Ludzie bez kłopotu akceptują fakt, że ktoś kocha wszystkie swoje dzieci, oboje rodziców, rodzeństwo, nauczycieli, przyjaciół, albo że ma kilka ulubionych zwierząt domowych. Czy w tym kontekście owa pełna wyłączność, jakiej oczekujemy od miłości małżeńskiej, nie jest czymś dziwnym?
Ludzie bez kłopotu akceptują fakt, że ktoś kocha wszystkie swoje dzieci, oboje rodziców, rodzeństwo, nauczycieli, przyjaciół, albo że ma kilka ulubionych zwierząt domowych. Czy w tym kontekście owa pełna wyłączność, jakiej oczekujemy od miłości małżeńskiej, nie jest czymś dziwnym?