Człowieka z darem miłości uważał więc Martin za istotę błogosławioną, wyższą od reszty stworzenia i upajał się myślą o "bogów kochanku szalonym", co wzniósł się ponad wszystko, co ziemskie, ponad ludzkie bogactwo i ludzkie sądy, ponad opinię publiczną i poklask tłumów, a wreszcie ponad samo życie by "umrzeć za pocałunek".
Człowieka z darem miłości uważał więc Martin za istotę błogosławioną, wyższą od reszty stworzenia i upajał się myślą o "bogów kochanku szalonym", co wzniósł się ponad wszystko, co ziemskie, ponad ludzkie bogactwo i ludzkie sądy, ponad opinię publiczną i poklask tłumów, a wreszcie ponad samo życie by "umrzeć za pocałunek".