Miasto między Zabrzem a Rybnikiem. Niedaleko stąd do Toszka, niemieckiego Tost, z wielkim domem wariatów. W latach wojny był tam obóz jeniecki dla Anglików. Uwieczniają go co najmniej trzy książki. Jedną z nich napisał sir P.G. Wodehouse. Potem funkcjonowało więzienie NKWD. Trzy tysiące ofiar. Tego się z Kundli nie dowiemy. Minęło ćwierć wieku. Miasto jest wysypiskiem rozbitków. Niepełne rodziny, podwójne tożsamości, poharatane dusze. Śląscy autochtoni, przesiedleńcy z Kresów, Żydzi, Romowie, Niemcy. A nad tym wszystkim – instancja narracyjna, która widzi wszystko osobno. Bo scalić się tego nie da. To miejsce, gdzie pękła więź języka i świata, gdzie króluje niekonkluzywność, a w codzienności otwiera się egzystencjalna otchłań. Proza Groniec balansuje na skraju tej przepaści - zwykłej i niezwykłej zarazem - ze sprawnością literackiego ucha i jezyka, jakiej zazdrości się nie tylko debiutantom. / Eliza Kącka
Wydawnictwo: Nisza
Data wydania: 2023-03-15
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 128
Język oryginału: polski
Katarzyna Groniec kojarzy mi się z osobą subtelną i jednocześnie charakterną. I taka też wydała mi się ta książka. Mnóstwo jest w niej delikatności i poetyckości, co nie wyklucza dosłowności czy wręcz dosadności. Autorka prowadzi nas przez losy mieszkańców miasteczka na Śląsku, czym pokazuje wielokulturowość miejsca, rys charakterologiczny bohaterów i ogólną specyfikę miasteczka. Czytało mi się to szybko i z ciekawością, chociaż Śląsk jest dla mnie zupełnie nieznany, żeby nie powiedzieć, że egzotyczny. Katarzyna Groniec traktuje opisane osoby z ogromną czułością, ale również nie wybiela ich i nie upiększa. Charakter książki wydał mi się podobny do nagrodzonej Nike powieści Zyty Rudzkiej, z tym że "Kundle" są napisane w stylu zdecydowanie bardziej literackim. Dla mnie było to bardzo ciekawa lektura i sprawiła mi sporo przyjemności.
Przeczytane:2024-08-24, Ocena: 3, Przeczytałam, 2024,
To już czwarta książka z pięciu nominowanych w tym roku do nagrody Gombrowicza. A ja mam wrażenie, że czwarty raz czytam tę samą książkę. Każda z nich w poetycki (absolutnie żaden powieściowy, fabularny) sposób opowiada o ludziach w Polsce wykluczonych - takim, którym w życiu nie wyszło, o biednych, głodnych, niewykształconych, chorych (z niepełnosprawnością fizyczną lub psychiczną), bezradnych, nieszczęśliwych itp. U Groniec to o ludziach ,,skundlonych" - nie moje określenie, tylko autorki. Słowo ,,kundel" w odniesieniu do jakiejkolwiek osoby nie niesie w sobie nic, co byłoby naznaczone szacunkiem. W naszym języku jest to określenie o mocno negatywnym zabarwieniu. Bohaterowie Groniec to (zgodnie z jej nazewnictwem) takie sobie istoty, które żyją, bo żyją, każdy ma jakąś historię, ale nikogo to nie obchodzi (Groniec obchodzi) i, z góry z racji środowiska, z którego pochodzą skazani na niepowodzenia życiowe. Tym razem to mieszkańcy Śląska, małej miejscowości Toszek. Ważną rolę oczywiście odgrywa tygiel kulturowy - Ślązacy, Niemcy, Żydzi, Romowie. Ich historie są fragmentaryczne, rozrzucone na kartach tej książki w porządku, który rozumie pewnie tylko autorka i trzeba je sobie poskładać. A najlepiej robić notatki i po zakończeniu książki przeczytać ją jeszcze raz. Mnie się one jakoś ułożyły, ale nie przyczyniło się to do większego docenienia tego zbioru epizodów z życia wielu bohaterów.
Po tych ,,gombrowiczowskich" literackich nominacjach, gdybym nie mieszkała w Polsce miałabym obraz kraju ,,nędzy i rozpaczy", zamieszkanego przez ludzi nieszczęśliwych, bez szans, bez możliwości, gdzie bieda wyłazi z każdego kąta, a co najmniej połowa społeczeństwa to niewykształceni potencjalni kryminaliści lub pacjenci szpitali psychiatrycznych. O co tym debiutantom chodzi? Nie rozumiem!