Opowieść o życiu i miłosnych perypetiach członków szkockiego rodu MacGregorów
Robert MacGregor Blade jako zarządca kasyna widział niejedno i reakcje graczy nie robią na nim większego wrażenia. Jednak widok dziewczyny, która pada zemdlona przed automatem do gry, porusza nawet jego. Okazuje się, że ta drobna blondynka właśnie przed chwilą zgarnęła całą pulę. Prawie dwa miliony dolarów!
Darcy Wallace jest bibliotekarką i marzy o pisaniu powieści. Obiecała wyjść za mąż za chłopaka z sąsiedztwa, który chce ją kontrolować, tymczasem ona pragnie zażyć swobody. Pewnego dnia stawia wszystko na jedną kartę i opuszcza rodzinne miasteczko. Tak zaczyna się jej niewiarygodnie dobra passa...
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2022-07-13
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: The Winning Hand
Darcy obiecała wyjść za mężczyznę, którego nie kocha, który ją tłamsi i nie szanuje, a na dodatek ciągle kontroluje. Ona jednak pragnie wolności i dlatego nie tylko zrywa niechciane zaręczyny, ale również wyjeżdża. Po drodze psuje jej się samochód, wyczerpana, z ostatnimi pieniędzmi w kieszeni trafia do kasyna, gdzie postanawia zaryzykować. Jak się okazuje, to była dobra decyzja, a kobieta wygrywa aż dwa miliony i mdleje.
Robert jest pierworodnym synem Justina i Sereny. Po rodzicach przejął zarządzanie kasynem „Komacz” i jest z tego bardzo zadowolony. Kiedy pada główna wygrana w automatach, a na dodatek kobieta, która tego dokonuje, mdleje, a on postanawia się nią zaopiekować. Przed Darcy wiele zmian. Tylko czy ona jest na to gotowa? Co połączy ją z Robertem? Jak wiele zmieni w jego życiu?
To szósty tom z serii i tak jak poprzednie uważam, że czas spędzony z książką był udany. Może nie jest to arcydzieło, ale na pewno warto po nią sięgnąć w leniwe popołudnie. To historia o kobiecie, która zaryzykowała i zyskała dużo więcej, niż by się mogła spodziewać.
Bohaterowie według mnie ciekawi, chociaż nie będę ukrywać, że Robert jakoś najmniej mi przypadł do gustu z całego rodu, a przynajmniej do tej pory. Bogaty, przystojny, momentami miałam uczucie, że sam nie wie, czego tak naprawdę chce.
Jeśli chodzi o Darcy, ją zdecydowanie polubiłam. To młoda kobieta, która początkowo jest cicha, nieufna, zamknięta w sobie. Jednak później się zmienia i ta zmiana wychodzi jej na dobre.
„Robert” to pozycja na leniwy wieczór. Osobiście polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
„Posłanie z róż” to druga część kwartetu weselnego Nory Roberts, opowiadającego o czterech przyjaciółkach z dzieciństwa, które wspólnie prowadzą...
Wyjątkowe połączenie mitu, magii i romansu… Sasha Riggs maluje niesamowite obrazy, pełne dziwacznych postaci i koszmarów, które dręczą...
Przeczytane:2022-10-02,
Lubię od czasu do czasu sięgnąć po lżejszą książkę. Jeśli mam ochotę na taką lekturę to wiem, że warto poszukać wśród twórczości Nory Roberts. Do tej pory udało mi się przeczytać kilkanaście książek tej autorki. Praktycznie wszystkie przeczytane przeze mnie historie są oparte na jednym schemacie, ale mi to w ogóle nie przeszkadzało. Właśnie takie chciałam przeczytać. Tak dotarłam do serii o rodzie MacGregorów i do tomu 6 pod tytułem „Robert”.
Robert to syn bohaterów poznanych w pierwszej części. Jego rodzice żyją od ponad trzydziestu lat w szczęśliwym związku i czas, aby on znalazł swoją ukochaną. Daleko nie musiał szukać, bo jedna sama trafia do jego kasyna. Wiedziałam, jak potoczy się historia między dwojgiem głównych bohaterów. Nie spodziewałam się, że coś mnie zaskoczy. Po prostu chciałam lekką lekturę na jeden, góra dwa wieczory. Taką też otrzymałam. Niestety, ta część trochę mnie też zdenerwowała. Nie spodobało mi się w kilku miejscach tłumaczenie. Spolszczone angielskie wyrazy raziły mnie w oczy.
Książka „Robert” to było w miarę udane kolejne spotkanie z twórczością Nory Roberts. Lubię sięgać po jej lekkie, niewymagające od czytelnika nawet prawie myślenia książki. W tej części serii o MacGregorach nie podeszło mi tłumaczenie kilku słów, które psuły mój relaks, jaki odczuwałam dzięki czytaniu. Jednak nie zrażam się i na pewno będę jeszcze sięgać po książki Roberts.