Za plecami miałem zachodzące słońce, a przed sobą.. No właśnie. Nie miałem pojęcia, co było przede mną.
– Nu, Kubuś, żyji na świeci już tyli lat, ali czeguś takiego ja ni słyszał...
Wiadomo, że czasem informacja o tym, że ktoś kogoś gdzieś widział, nie roznosi się lotem błyskawicy, a czai się niczym ukryty w ciemności bandzior.
On nie jest oprawcą. Zdarzyło mu się raz czy drugi użyć w stosunku do mnie łap, ale to nie było nic poważnego.
Tak, człowiek to bardzo dziwne stworzenie...
Mędrca szkiełko i oko czasem można, z przeproszeniem, o kant tyłka potłuc, bo są na świecie rzeczy, o którym się filozofom nie śniło.
– Mówi się... że my, przemyślanie... stale chodzimy albo pod górę... albo z górki... - odezwała się podczas jednej z takich przerw, rozpaczliwie próbując wyregulować oddech. - Kiedyś pod tę... górkę się wbiegało... teraz ledwie człowiek... daje radę się wdrapać... idąc noga za nogą... Lata lecą, drogi panie Jakubie... Niech pan korzysta z młodości.
…przez dłuższy czas po odłożeniu słuchawki miałem wrażenie, że przed chwilą dzwonił do mnie ktoś, kto przez przypadek trafił w sam środek piekielnych czeluści.
Płyń z nurtem życia, pamiętając o oddychaniu – taką radę dawałem sam sobie w sądzie nie dalej jak wczoraj. Ale czy to naprawdę takie proste? I – co ważniejsze – czy to faktycznie wystarczy?
Jak przystało na rdzennego przemyślanina, pan Ludwik wyjął z kieszeni koszuli fajkę i zawiniątko z tytoniem.
Bardzo lubiłem tego człowieka. Traktował mnie jak równego sobie już wtedy, gdy aby mnie ostrzyc na fotelu dla dorosłych, musiał stawiać na nim specjalny drewniany taborecik. Uwielbiałem też jego śpiewną gwarę przemyską.
Za plecami miałem zachodzące słońce, a przed sobą.. No właśnie. Nie miałem pojęcia, co było przede mną.