#Kamienie Miami
Dziewczyna o oczach jak szmaragdy. Mężczyzna twardy jak diament
Życie Valerii upływa wśród słodyczy. Dosłownie, nie w przenośni - dziewczyna jest cukierniczką, wyjątkowo zdolną, jeżeli wierzyć klientom. Niektórzy mówią też, że Valeria jest równie słodka jak torty, które wychodzą spod jej ręki.
O Vincencie można powiedzieć wiele, ale nie to, że jest słodki. Kiedy pojawia się w cukierni, w której pracuje Valeria, dziewczyna odczuwa pewien... niepokój? Strach? A może nawet fascynację? Na pewno ciekawi ją ten małomówny twardziel. Nie wie jeszcze, że będzie miała okazję poznać go bliżej, niekoniecznie dobrowolnie. Bo Vincent ma plany związane z Valerią i nie ma w nich pytania jej o zgodę. Plany, za którymi kryje się stara tajemnica, skryta głęboko, jak głęboka jest zieleń oczu dziewczyny...
Tę sensacyjną i romantyczną historię na Wattpadzie pokochało ponad pół miliona osób - teraz możesz ją poznać i Ty!
{}
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2021-09-15
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 440
Tytuł oryginału: Polski
Twórczość FortunateEm nie jest mi obca. Po zachwycie książką "Scars. Blizny zapisane na skórze", która bezapelacyjnie została moim zeszłorocznym numerem jeden, postanowiłam pójść za ciosem i przeczytać pozostałe publikacje tej autorki.
Czy "Emerald" okazała się równie dobrą książką, jak wspomniane przeze mnie "Scars. Blizny zapisane na skórze"?
Myślę, że akurat tej pierwszej, przeczytanej przeze mnie pozycji, długo nic nie przebije, ale to wcale nie znaczy, że pierwszy tom serii "Kamienie Miami" nie zasługuję na uwagę.
"Emerald" to historia, która niewątpliwie zasługuje na miano wyjątkowej. Publikacja wciągnęła mnie już od pierwszej strony i trzymała w napięciu przez wszystkie 440 strony. Chociaż muszę przyznać, że to końcówka była niewątpliwie najlepsza, a pewien list rozczulił mnie nawet do łez.
Ale zacznijmy od początku!
Główna bohaterka - Valeria Avada to charyzmatyczna cukierniczka, o wyjątkowych - szmaragdowozielonych oczach. Dziewczyna posiada niesamowity talent do pieczenia, co jest zadziwiające, szczególnie że w całym swoim życiu, nie pobierała żadnych lekcji cukiernictwa. Valeria kocha swoją pracę, w którą wkłada całe serce.
Pewnego dnia dostaje zlecenie na wykonanie tortu urodzinowego na specjalne zamówienie jednego ze starych znajomych jej szefa. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie okazało się, że dziewczyna ma osobiście udać się na rzeczone przyjęcie i pokroić tort na oczach wszystkich zaproszonych gości.
Solenizant - Vincent Visser jest zupełnym przeciwieństwem słodkiej Valerii. Mężczyzna jest biznesmenem, który sprawia wrażenie bardzo tajemniczego, władczego i nieco przerażającego człowieka. Niemal od razu zakwalifikowałam go, jako osobę z przestępczego półświatka. Ale czy słusznie?
Pierwsze spotkanie głównych bohaterów, do którego doszło na przyjęciu, wywołało u dziewczyny kilka sprzecznych emocji, ponieważ Vincent okazał się być bardzo osobliwym i nieodgadnionym mężczyzną. I chociaż mogłoby się wydawać, że był to pierwszy i ostatni raz, kiedy Valeria i Vincent stanęli na swojej drodze, w rzeczywistości było zupełnie odwrotnie.
Tajemniczy nieznajomy postanowił bowiem zaskoczyć i poinformować Valerię, iż zamierza zabrać ją ze sobą do domu. Kobieta oczywiście nie wzięła jego słów na poważnie... Ale czy słusznie to zbagatelizowała?
Mogę Was zapewnić, że z tą książką z pewnością nie będziecie się nudzić, ponieważ zarówno główni, jak i poboczni bohaterowie na to nie pozwolą. Książka jest pełna zabawnych, zmysłowych i zadziornych dialogów, dreszczyków emocji oraz scen namiętności. Myślę, że będzie idealną pozycją, dla osób, które lubią również nutkę tajemniczości, gdyż czytając ją, przez cały czas, ma się wrażenie, że jest w niej jakieś ukryte dno.
Dlatego z całego serca gorąco polecam.
Czy zdarza Wam się kupować książkę po okładce? Są tutaj okładkowe sroki? Szczerze przyznaję, że do przeczytania tej książki zachęciła mnie okładka. Prześliczna, szmaragdowa, przyciągająca wzrok. Opis również wydał mi się ciekawy i intrygujący. Czy była warta poświęconego czasu..?
Ona - Valeria - to młoda przebojowa dziewczyna, która z prawdziwą pasją piecze najróżniejsze słodkości w przytulnej cukierni. Kocha to, co robi i oddaje się temu bez reszty. Dodatkowo jest posiadaczką nietuzinkowych szmaragdowych oczu.
On - Vincent - to przystojny, tajemniczy i jak się domyślacie, obrzydliwie bogaty mężczyzna, który ma ogromną słabość do zielonookich przedstawicielek płci pięknej i słabość do szmaragdów.
I jak to w książkach bywa ,tych dwoje połączy niesamowite uczucie ale zanim to się stanie przejdą pełną emocji i tajemnicy drogę.
Muszę przyznać,że napięcie jakie autorka stworzyła w książce mnie aż przytłoczyło, genialne! Od samego początku.. I ta tajemniczość, uwielbiam historie, które od samego tworzą w głowie mnóstwo pytań.. A im dalej w fabułę tym ciekawiej..nie ma ani chwili na nudę.. Dwa wybuchowe charaktery zapewniają emocjonalny rollercoaster przez całą historię.
Będę z Wami szczera brałam się za tę książkę jak pies za jeża. Kusiła mnie swoją piękną, hipnotyzującą okładką. Naprawdę, to jedna z najlepszych z kobietą w roli głównej, jaka trafiła w moje ręce! Jednak zawsze mam obawy do debiutów z uwagi na to, że kompletnie nie wiem czego się spodziewać. A historie ściągnięte z Wattpada często zawodzą wydane w druku. Jednak nie tym razem! Ta opowieść jest fenomenalnie napisana, wciągnęła mnie tak bezgranicznie, że nim się obejrzałam była 2 w nocy, a ja chciałam jeszcze. Czytało się to niesamowicie dobrze, a nutka tajemnicy, której nie dane jest nam poznać szybko, jedynie potęguje chęć czytania. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej opowieści i mówiąc szczerze jestem także zszokowana, że to debiut Autorki, bo pisze jak "stary wyjadacz" ;-) Jeśli i Wy mieliście podobne wątpliwości przed sięgnięciem po tę pozycję to odsuńcie je na bok i bierzcie się do czytania. Warto! :-)
#KamienieMiami to w zamyśle seria, którą zapoczątkuje "Emerald". Szczerze mówiąc nie mogę się już doczekać kolejnego tomu! Ta część skupia się na historii Valerii, uroczej i zadziornej cukierniczki, której wypieki zanoszą pod niebiosa wszystkich łasuchów. Jednak to właśnie jej talent wpędza ją w kłopoty! Porwana przez swojego oprawcę, więziona, z dala od rodziny i przyjaciół.. ech, wiecie, to jednak niekoniecznie tak. Bowiem Autorka zaskakuje na każdym kroku i opowiada nam zupełnie swoją historię miłości Emerald i Vincenta. Emerald- ponieważ jej oczy przypominały szamargdy i taki przydomek nadał jej Vincent. Choć wiele już książek powstało w podobnej tematyce to Fortunate Em udało się wyjść poza schemat, zaskoczyć czytelnika i dać zupełnie świeżą, niesztampową opowieść. A to naprawdę duże wyzwanie! Moim zdaniem Autorka stanęła na wysokości zadania i dała czytelnikom wyjątkową, emocjonującą i przemyślaną od początku do końca książkę. I ja ją uwielbiam!
Nie będę ukrywać, że Vincent był dziwny, Trochę psychopatyczny, trochę dwubiegunowy, a do tego bardzo zagadkowy i tajemniczy. Aczkolwiek oceniając go jedynie po czynach i jego zachowaniu wobec Val to cóż, nie sposób go nie pokochać. To bardzo ciekawie i dobrze stworzona postać, z charakterem i błyskiem w oku, którego może i nie widzimy ale wyczuwamy przez kolejne strony. A przede wszystkim to mężczyzna z ogromnymi pokładami miłości, choć pogubiony zarówno w swoim życiu jak i świecie, w którym funkcjonuje.
Na wzmiankę zasługują także postaci poboczne, które przedstawione zostały ciekawie i podbiły moje serca. Stanley i Troy, ochroniarze Vincenta, to naprawdę porządni faceci, którzy powinni dostać swoje własne tomy! Opiekuńczy, dowcipni i bezmiar oddani. Babcia Em i jej historia urzekają, ale sama bohaterka też jest cudowna i opisana idealnie tak, jaka powinna być babcia- pełna miłości, dobra i ciepła. Mam też słabość do gburowatego Zena i po cichu liczę, że on także znajdzie swój wymarzony kamień w czyichś oczach ;-)
Narracja Valerii jest genialna, z przekąsem, sarkazmem, jej wątpliwościami i przemyśleniami. To właśnie dzięki jej lekkiemu opowiadaniu całej historii książkę czyta się tak dobrze, a to pokazuje jedynie, że Autorka potrafi pisać, potrafi trafić do czytelnika i brawurowo jej to wychodzi. Szczerze i z ręką na sercu polecam Wam tę książkę. Zapewni Wam dużo emocji, z pewnością zaskoczy, gdy w końcu wszystkie puzzle wskoczą na swoje miejsce. I na pewno da Wam wiele godzin cudownej lektury przenosząc Was do świata Em i Vinniego. Zachęcam Was ogromnie do dania szansy temu debiutowi! A Autorka jest piekielnie zdolna nie tylko w pisaniu świetnych historii, spójrzcie na zakładkę ze zdjęcia, to ona ją zaprojektowała! Brawa, naprawdę, dla takich debiutów z przytupem warto czytać nałogowo :-)
Przeczytane:2021-09-27, Ocena: 5, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2021, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2021 roku,
"Pierwszą miłość pamięta się do końca życia i tak, zgadzam się, że jest najsilniejsza.
Jednak najważniejsza jest ta ostatnia, to ona jest tą, na którą czeka się całe życie.
Jeśli to nie ta pierwsza, to znaczy, że pierwsza była gówniana."
Valeria Avada ma dwadzieścia trzy lata i jest cukiernikiem. Wypieki to jej pasja. I pewnego dnia ta pasja sprowadza na nią wzrok mężczyzny, który zapragnął mieć ją dla siebie. A wszystko przez jej szmaragdowe oczy...
Vincent Visser jest biznesmenem. Tajemniczym ale strasznie upartym i władczym. Kieruje nim przeszłość, która sięga wielu, wielu lat wstecz. Chce Valerię, więc ... ją sobie bierze.
Co zrobi Valeria? Czy ta słodka dziewczynka da sobie radę z twardzielem? Kim jest Vincent i dlaczego uwziął się na niewinną kobietę? Kim lub czym jest Emerald?
Na debiut autorki zwróciłam uwagę już za pierwszym razem. Obok takiej hipnotyzującej okładki nie sposób przejść obojętnie. Przyciąga wzrok niczym magnes. Niczym najdroższy klejnot. Opis powieści w połączeniu właśnie z tą okładką mocno mnie zaintrygował. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko dopaść książkę i przeczytać.
I co mogę powiedzieć na starcie? Że to słodka historia. Przez główną bohaterkę, która co rusz mnie rozbrajała. Wesoła, żywiołowa, odważna i zadziorna. Taki milusi koteczek z ostrymi pazurkami. Odrobinę nieokrzesana gaduła. Pechowa. Ale wszystko w pozytywnym znaczeniu. Ale wiecie co? W pracy wychodzi pełna perfekcja. To skupienie, oddanie. Widać, że wypieki to jej pasja, która była świetnie oddana. Nie tylko na początku, na poczet tła. Ono przewija się bowiem przez całą powieść. Jest takim lepikiem. Takim spoiwem łączącym wszystko w całość. Humor w tej powieści jest wyśmienity. Zdecydowanie w moim guście. Wyłapałam dwa takie momenty, które wywołały u mnie salwy niekontrolowanego śmiechu, po których rodzina się na mnie patrzyła jak na wariatkę. A ja się śmiałam i wycierałam łzy, przez co finalnie wyglądałam jak panda z rozmazanym pod oczami tuszem do rzęs. Ale było warto. "Kraina jednorożców" w kontekście sceny łóżkowej była przezabawna. Tak samo jak tekst o ptaszniku. Ubaw po pachy. Jaka aparatka. OMG. W ogóle przez większość historii jest fajnie i lekko. Nawet brak takiego przerażenia głównej bohaterki z powodu nowego stanu rzeczy nie powodował jakiegoś szoku czy negatywnych wrażeń. Val po prostu szybko się zaklimatyzowała. Nie ma się co dziwić. Takie ciasteczko, jakim był Vincent. Nic, tylko schrupać. Bo on na serio mnie kusił. Nawet jego sztywność i oschłość nie odrzucała mnie od niego. Tylko w momencie przejścia w stan furiata i choleryka budził mój niepokój. Ale próbowałam go rozgryźć. Zrozumieć go, bo coś czułam, że skrywa całkiem fajną osobowość, tylko już ździebko zakurzoną. Relacja głównych bohaterów od początku jest magnetyczna. Było bardzo gorąco i to nie tylko za sprawą kuchni czy włączonego piekarnika. Chemia między nimi i te iskry były opisane bardzo ładnie. Działały na zmysły. Autorka skupiła się na emocjach i powiem Wam, że wszystko wyszło bardzo smakowite. Doprawione i dopracowane w szczegółach. Ciągle towarzyszyło mi uczucie niepewności, co do prawdziwego oblicza bohatera i jego motywów postępowania. Akcja i sensacyjna zostały rozpisana na szóstkę z plusem. Z całą adrenaliną, lękiem, dreszczykiem. Z gęsia skórką. Niektóre sceny były przerażające. Zwróciłam uwagę na dwóch męskich osobników z otoczenia pana Vissera, których od samego początku polubiłam. Stanley i Troy byli świetni. W połączeniu z Val ta trójka wymiatała. Za to Ginger najchętniej posłałabym do wszystkich diabłów. Ale mi nerwów zżarła. Co mnie mocno zaskoczyło, to podejście przyjaciółki Valerii. Ana z początku była fajna, temperamentna ale później myślałam, że jej coś zrobię. Nie zdradzę wam co wykombinowała ale byłam zbulwersowana jej poczynaniami. Ale mi podnosiła ciśnienie. Zresztą nie tylko ona, bo autorka za finalny wątek z sensacją doprowadziła mnie prawie do zawału.
Co to była za lektura. A miałam obawy co do niej. Przede wszystkim to całkiem fajna cegiełka a poza tym czcionka jest mała. Na szczęście obawy swe w mig porzuciłam. Przemówiło to, że od samego praktycznie początku na moich ustach zagościł uśmiech. To na serio świetna historia. Zabawna, słodka, z elementami grozy i dreszczyku. Z pełną gamą emocji. W ogóle nie widać, że to debiut. Książkę przeczytałam ekspresowo. Może nie uwierzycie ale wchłonęłam ją na raz. Nie mogłam się od niej oderwać. Ma w sobie jakąś magię. To świetna historia dla romantyczek. Autorka ma świetny i lekki styl. Świetnie wykreowała postacie, dobrą akcję,... Same plusy przemawiający za tą książką. Po takim mocnym wstępie już nie mogę się doczekać kolejnego tomu tej serii. Ba, nawet nie musi to być drugi tom. Może być równie dobrze każda inna jednotomowa historia spod pióra autorki. Jestem debiutem po prostu oczarowana i chcę więcej. Najlepiej na już. Na wczoraj, hihi. Jeśli jeszcze nie czytaliście to koniecznie nadrabiajcie. Dajcie się porwać tej nieprzewidywalnej historia pełnej gwałtownych zwrotów akcji.
Polecam.