Nasze społeczeństwo, w tym również jego niereligijne części, najwyraźniej zaakceptowało tę najzupełniej niedorzeczną ideę, iż jest czymś zupełnie normalnym - a nawet słusznym - prowadzona od maleńkości indoktrynacja dzieci do wiary ich rodziców, podobnie jak zupełnie naturalne jest etykietowanie ich w ten sposób (mamy wszak "protestanckie" dzieci, "katolickie" dzieci, "żydowskie" dzieci czy "muzułmańskie" dzieci), choć nie ma przecież żadnej podobnej kategorii, której nadalibyśmy analogiczny status - nikt nie mówi wszak o liber
Nasze społeczeństwo, w tym również jego niereligijne części, najwyraźniej zaakceptowało tę najzupełniej niedorzeczną ideę, iż jest czymś zupełnie normalnym - a nawet słusznym - prowadzona od maleńkości indoktrynacja dzieci do wiary ich rodziców, podobnie jak zupełnie naturalne jest etykietowanie ich w ten sposób (mamy wszak "protestanckie" dzieci, "katolickie" dzieci, "żydowskie" dzieci czy "muzułmańskie" dzieci), choć nie ma przecież żadnej podobnej kategorii, której nadalibyśmy analogiczny status - nikt nie mówi wszak o liber