Absurdalne nadzieje
- Przepraszam, możesz mi dać swój numer bym mógł zadzwonić po funkcje? Nie zdążyłem wszystkiego zapamiętać, a nie chcę przychodzić nieprzygotowany na mszę. – spojrzawszy na tęgiego jegomościa nie mogła sobie przypomnieć jak mu na imię. A może w ogóle nie padło, przemknęło jej przez myśl.
- Ale przecież mogę dać Ci arkusze. Tam jest wszystko – niedbale weszła mu w słowo. Mimowolnie sięgnęła po kartkę i długopis i szybkim ruchem nabazgrała swój numer – Dobrze. Napisz w razie większych problemów.
Chwyciła swoją gitarę i pośpiesznie wyszła nawet nie spojrzawszy na przybyszów.
Następnego dnia dźwięk telefonu wyrwał ją z sennego letargu. Zobaczywszy nieznany numer szybko wyświetliła wiadomość. Z nieznanych powodów jej serce zaczęło bić nieco szybciej. A może jej się tak tylko wydawało. Podpis poinformował ją, że nieznany jej osobnik ma na imię Tobiasz.
6 tygodni później
- Jesteś już w domu? Bo się martwię – zatroskany głos Tobiasza wyrwał ją z zamyśleń – Obiecałaś zadzwonić. Wiesz jak on jeździ. Myślałem, że coś się stało.
-Przepraszam Cię. Kompletnie wypadło mi to z głowy. Dobrowolnie poddaje się karze – dodawała z uśmiechem Laura.
- A obiecuję Ci, że Cię czeka. Jedziesz z nami na ryby? Jeśli nie jesteś zajęta…
- Nawet mi do głowy nie przyszło odrzucić taka propozycję. Niebawem się widzimy. – Odłożyła słuchawkę i zaczęła niezdarnie wciągać stare spodnie. Włączyła na cały regulator najsłynniejszy utwór Led Zeppelin i w pośpiechu próbowała doprowadzić swoje włosy do porządku. Po kilku minutach zrezygnowana związała je w koński ogon i narzuciła bluzę. Była szczupłą blondynką o rachitycznych ramionach i iskrzących się oczach. Po kilku sekundach wybiegła uradowana z domu i wpakowała się na przednie siedzenie. Wręcz dławiąc się powietrzem zaczęła relacjonować wydarzenia minionych dni. Mimowolnie się uśmiechnął. Była taka awenantna, szczera, niezdarna. Już dawno nie czuł nic tak silnego i mocnego.
8 tygodni później
- Ale obiecujesz, ze przestaniesz jak zaboli? – niepewnie spojrzała mu w oczy
- Nie wygłupiaj się. Przecież dobrze o tym wiesz. Weź głęboki oddech i po prostu mnie przytul. – przyciągnął ją delikatnie do siebie i słuchał jej przyśpieszonego bicia serca. Uspakajając ją zaczął powoli całować jej ramiona i szyję. Tak bardzo chciał się z nią połączyć - Po prostu wpuść mnie do siebie.
Mówiąc to delikatnie ściągnął z niej bawełniany sweter i cienkie getry. Chwilę później poczuł, że zatraca się w niej bez pamięci. Tak bardzo chciał dać jej do zrozumienia, że jest dla niego najważniejsza. Wyczuwał, ze ma pewne wątpliwości. Widział jej niepewne oczy, dłonie które z wahaniem błądziły po jego ciele. Przysunął się jeszcze bliżej. Pragnął scalić się z nią jedność. Wykonywał powolne ruchy, sprawdzając jej reakcję. W pewnym momencie przycisnęła wargi do jego ust dając mu do zrozumienia, że pozwala sobie na całkowitą spolegliwość wobec niego. Odurzony jej zapachem wtulił głowę w piersi wykonując coraz szybsze ruchy.
***
- Stary, naprawdę jestem zmęczony. Jutro wpadnę. Przecież mówię Ci, że jestem już w łóżku. Jedźcie beze mnie – kłamał. Ale to nic. Przecież robił to po to by zostać z nią dłużej. Wykorzystując chwilę w której zmuszony był zaczerpnąć głęboki oddech, szepnęła mu, że za chwilę wraca. Kątem oka spojrzała w lustro na swoje podkrążone oczy i rozwichrzoną grzywkę. Niezdarnie przemyła twarz i wróciła łapczywie rzucając mu się w ramiona.