Dochodzimy do takiego oto paradoksu: w tej trójkowej relacji osoba kochana jest niemal zbędna. Czuje się to po pewnym szczególnym zakłopotaniu. Kiedy sam obiekt miłości uskarża się na mego rywala, deprecjonuje go, nie wiem, jak odpowiedzieć na tę skargę: z jednej strony ,,szlachetnie" jest nie korzystać z wyznania, które mi służy - które zdaje się ,,wzmacniać" moją pozycję; z drugiej strony jestem ostrożny: wiem, ze znajduję się w tym samym punkcie co mój konkurent i że jeśli odłożyć na bok wszelką psychologię i wartościowania, ni
Dochodzimy do takiego oto paradoksu: w tej trójkowej relacji osoba kochana jest niemal zbędna. Czuje się to po pewnym szczególnym zakłopotaniu. Kiedy sam obiekt miłości uskarża się na mego rywala, deprecjonuje go, nie wiem, jak odpowiedzieć na tę skargę: z jednej strony ,,szlachetnie" jest nie korzystać z wyznania, które mi służy - które zdaje się ,,wzmacniać" moją pozycję; z drugiej strony jestem ostrożny: wiem, ze znajduję się w tym samym punkcie co mój konkurent i że jeśli odłożyć na bok wszelką psychologię i wartościowania, ni