Powieść jednej z najwybitniejszych amerykańskich pisarek, nominowana do Nagrody Bookera.
Niezwykła historia zza krat więzienia dla kobiet. Romy Hall zostaje skazana na podwójną karę dożywocia i osadzona w żeńskim zakładzie karnym w Stanville. Pozostawia za sobą San Francisco z lat młodości, zmienione już nie do poznania, klub ze striptizem Mars Room, w którym zarabiała na życie, i siedmioletniego syna Jacksona, nad którym opiekę przejęła jej matka. Kreśląc portrety głównej bohaterki i towarzyszących jej postaci amerykańska pisarka tworzy odważną i pozbawioną sentymentu panoramę życia ludzi wyrzuconych na margines społeczeństwa. Punktuje również problemy współczesnego więziennictwa, nawiązując do kwestii korporacji bogacących się na amerykańskim przemyśle więziennym.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2019-03-13
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: The Mars Room
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Magdalena Koziej
Prawo nie rozważa powodów, nie bada wnikliwie przyczyn, nie skupia się na rosnącym zaniepokojeniu lub frustracji obwinionego. Ślepa Temida widzi skutki, opiera swe osądy na dowodach rzeczowych, bierze w dłoń realia i bynajmniej nie kładzie na przeciwnej szali myśli. Winny popełnienia zbrodni jest ten, którego zachowanie spowodowało widok podlegający paragrafom. Winna jest zatem, na skalę podwójnego dożywocia, bohaterka powieści Rachel Kushner "Mars Room".
Mimo wielu zabiegów, obietnic i deklaracji politycznych, społeczeństwo nie każdego obdarza równymi szansami. Także to owiane legendami społeczeństwo amerykańskie. Przepiękne i bogate Hollywood nie wyznacza kalifornijskiej normy, jest jedynie małą odskocznią od brudnej prawdy o San Francisco czy Los Angeles.
"(...) czuł, że ma cel w życiu i tak dalej; nie rozumiał ludzi, którzy dorastali w tym mieście, nie pojmował ich nihilizmu, tego, że nie mogą pójść na studia ani dołączyć do normalnego świata, nie są w stanie podjąć regularnej pracy ani uwierzyć w przyszłość." (str.35)
Tam żyje się w stadach, bandach demolujących dla przyjemności, dla żeru. Tam żyje się narkotykami, zabawą na poziomie prymitywnych gierek, prostytucją. Tam, mieszane rasowo społeczności walczą z innymi i wewnątrz samych siebie. Tam mieszka Romy Hall, młoda matka, tancerka lap dance w tytułowym klubie, dziewczyna, które jak dumnie twierdzi "przekroczyła siódmą klasę". Gdy ją poznajemy, owo zamieszkiwanie, wszelkie zajęcia zarobkowe i zabawy z synkiem są już wspomnieniem. Romy wchodzi do więzienia dla kobiet, którego ma już nie opuścić.
Opowieść więzienna ukuta jest z ostrych i tych bardziej tępych odłamków metalu. Jest prosto, klarownie. Nie ma czasu ani sensu bawić się w sentymenty. Bohaterka staje przed nami naga - obdarta z niedopowiedzeń i niuansów; więźniarka, która nie ma już nadziei bo mieć jej nie może, ubrana jedynie we wspomnienia o synku, troskę o niego i wściekłość na tego, przez którego jest właśnie tak. Jest sama, syn został pod opieką matki a świat nagle zmienił się w zamkniętą więzienną klatkę.
"Jackson wierzył w świat. badałam jego twarz zamkniętymi oczami. czułam wilgotny dotyk jego dłoni w swojej. Słyszałam jego głos, czułam ciepło jego ciała, kiedy obejmował mnie obiema rękami w talii.
Skupiłam się na Jacksonowym ziarenku, wczułam się tylko w nie. To wszystko, co mi zrobili, nie mogło go dotknąć. Tylko ja mogłam go dotknąć, i zostać blisko." (str.196-197)
Autorka rozszczepiła opowieść na kilku bohaterów, z których Romy jest najważniejsza, przewodnia i najbardziej frapująca. W pobocznych opowieściach jest też latynoska nastolatka rodząca w więzieniu, starsza recydywistka więzienna z niezwykłym instynktem opiekuńczym, jest Conan urodzony kobietą, jest wreszcie nauczyciel, rozdarty pomiędzy rosnącą sympatią do Romy a poczuciem obowiązku i sensu pracy z dala od tego dzikiego miejsca. Wszystkie te opowieści mają za cel nie tyle śledzenie rozwoju wypadków dzień po dniu co analizowanie przyczyn obecnej sytuacji. Wraz z nimi wszystkimi wyruszamy w przeszłość, w opowieści o dobrych chwilach i o tych szalenie niezgodnych z prawem. O złych wyborach i próbach godnego życia, które nie mają szans na realizację ani w tamtym czasie ani w tamtych miejscach.
To nie jest opowieść stricte więzienna, jest to próba rozprawienia się z niesprawiedliwymi podziałami społecznymi, próba nazwania po imieniu życia ludzi, którym pochodzenie nie pozostawiło wielu wyborów i nie dało wielu szans. Rachel Kushner nie oskarża i nie obwinia lecz piętnuje, wskazuje palcem na miejsca, z których nie ma świetlistej drogi na zewnątrz. Jest tylko droga za kraty lub w nicość. Bo jak się dowiadujemy, czasem nicość jest lepsza od krat.
"Powiadają, że czas w więzieniu uderza falami. Mój wyrok właśnie mnie uderzał. Nie widziałam sposobu, by zaakceptować go jako życie, przeżyć je tak do końca." (str.361)
Książkę czyta się bardzo spokojnie. Autorka nie sili się na oburzające sceny czy na rozdzierające dramaty. Owszem, wszystko co w niej zawarte takim dramatem jest, ale nie ma tutaj zapierającej dech kulminacji, nie ma sztucznego przeładowania akcji wykrzyknikami. Gdzieś za murami zdarza się śmierć, która tutaj jeszcze bardziej wzmacnia gniew i beznadzieję. Gdzieś za kratami dzieje się życie, którego odpryski wpływają na myślenie ale nie zachowanie osadzonych. Tutaj dzieje się życie złożone z podróbek - szczęścia, czułości, troski. I ten erzac życia, dla jednych powszechny, wręcz udomowiony, bywa dla innych tak oszałamiający, że niemożliwym jest znosić go dalej.
Bardzo dobra książka, napisana w świetnym stylu, nie gubiącym pomimo wielu narratorów swojego przygnębiającego, równego rytmu. Znakomita opowieść o niebycie, o życiu przeszłością, o tym, że sprawiedliwie czy nie, system ukaże nas za czyny, którym dowody rzeczowe nie pozwolą zaprzeczyć. I o tym, że w środku tego wszystkiego człowiek jest tylko pyłkiem, dla którego używanie intelektu i pozwalanie sobie na zadumę mogą okazać się śmiertelne.
Bardzo smutna historia kobiety, której los został przesądzony właściwie już w dzieciństwie. Ta historia pokazuje, że nie zawsze mamy wpływ na to jak nasze życie się ułoży, bohaterka już jako dziecko była pozostawiona sama sobie, włóczyła się nocami po mieście gdyż jej matka się nią niewłaściwie opiekowała więc prędzej czy później wpadła w złe towarzystwo. Nie jest osobą niewinną, ma świadomość popełnionych swych czynów ale zarazem została osądzona z góry, w sądzie nie dano jej szansy się obronić, chaotyczna szybka rozprawa sądowa, ocenienie bohaterki przez pryzmat jej dzieciństwa, matki i pracy. Jest w tej książce przedstawiony brutalny obraz funkcjonowania więzienia wewnątrz. Książka nieźle targa naszymi emocjami.
Przeczytane:2019-05-05,
Są takie książki, które swoim opisem, szatą graficzną od razu przyciągają Twój wzrok. Szybko podejmujesz decyzję, po czym je zamawiasz. Oczekujesz niecierpliwie z dnia na dzień na listonosza, bądź kuriera. Gdy w końcu ta upragniona przez Ciebie książka, w końcu trafia w Twoje ręce, z ogromnym napięciem i pewnego rodzaju ekscytacją rozpoczynasz lekturę. Tak było w moim przypadku, gdy otrzymałam propozycję zrecenzowania „Mars room” Rachel Kushner.
Jeśli Romy Hall miała jeszcze nadzieję, że jej życie ulegnie gwałtownej zmianie i nagle uda się jej odbić od dna, to wyrok podwójnego dożywocia skutecznie pozbawił ją złudzeń. W jej wciąż krótkim życiu nie brakowało dramatycznych doświadczeń – była ofiarą przemocy, gwałtu, została striptizerką, a później samotną matką. Wszystko wskazuje na to, że ostatni rozdział życia spędzi w więziennej celi.
W „Mars room” Rachel Kushner zagłębia się w świat istniejący na marginesie codzienności, rządzący się swoimi prawami i zazwyczaj pomijany milczeniem. Z wyjątkową precyzją opisuje więzienne realia, nie rezygnując przy tym z błyskotliwego humoru. W rzeczywistości nic nie jest czarno – białe, a Kushner stara się dostrzec jak najwięcej odcieni szarości.
Mała rada ode mnie: zabierając się za lekturę „Mars room”, musicie być w pełni skupieni. Natłok informacji, który mnie osobiście wręcz przytłaczał, sprawiał, że czytanie tej historii szło mi dość opornie. Autorka co chwila zasypuje czytelnika nowymi nazwiskami, nazwami miejscowości, bądź jakimiś wzmiankami o danych wydarzeniach.
Bywały momenty, gdy sposób opowiedzenia tej historii przypominał mi rozmowę tzw. „przekupek z rynku”. Ich rozmowy wyglądają mniej więcej tak: „A słyszałaś, że żona Pawła tego kolegi z pracy Tomka, który rok temu robił Ci remont w mieszkaniu, zrobiła to czy tamto”. Mniej więcej tego typu galimatias.
Ogólnie rzecz biorąc, książka jest bardzo szczegółowa. Szkoda tylko, że w moim odczuciu, nie urozmaica ona fabuły, tylko czyni ją bardziej chaotyczną. Z opisu książki, jaki widnieje na okładce wywnioskowałam, że historia przedstawiona w „Mars room” skupiona jest głównie na postaci Romy. I tu zostałam zaskoczona, gdyż autorka przywołuje również losy innych więźniarek, a także byłego policjanta, czy nauczyciela, pracującego w zakładzie karnym w Stanville. Poniekąd było to pewnego rodzaju urozmaicenie fabuły, nie mniej jednak ta mnogość narratorów, wprowadzała zamęt i bałagan.
Rachel Kushner nie od razu odkrywa swoje karty. W odpowiednim tempie dawkuje kolejne porcje informacji, dotyczące przeszłości więźniarek: kim były, za jakie przewinienia zostały skazane. Historia ta, została napisana bardzo spokojnie. Brak w niej jakiejkolwiek wartkiej akcji, czy jakiegoś roller coastera emocjonalnego. Autorka skupiła się w głównej mierze na psychologicznym wymiarze tej książki. Nie ukierunkowała ona swojej historii na zwykłym opisie codzienności w więzieniu.
Wielka szkoda, że „Mars room” nie ma konkretnego zakończenia. W przypadku Romy jeszcze można odgadnąć , jak potoczyła się jej historia, ale co z pozostałymi bohaterami? Osobiście nie lubię otwartych zakończeń. W jakimś stopniu polubiłam te silne kobiety i tego tajemniczego nauczyciela i denerwuje mnie, że los każdego z nich jest mi nieznany. Zostały mi tylko domysły.
Nie będę ukrywać, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Zamysł autorki na tą historię bardzo mi się spodobał, ale to wykonanie do mnie po prostu nie przemówiło. Nie da się jednak ukryć, że „Mars room” Rachel Kushner to niezwykle szczera i prawdziwa historia, pozbawiona wszelkich „upiększaczy”. Pokazuje ona, że życie często jest niesprawiedliwe, a człowiek jest małą, czasem niewiele znacząca cząstka wielkiego społeczeństwa.
Moja ocena: 5/10