W Warszawie idealiści byli gatunkiem wymierającym. Jeśli w ogóle istnieli, to wypracowali cudowną mimikrę, która pozwalała im wmieszać się w tłum i nie odstawać. Opowiadali te same cyniczne dowcipy co reszta i udawali, że są wyzwoleni na równi z innymi. Ewentualne symptomy swojego zdziwaczałego romantyzmu skrywali skrzętnie przed światem w obawie przed wyszydzeniem. Czy było ich wielu? Nawet jeśli, to z roku na rok wymierali jak zagrożony gatunek.
W Warszawie idealiści byli gatunkiem wymierającym. Jeśli w ogóle istnieli, to wypracowali cudowną mimikrę, która pozwalała im wmieszać się w tłum i nie odstawać. Opowiadali te same cyniczne dowcipy co reszta i udawali, że są wyzwoleni na równi z innymi. Ewentualne symptomy swojego zdziwaczałego romantyzmu skrywali skrzętnie przed światem w obawie przed wyszydzeniem. Czy było ich wielu? Nawet jeśli, to z roku na rok wymierali jak zagrożony gatunek.