Janek szybko malał, zlewał się z dniem, brał na siebie szarość niskiego nieba, brud ścian, odbijały się w nim gruz i wertepy, teraz był niemal martwy, człowiek ulepiony z miasta, człowiek, który jest tylko więzieniem.
Janek szybko malał, zlewał się z dniem, brał na siebie szarość niskiego nieba, brud ścian, odbijały się w nim gruz i wertepy, teraz był niemal martwy, człowiek ulepiony z miasta, człowiek, który jest tylko więzieniem.