30. Z: Historyjki
30. Ciekawe, co mogłoby się stać gdyby była młodsza.
Ciekawe, co mogłoby się stać gdyby była młodsza. Właśnie szedłem alejką osiedlową i mijałem ławeczkę na której siedziała kobieta. Kurzyła papierosa i ciągnęła bełta. Bełt był jak witaminy, i choć twarz kobiety i jej wzrok krzyczały w męce o te witaminy, to ulgi na jej twarzy nie było widać.
Pomyślałem, że jest jak niedopieczona wątróbka, kanapka z nieświeżym salcesonem lub jak rozbite jajko na głowie. Ale zaraz sobie przypomniałem, że ja też nieświeży i na bocznym torze.
Ta konstatacja humoru mi nie dodała. Westchnąłem, ale życzliwiej spojrzałem na pijącą bełta. Nie zwolniłem kroku, zresztą… szedłem powoli, pomyślałem nawet, że byłoby nieelegancko, tak prosto w jej twarz… patrzeć…
Dzisiaj niewiele piłem, i z szacunkiem odnosiłem się do takich, jak ona, zranionych ptaków.
…Ale była stara, choć pewnie sporo ode mnie młodsza. Życie przeorało jej czystą duszyczkę. Gdyby nie to… kto wie… Ta ławeczka, i ja przy niej… W końcu spojrzała na mnie, jakbym wszystko rozumiał. Jakbym wszystko wiedział.
Dzień jak na listopad był piękny. Kikuty drzew kurczowo trzymały się zdychających liści, które umierały szybko, opadając jak co roku, w kolorze sraczki i wilgotnej wątroby. Ale fajnie było. Kac nie męczył, wzrok nie uciekał przed światłem, tabletka na ból głowy zadziałała prawidłowo, ręce w kieszeniach spodni i trochę marynarski chód – dawało wrażenie stabilności pająka w snutej życiu pajęczynie.
Gdy ją minąłem, jej pochylona sylwetka na ławce w jakimś skurczu z papierosem już dobrze parzącym opuszki palców i z kurczowo trzymaną butelką z tanim winem, przypomniały mi czyjeś słowa: „ Brateńku… cierpimy… taki nasz los…”. A przecież jej nie żałowałem.
Choć minąłem ją pełen braterskiej miłości.