Gdzie kończy się niewinność, tam zaczyna się… gimnazjum.
Łódź z początku dwudziestego pierwszego wieku to miasto kontrastów. Z jednej strony prężnie rozwijająca się aglomeracja, z drugiej – wciąż nierozwiązane problemy z ubóstwem i wykluczeniem społecznym. Właśnie do takiego środowiska trafia młody chłopak, przez rówieśników zwany Lektorem, przez matkę Niniusiem, a przez ojca Synkiem. Przeprowadzka do Łodzi to pierwsze tak poważne wyzwanie w jego dotychczasowym życiu. W nowej szkole Lektor będzie musiał wtopić się w tłum dzieciaków z rozbitych rodzin, nauczyć się dyskutować ze sfrustrowanymi nauczycielami i odpierać ataki kiboli, których interesuje odpowiedź na tylko jedno pytanie: „Widzew czy ŁKS?”. Życie przygotowało dla niego trudną lekcję, którą zapamięta na zawsze. Czy na przekór otaczającej go beznadziei uda mu się zachować niezależność i szacunek do siebie?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2023-06-28
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 248
"Opowiem Ci, jak wyglądało zezwierzęcenie wśród ludzi w newralgicznym okresie dla ich rozwoju interpersonalnego. Zapnij pasy i weź głęboki oddech, bo będzie cycuś impreza".
Zaczęłam czytać tę książkę z trzech powodów. Pierwszy to Łódź, czyli miasto, w okolicach którego mieszkam i którego klimat doskonale znam. Drugi to rok 2007, czyli czas, gdy naszej codzienności nie wypełniały portale społecznościowe. I trzeci, chyba najważniejszy, jestem przedstawicielką pierwszego rocznika gimnazjum, więc ten edukacyjny twór poznałam na wskroś.
Krzysztof Czewojsta to autor ukrywający się pod pseudonimem artystycznym, z wykształcenia prawnik, a z zamiłowania pisarz. "Gimbaza" to jego debiut literacki.
Rok 2007. Młody chłopak przeprowadza się z rodzicami do Łodzi. W mieście silnych kontrastów rozpoczyna naukę w gimnazjum, na wstępie otrzymując ksywkę Lektor. Bohater codziennie mierzy się z różnorakimi zachowaniami kolegów ze szkoły, wśród których nie brakuje kiboli z dwóch odrębnych obozów, czy też uczniów reprezentujących patologiczne środowiska. To trudna lekcja, dla której nie przewidziano dzwonka na przerwę.
Gimnazjów już nie ma, ale echa tej reformy edukacji jeszcze długo oddziaływać będą na współczesne pokolenie młodych ludzi. Nie dziwi mnie więc fakt, że Krzysztof Czewojsta osadził swoją książkę w czasie, gdy te trzyletnie szkoły jeszcze funkcjonowały, bo to właśnie one stały się symbolem swoistego, nieudanego edukacyjnego eksperymentu. Rzeczywistość ta posłużyła autorowi do przedstawienia szeregu problemów, z jakimi musieli i nadal muszą mierzyć się młodzi ludzie, bo pomimo tego, że wiele się zmieniło, pewne wyzwania wieku dojrzewania są takie same, niezależnie od tego, w jakich czasach przychodzi nam je pokonywać. Widać to bardzo wyraźnie w tym debiucie.
Protagonista tej powieści, przez matkę zwany Niniusiem, przez ojca Synkiem, a przez znajomych Lektorem, pokazuje czytelnikowi swoją trudną codzienność poprzez zastosowaną przez autora pierwszoosobową narrację. To trafiony zabieg fabularny, gdyż wejście w głowę nastoletniego ucznia, w którego organizmie buzują hormony i który musi wywalczyć sobie miejsce w nowej grupie rówieśników to bardzo ciekawe doświadczenie poznawcze. Obok tego, dość zaskakującą i pokazującą nieco inną perspektywę dotyczącą wątku przewodniego, jest płaszczyzna przedstawiająca nauczycieli. To niewątpliwie nadaje wielokierunkowości podejmowanego tematu.
Drugoplanowym bohaterem "Gimbazy" jest Łódź. Miasto ukazane bez ubarwień, z naciskiem na realizm sytuacyjny i społeczny. Krzysztof Czewojsta zaprasza czytelnika do środka Polski, w którym cały czas walczą ze sobą kibole dwóch łódzkich klubów sportowych, nastolatkowe mają uzasadnione powody, by pisać "HWDP", a patologia to codzienność w sąsiadujących obok siebie kamienicach. Nie jest to oczywiście pozytywny obraz, czasami nawet przerysowany, ale z pewnością mocno oddający ówczesne realia społeczne i ekonomiczne Łodzi, bo tak po prostu się tam żyło. Autorowi tym samym udało się oddać niespokojnego ducha tego miasta początku dwudziestego pierwszego wieku, wraz z jego blaskami i cieniami.
Krzysztof Czewojsta obok dość szerokiego poruszenia w swojej książce tematyki społecznej, w gratisie funduje także czytelnikowi podróż w czasie, sprawiającą prawdziwą frajdę. Podróż do lat popularności Naszej Klasy i GG, gdy królowała moda na popularne gry jak San Andreas, a bluetooth był kosmicznym wynalazkiem. Cóż to za nostalgiczna wycieczka, wywołująca wiele wspomnień i uśmiechu na twarzy.
"Gimbaza" nie jest łatwą opowieścią o dojrzewaniu, bo w jej fabule dramat przeplata się z komedią, serwując czytelnikowi pełen rollercoaster emocjonalny z ciężkostrawną przystawką pod postacią specyficznego języka narracyjnego, którego składową są liczne wulgaryzmy. Jest też polityka, w mojej ocenie zupełnie zbędna, a także wywołujący wiele refleksji, ważny wątek antymatki. Sam tytuł tego debiutu można także interpretować dwojako, więc warto podjąć się tego literackiego wyzwania.
Przemoc... niby każdy wie, że nie zawsze jest idealnie, ale jakoś nie chcemy widzieć, że czasami jest gorzej niż źle. Że za piękną fasadą kryje się zgniłe wnętrze. I paradoksalnie nie zawsze to mężczyzna występuje z pozycji siły...
Lektor, świeżo upieczony gimnazjalista, który swą ksywę zawdzięcza radiowemu głosowi, mógłby coś na ten temat powiedzieć.
Na pierwszy rzut oka chłopak nie ma na co narzekać. Ma kochających go rodziców, swój pokój i parę innych rzeczy niezbędnych dla nastolatka, ale nie ma... spokoju psychicznego. Jego mama bowiem jest egoistką, krytykującą wszystko i wszystkich z miażdżącą siłą.
Jednak, jak wiadomo: co nas nie zabije, to nas wzmocni i Lektor, również dzięki doświadczeniom wyniesionym z domu, wie, że jak najszybciej musi ustalić swoje miejsce w hierarchii klasy. Nie pcha się na pozycję alfa, ale nie ma też ochoty na bycie klasowym popychadłem.
Z pomocą przychodzi mu właśnie radiowy głos...
Znajduje grupę przyjaciół, a wiedza jaką zyskuje (nie)słuchając monologów ojca-policjanta, robi wrażenie również na niektórych nauczycielach.
Na dodatek chłopak umie dodawać dwa do dwóch i we właściwym momencie potrafi zapobiec nieszczęściu...
Dlaczego mama Lektora zachowuje się tak a nie inaczej?
Na co przydała się nastolatkowi wiedza pozornie bezużyteczna?
Co sprawiło, że jego doświadczenie okazało się bezcenne?
Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie właśnie w tej książce.
Życie ucznia nie należy do najłatwiejszych. zwłaszcza gdy mowa o uczniu, który nie może liczyć na wsparcie obojga rodziców, albo ma problemy z jakiegokolwiek innego powodu.
Historia Lektora jest tego dobrym przykładem...
Co prawda w jego przypadku wchodzi również w grę konieczność aklimatyzacji w większym mieście, ale ogólnie mówiąc zasada jest taka sama: nie jesteś taki jak my, więc można wdeptać cię w ziemię.
Niestety doskonale wiem o czym mówię i to nie tylko po poznaniu losów tego nastolatka. Sama niechętnie wspominam czasy własnej podstawówki, pocieszając się myślą, że na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych było jeszcze w miarę normalnie. Co nie zmienia faktu, że zawsze musiał być ktoś, na kim można się wyżyć.
Dlatego ważne jest, by jak najwięcej mówić o wszelkiego rodzaju przemocy. Zarówno fizycznej i psychicznej jak i tej finansowej. No i przede wszystkim, by mieć otwarte oczy na cudze problemy.
No fakt... w przypadku interwencji trzeba wykazać się taktem i wyczuciem, ale czasami tylko pojawienie się we właściwym miejscu o właściwym czasie może zapobiec nieszczęściu.
Pozostaje mi tylko życzyć i sobie, i Wam, by takich interwencji w naszym życiu było jak najmniej...
Książkę wygrałam w zabawie zorganizowanej przez Autora
Książka przypomniała mi moje czasy gimnazjalne i uważam, że w pełni oddaje klimat tamtych szkolnych czasów i tego tworu edukacyjnego jakim było gimnazjum. Autor bez żadnych ubarwień przedstawia gimnazjalną rzeczywistość taka jaka była...przez co historia jest jakże autentyczna.
Przeczytane:2023-06-25, Ocena: 5, Przeczytałam,
Yerbopoczytalni polecają:
https://www.facebook.com/YerboPOCZYTALNI
Każdy z nasz kiedyś chodził do szkoły, posiada różne wspomnienia, jednak nie każdy chodziło do gimnazjum.
„Gimbaza” skwalifikowana jest jako literatura młodzieżowa jednak śmiało można ją polecić również dorosłym czytelnikom. Autor w swojej opowieści przedstawia świat z dwóch stron- okiem 14- letniego chłopaka, który dzięki swojej niecodziennej barwie głosu otrzymał ksywkę „Lektor” oraz z perspektywy nauczyciela- jednak w tej sytuacji są to ogólnikowe zajawki. Głównie dominująca część pozycji to własne doświadczenia i wspomnienia.
Autor na samym początki książki nie oszczędza miasta, w którym toczy się fabuła. Łódź- przedstawiona jest w czarnych barwach. Dla osób takich jak ja czyli, która nie miała przyjemności nigdy postawić w tym mieście nogi , jest to zdecydowanie antyreklama. Na myśl przychodzi od razu kwestia z polskiej komedii, „W mieście łodzi gdzie nawet bieganie psom szkodzi”.
Krzysztof Czewojsta przenosi swoich czytelników do 2007 roku kiedy rozpoczęcie roku przypada na 3 września. Wspomniany nastolatek Lektor, w zasadzi zostaje zmuszony do przeprowadzki, której przyczyną jest awans ojca. Chłopak rzucony na głęboką wodę- w nowe środowisko to początkowo ciężki dla niego temat do ogarnięcia. Nowe zasady, szkolna hierarchia i podziały, wymuszające określenie się komu się kibicuje Łks czy Widzew. Fakt, że ojciec chłopaka pracuje w policji nie jest powodem do dumy, gdyż zawód, który wykonuje jest znienawidzony przez nastolatków. Autor również w swojej opowieści przedstawia sposób myślenia, postrzegania świata przez gimnazjalistów poprzez komentowanie wydarzeń, które rzeczywiście miały miejsce jak np. wybory parlamentarne. Poruszana również jest tematyka patologii jednak nie tylko dotycząca samych uczniów, a ich rodziców, rodzin czy również dotycząca grona pedagogicznego, które na myśl o swych podopiecznych odczuwa strach, niechęć.
„Lektor” w zasadzie radzi sobie całkiem nieźle w nowym środowisku, pomimo sytuacji w domu, wiecznej walce z matką, której nie darzy sympatią, traktując ją jednoznacznie jako osobę, która go poniża i znęca się psychicznie. Matka mająca wizję dziecka, które błyszczy jak diament i jest powodem do chwalenia się całemu światu jaki to skarb trzyma w domu.
Presja matki wywołuje naturalny bunt w wieku, który jest zdecydowanie jednym z najtrudniejszych w życiu człowieka. Kto jednak wytrzymałby wysłuchując ciągłych narzekań, reprymend itp. Autor ukazuje również podział władzy w rodzinie, skupiając się jednak na fakcie, że to ojciec jest filarem rodziny i ma ostatecznie do powiedzenia najwięcej. Tworząc przy tym stereotypowy model rodziny, który trwa do dziś.
„Gimbaza” to historia, gdzie poznajemy codzienność, w której młody człowiek będzie musiał stawić czoła zdegradowanemu społeczeństwu, którego owocem są dzieci niosące przesłanie ze swoich patologicznych wzorców jakim są w tym przypadku rodzice. To opowieść, w której będzie musiał dokonywać wyborów, rozważyć i odpowiedzieć na pytanie co jest ważniejsze dla niego samego i jaki rachunek przyjdzie zapłacić za szacunek do samego siebie.
Gimbaza to nie tylko prawdziwa lekcja dla „Lektora” ale dla każdego z nas, osób zawodowo związanych z edukacja, ojców, matek , opiekunów.
Polecam „Yerbo Poczytalni”.