nie panowałem nad sobą. Zaczęła mnie całować, a ja nie opierałem się jej. Znaleźliśmy się w łóżku, ale ja byłem zbyt pijany i zasnąłem. Elizabeth wstała i zaczęła przeszukiwać moje rzeczy. Zapisała w swoim notesie moje dane osobowe i adresy jakie posiadałem. Otworzyła czarną teczkę z dokumentami jakie wiozłem i przepisała ważne informacje, jakie tam się znajdowały. Wiedziała o mnie wszystko, a ja o niej nic. Wyszła z hotelu i odjechała.