Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2015-08-12
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 416
Przestań przejmować się tym, co myślą o Tobie inni, i zacznij wreszcie żyć życiem, na które masz ochotę. Życie ma się tylko jedno. Nawet jak się ktoś nazywa Moreau.
Czy zastanawiałeś się jak wygląda ; produkcja ;książki od kuchni, czy wystarczy napisać powieść i oddać ją do redakcji a cała reszta sama się zrobi. Czy autora kieruje tylko pasja pisania, zabawy słowem, zestawienie i łączenie myśli przelewając na papier, bawiąc i ucząc jednocześnie, to drążenie tematu, wątków by wszystko wyglądało składnie, obrazowo, ciekawie, wręcz inspirująco, to rytuał, a może jak napisała autorka Patrycja Gryciuk w powieści kryminalno - obyczajowej z domieszką miłosnych uniesień:
; Wiktoria uwielbiała eksperymentować ze słowami. Pisać, zestawiać, bazgrać, wymieniać. Bawić się nimi. Była też faza na tłumaczenia i wybory na Miss Języka. Na przykład taki deszcz. Po angielsku deszcz. La pluie po francusku. La lluvia po hiszpańsku, a u nas deszcz. Nasz jest szeleszczący, hiszpański jest mokry, rain stuka w parapet, ale żabojady górą! La pluie spada samo z nieba i rozbija się z niesłychaną wilgotnością o gładki policzek. Nic na to nie poradzimy, la pluie jest najbardziej wodny i tęczowy na świecie. W Oregonie nie pada. Il pleut en Oregon. Albo motyl. Le papillon. Ładnie, ale kojarzy się z pajęczyną. A już taki motyl uwięziony w pajęczynie to straszny widok. Jak słyszysz butterfly to wielka maślana mucha fruwa ci przed oczami. Nie ma szans. Motyl płynie razem z melodią. "Dmuchawce, latawce, wiatr". Nie da się ukryć: motyl jest nasz. ;
Wiktoria odkryła pasję pisania, przelewała na papier swoje odczucia, spostrzeżenia, to było powodem że jej powieść stała się kryminalnym bestsellerem, a ona sama królową kryminałów, uśmiercała ofiary, mamiła i czarowała czytelnika, aż do momentu kiedy jej najnowsza książka która miała lada chwila zostać wydana, utknęła z przyczyn? plagiatu, konkurencji, nieczystych chwytów marketingowych? Pewnego dnia została poinformowana przez agenta na piśmie że firma farmaceutyczna pozwie ją do sądu za informacje jakich użyła w fabule książki podając prawdziwe wiadomości o składzie leku na syndrom Attaka, ujawniając nie tylko szczegóły ale i podobną nazwę co wywołało konflikt, pytania i zagadkę, komu zależało żeby książka nie ujrzała światła dziennego? Mało tych kłopotów zaczęły pojawiać się dziwne, podobne do siebie motywem morderstwa popełnione w taki sam sposób co zawierała książka. Z czystej pasji pisania, Wiktorii życie przewróciło się do góry nogami, wzięła sprawę w swoje ręce i w raz z policją zaczęła szukać sprawcy, motywów, osób którym mogła zaszkodzić. A w tle stała się świadkiem nieoczekiwanego wybuchu uczuć, emocji, to wulkan napięcia który wybuchł pod wpływem pewnego sympatycznego pana który Wiktorię omotał w koło serca. Jak zakończy się powieść, kto będzie stał za kradzieżą danych, czy książka była tylko fikcją literacką, a może to wróg wykorzystał fakt że może zniszczyć życie kobiety jednym naciśnięciem palca o klawisz Enter.
Ciekawa fabuła poprowadzona z godnie z gatunkiem kryminalnym, wprowadzając wszelkie emocje związane z podobieństwem zabójstw na podstawie książki którą napisała bohaterka, stajemy się świadkami wszelkich procedur związanych z prowadzeniem akcji, szczegółowo opisane koncerny farmaceutyczne, ich nieczyste polityczne zagrywki, po włączenie wszystkiego czym jest miłość, pisarstwo, hobby. Fajna, lekka lektura która sprawi że wieczór stanie się ciekawszym, polecam serdecznie.
Wydawnictwo: Czwarta Strona.
Nie nazwałabym tej książki kryminałem. Określenie "kobiecy kryminał" także nie uważam za adekwatny. A porównywanie jej do powieści autorstwa Harlana Cobena to już duża przesada. "450 stron" to raczej romans z wątkiem kryminalnym. Patrycja Gryciuk zepchnęła elementy związane z dochodzeniem, morderstwami na dalszy plan. A szkoda. Momentami miałam wręcz wrażenie, że to kolejny harlequin. I to mocno przesłodzony. Z bohaterami bez wad, z mocno podkreślonymi tylko pozytywnymi cechami wyglądu zewnętrznego. Tak jakby "wyciętymi" z jakiejś bajki dla dzieci...
Autorka skupiła się tu na ukazaniu relacji damsko-męskiej, jednak w moim odczuciu nie był to dobry wybór. Dlaczego? Ponieważ związek ten jest zbyt idealny, cukierkowy. Nierealny i przewidywalny. To jednak nie koniec negatywów. Bardzo sztucznie wypadły w moim odczuciu rozmowy prowadzone przez parę. Chwilami miałam wrażenie, że to fragment scenariusza jakiejś niezbyt udanego południowoamerykańskiego "tasiemca". Na tym tle rzadko (jakby mimochodem) tylko wspomina się o ofiarach morderstw. Niczego bardziej szczegółowego się o nich nie dowiadujemy. Jakby były rodzajem "zapchaj dziury". Niewiele miejsca poświęca się tu także postaci detektyw Ortegi. A z chęcią poczytałabym o niej. Przecież "450 stron" miał być kryminałem. Niestety brak tu również oczekiwanego napięcia. A bez tego nie ma trzymającej w niepewności powieści kryminalnej. Autorka próbowała tu również wpleść elementy psychologiczne. Nie byłby to zły pomysł, gdyby zostały one do końca dopracowane. A lektura niby skłania do zastanowienia się nad tym do czego jest w stanie posunąć się pisarz, by wypromować swe dzieło jednak natłok fragmentów nacechowanych wydźwiękiem romansowym rozprasza i w efekcie końcowym wszystko psuje. I na koniec - nie ma zaskoczenia na finiszu i zbyt wiele można tu napotkać zbiegów okoliczności.
Jednak nie spisujmy tak szybko tej lektury na straty. Mimo wielu wad można znaleźć tu także kilka zalet. Pisarka ciekawie ukazała bezwzględny świat wydawnictw, liczących jedynie swoje wysokie zyski, a także sam proces tworzenia utworu. Tak. Można powiedzieć, że dla tych fragmentów warto było się nawet pomęczyć i przebrnąć przez to "romansidło". Na plus tej pozycji zaliczyłabym także fakt, że autorce udało się stworzyć fabułę łączącą fikcję z rzeczywistości. I trzeba podkreślić, że dokonała tego w tak płynny sposób, że chwilami trudno się zorientować, o której z nich jest mowa w powieści. Podobało mi się także to, że akcja poprowadzona została tu dwutorowo. Może początkowo potrzebowałam trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do tego "rozdwojenia", jednak ten zabieg przypomniał mi styl prowadzenia akcji przez mojego ulubionego autora - Clive'a Cusslera. Trzeba przyznać, że ten element to mocny atut tej powieści. Ponadto książkę czyta się bardzo szybko. Autorka postawiła tu na efekt bardzo krótkich rozdziałów i tym sposobem uprościła jej odbiór. Jednak patrząc na całokształt mnie ta lektura mocno zawiodła. Reklamowanie takiej powieści jako kryminału nawet z określeniem "kobiecy" to według mnie wprowadzenie czytelnika w błąd...
Z pewnością wiele razy zdarzyło się wam wyznać głębokie przywiązanie do książek. Kochamy czytać – wnikać w świat bohaterów, podróżować z nimi, przeżywać wspaniałe przygody czy choćby tropić przestępców. Ale co się dzieje, gdy nieświadomie (lub – o zgrozo! – z pełną premedytacją) przenosimy fikcję do rzeczywistości? Granica między miłością a obsesją bywa bardzo cienka, o czym m.in. pisze Patrycja Gryciuk w swojej najnowszej powieści. W „450 stronach” wraz z detektyw Ortegą próbujemy odpowiedzieć na główne pytania kryminału – kto i dlaczego zabija. Wydawałoby się, że nowojorska policja ma ułatwione zadanie – morderca działa według fabuły świeżo wydanego (a już) bestsellera. „Trupy w rzece Hudson” to zwieńczenie pisarskiej kariery mistrza gatunku, Larsa Washingtona. Sędziwy pisarz jednak nie do końca był uczciwy wobec swoich czytelników – trawiąca go niemoc twórcza pchnęła go do szukania pomocy u ghostwritera, Sekretnego Gawędziarza. Opisana w utworze firma farmaceutyczna wytacza proces o zniesławienie, pozywa autora i wydawnictwo. Ale to dopiero początek kłopotów – pytań przybywa, ofiar też. Sprawa „zabójcy z rzeki” komplikuje się, gdy największa konkurentka Washingtona na rynku książki oddaje do druku powieść o fabule łudząco podobnej do „Trupów…”. Kto wymyślił ten makabryczny scenariusz, a kto wciela go w życie? Na ratunek spieszy zachwycony lekkim stylem autorki czytelnik. Mknie przez strony powieści z wielką przyjemnością, wielokrotnie wydaje mu się, że znalazł rozwiązanie, które jednak okazuje się chybione, co tylko potęguje radość z lektury. A fałszywych tropów znajdziemy tu wiele. Pisarka umiejętnie wodzi za nos odbiorcę, prowadząc z nim grę w „a właśnie, że nie”. W pewnym momencie jesteśmy skłonni podejrzewać nawet narratora, nie wspominając o bohaterach – wszyscy mogą mieć motyw, są równie mocno uwikłani w tę sprawę i każdy wydaje się mieć coś na sumieniu. Fantastycznie tropi się zabójcę, ciekawość osiąga wysoki stopień. Odkrywanie tajemnic jest tym bardziej interesujące, że wszystkie ścieżki, którymi postaci podążają, są ze sobą w jakiś sposób splecione. Poza wątkiem głównym śledzimy też mniejsze lub większe osobiste sekrety bohaterów. Dużym plusem jest szacunek autorki nie tylko do czytelników, ale i do kreacji, które stwarza – Gryciuk nie traktuje postaci jak manekiny, które muszą pojawić się na scenie, by nie było zbyt dużo pustej przestrzeni – tu każdy ma swoją osobowość, własne problemy, a czytelnik na ich postawie może swobodnie stworzyć sobie ich profile. Poza kluczową zagadką „450 stron” to wspaniała opowieść o pasji i miłości do literatury, tak wielkiej, że mogącej stać się prawdziwą obsesją. Gryciuk pokazała, jak człowiek może żyć na granicy dwóch światów – powieściowej fikcji i rzeczywistości, jakie niebezpieczeństwo ujawnia się, gdy cezura między nimi stopniowo się rozmywa, aż staje się niewidzialna. Wydawałoby się, że ta historia to swoisty raj dla czytelnika – bo właśnie wkroczył on w najbardziej pożądany przez niego świat literatury, jednak rynek książki nie ma nic wspólnego z naszymi wyobrażeniami, a nawet więcej: jest bezdusznie aliteracki, nastawiony wyłącznie na zyski. Z wielką swobodą Gryciuk operuje językiem. Styl wypowiedzi dostosowuje do sytuacji, w których znajdują się bohaterowie – pokaże się z lekkiej, pełnej humoru i naturalnych wypowiedzi strony albo np. zaskoczy sugestywnymi, dosadnymi opisami. Wspaniałe są fragmenty z „Trupów z rzeki Hudson”, niesamowicie emocjonalne akapity poświęcone pasji tworzenia. Patrycję Gryciuk już (!) okrzyknięto autorką dla kobiet. Zapewne źródłem tego jest wątek miłosny, w którym do głosu dochodzą uczucia kobiety, jej troski i lęki, kompleksy i oczekiwania. Związek Wiktorii z MacKenziem jest dość specyficzny, a czytelnik niemal przez całą powieść ma wrażenie, że stąpa razem z bohaterką po bardzo kruchym lodzie. Nie zawsze jesteśmy skłonni zrozumieć zachowania obu stron i podświadomie wyczuwamy, że to wzajemne napięcie między nimi doprowadzi do poważnego spięcia. Tu też pisarka mnie nieco zaskoczyła, na szczęście! Czytając książki takie jak „450 stron” bez wahania twierdzę, że przyszłość światowego kryminału polskim pisarstwem stoi!
Wiktoria Moreau jest znaną pisarką. Jej ostatnia powieść "Skóra" znalazła się na liście bestsellerów. Wkrótce kobieta zawiera znajomość z przystojnym aktorem, który planuje zagrać jedną z postaci z jej powieści. Wiktoria Moreau współpracuje ze swoim agentem od marketingu, Irą, który każe napisać jej czterysta pięćdziesiąt stron kolejnej powieści. Wydawać by się mogło, iż nic nie stoi na przeszkodzie do osiągnięcia kolejnego sukcesu wydawniczego, lecz... Niebawem pisarka zostaje oskarżona nie tylko o zniesławienie firmy farmaceutycznej, ale również o plagiat ze strony konkurencji. Kto i w jakim celu pragnie zaszkodzić pisarce?
"450 stron" niewątpliwie zalicza się do interesujących powieści kryminalnych, które potrafią przyciągnąć uwagę. Ciekawym zabiegiem w tej powieści jest sama fabuła, w której znana pisarka Wiktoria Moreau zostaje oskarżona o zniesławienie pewnej firmy farmaceutycznej ( podobnie jak inny pisarz Lars Washington ). W dodatku niebawem pojawiają się zwłoki ofiar, które mają znaczne powiązanie zarówno z powieścią Larsa Washingtona jak i Wiktorii Moreau. Sama kobieta znajduje się w kręgu osób podejrzanych. Wiktoria, z powodu wielu nieprzyjemności i komplikacji postanawia podjąć decyzję o wycofaniu jej ostartniej powieści.
Na niekorzyść tej powieści przemawia nieco zbyt krótko rozbudowany wątek kryminalny przez co powieść wydaje się być niedokończona. Samo zakończenie również pojawia się nieco zbyt wcześnie. Jednakże bez wątpienia do zalet powieści zalicza się wątek odnoszący się do nieznanej choroby oraz leku, który zastanawia i intryguje. Tajemnicza choroba zdaje się napawać lękiem i niepokojem a zwłaszcza zagadkowe morderstwa. To, co zdawało się być fikcją, przeradza się w rzeczywistość... Kto stoi za popełnionymi zbrodniami i jaki był jego motyw postępowania? Jaki był jego cel?
Na korzyść powieści przemawia staranny i dopracowany język, dzięki czemu powieść czyta się szybko i sprawnie. Nie ma miejsca na nużące opisy a sama akcja również toczy się w odpowiednim tempie.
Interesujące wydaje się być zacieranie się granic między rzeczywistością a fikcją. Zagadkowe morderstwa niewinnych ofiar zdają się mieć ścisły związek z fikcyjną fabułą powieści zarówno Larsa Washingtona jak i Wiktorii Moreau. Miejscowa społeczność niebawem wpada w panikę z powodu niewyjaśnionych morderstw oraz choroby. Jak się okazuje bardzo łatwo można popaść w skrajność ocierając się o fikcję i o rzeczywistość.
Zagłębiając się uważnie w lekturę możemy zauważyć także jak wielki wpływ na rzeczywistość może mieć umiejętna promocja książki i "chwyty" marketingowe. Nieraz zdarza się, że dobrze wypromowana książka potrafi przyciągnąć tłum czytelników i wpłynąć poniekąd na ich życie. Tak jak w przypadku pisarza Larsa Washingtona, którego powieść "Trupy w rzece Hudson" wywołała spore zamieszanie zarówno na rynku wydawniczym jak i na rynku farmaceutycznym.
Uważam, że powieść "450 stron" jest ciekawą lekturą, o której nie sposób zapomnieć. Polecam tę powieść osobom zainteresowanym twórczością Patrycji Gryciuk oraz osobom zainteresowanym dobrymi powieściami kryminalnymi.
Cała opinia na stronie: https://moichksiazekswiat.pl/450-stron
Nie spotkałam się wcześniej z książkami Patrycji Gryciuk. Do przeczytania „450 stron” skłoniło mnie przyrównanie pisarki do Harlana Cobena, którego uwielbiam.
Ktoś musi zginąć, żeby o tej książce zrobiło się głośno…W świecie w którym wszystko jest na sprzedaż, skrajne i drastyczne posunięcia marketingowe nie dziwią już nikogo. Ale czy ktokolwiek zdecydowałby się na zabójstwo, aby wypromować nową książkę? Wiktoria Moreau to królowa kryminału, która w przeddzień wyczekiwanej przez miliony czytelników premiery najnowszej książki, zostaje posądzona o zniesławienie. Zamiast cieszyć się ze spotkań z wielbicielami, uczestniczy w procesie sądowym i policyjnym śledztwie w sprawie serii morderstw popełnianych według fabuły powieści jednego z jej największych konkurentów.
(źródło opisu:http://czwartastrona.pl/ )
„(...)książka to nie tylko literatura. to sztuka, przyjemność. to też biznes. wyjawianie prawdy. nieśmiertelność historii i tych, którzy ją stworzyli.”
I w sumie nie wiem co napisać. Mam bardzo mieszane uczucia co tej powieści. Przyznam, że połknęłam ją niemal w całości. Naprawdę trzyma w napięciu niemal do samego końca. Mimo pokaźnej objętości naprawdę szybko się ją czyta. Wciąga. I ta myśl – co jeśli zdarzenia z kart powieści dzieją się naprawdę? Od razu skojarzyła się mi głośna sprawa sprzed kilku lat, kiedy to pewien pisarz dokonał morderstwa
a potem napisał książkę o tych wydarzeniach. Odwrotna historia ale bardzo podobna. Do czego jest zdolny człowiek, by wypromować swoją powieść? Historia w książce jest dość banalna – poczytna pisarka zostaje wplątana w intrygi konkurencyjnego wydawnictwa. Wszystko wskazuje na kryminał. Jednak dla mnie jest to historia miłosna z wątkiem kryminalnym w tle. Ona – po przejściach, On – świat filmu staje przed nim otworem. I zakochują się w sobie. I to mógłby być koniec opowieści. Ale pojawia się ktoś, kto kosztem tej dwójki chce osiągnąć swój cel. A gdzieś tam w tle trup ściele się gęsto.
Książka dla młodszych i starszych. Jak dla mnie jest to romans z wątkiem kryminalnym. Drastycznych, krwawych scen nie ma. Taka lektura do poduszki.