Powieść, której akcja toczy się w czasie wojny w obozie koncentracyjnym, a która nie jest powieścią ani o wojnie, ani o zagładzie. Świat, w którym esesmani, kaci, stają się ofiarami: swojej przeszłości i pożądliwości, swoich namiętności i marzeń.
Albert Blume opuszcza rodzinny dom, by służyć jako oficer w jednym z obozów na terenie Polski, nad którym pieczę sprawuje despotyczny i owiany złą sławą komendant Zimmler. Pewnego dnia wraz z esesmanem Fritzem i kapo Gorsteinem Albert odnajduje skrzynię, której zawartość na zawsze zdeterminuje losy ich wszystkich. Powstaje plan wyniesienia skrzyni z obozu i ucieczki. Plan tylko z pozoru wydaje się prosty, a kolejne próby walki z czasem, z samymi sobą i wiszącą nad nimi groźbą w postaci Zimmlera, zdają się nie mieć końca. Może wszystko byłoby inne, gdyby nie więźniarka, z którą Albert potajemnie się spotyka, gdyby nie jego sny, w których prześladuje go wizja nieba, czyśćca i piekła, gdyby nie przeszłość, która powraca zawsze w najmniej odpowiednim momencie, burząc spokój sumienia.
Budowa powieści każe nam szukać odpowiedzi poza ostatnim rozdziałem. Być może można je znaleźć dużo wcześniej, być może wystarczy czytać pomiędzy wierszami. Być może obóz koncentracyjny to teatr, w którym akcja toczy się w kulisach, poza sceną. Być może. Bo w tej historii niczego nie można być pewnym.
Wydawnictwo: Niebieska Studnia
Data wydania: 2020-01-17
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 192
Przeczytane:2020-01-30, Ocena: 4, Przeczytałem,
ONIRYCZNA PRZYPOWIEŚĆ
Nie jestem miłośnikiem współczesnej polskiej literatury i bynajmniej tego nie ukrywam. Owszem, zdarza mi się sięgać po rodzimą prozę, ale najczęściej są to albo sprawdzani autorzy, albo dzieła, które jakoś szczególnie mnie zainteresowały (tych, które w moje ręce trafiły przypadkiem nie liczę). Co skłoniło mnie do sięgnięcia po „Punkt rosy”? Fakt, że rzecz wyszła nakładem Niebieskiej studni. Jeszcze zanim przeczytałem opis, wiedziałem że będzie warto, bo jeszcze nie trafiłem na książkę tego wydawcy, która by mnie zawiodła, a sporo miałem ich w rękach. I nie zawiódł też „Punkt”. Pewne znamiona debiutu całość nosi, ale i tak to bardzo dobra, wciągająca powieść.
Głównym bohaterem i narratorem jest Albert Blume, cierpiący na problemy z jelitami i skrywający swoje sekrety oficer pracujący w jednym ze znajdujących się w Polsce obozów koncentracyjnych. Jego życie jest jak życia wielu mu podobnych, ale wszystko zmienia się pewnej deszczowej nocy. To ma być rutynowy wypad w celu zakopania zwłok. On, esesman Fritz i polski kapo Górszczak, którego zwą Gorsteinem wychodzą zająć się robotą, wrócą tylko dwaj. Odkopana przypadkiem skrzynia skrywa w sobie coś, co przeraża i zachwyca. Blume i Fritz decydują się ukryć jej istnienie przed komendantem Zimmlerem i zaczynają przygotowywać plan, jak stad uciec razem ze swoim odkryciem. Ale nie będzie to łatwe i to wcale nie z oczywistych przyczyn…
Całość recenzji na moim blogu: https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2020/01/punkt-rosy-mat-nowac.html