Prawda czasem gryzie jak wściekły pies, ale jest lepsza niż życie w zakłamaniu.
Na razie szło dobrze.I wtedy to poczuł. Mrowienie na karku - ostrzeżenie. Dziwne uczucie, że jest obserwowany przez niewidzialne oczy w lodowatej szopie.
Kogo chciała oszukać? Odkąd tamten psychopata napadł ją na podziemnym parkingu, już nigdy nie była taka sama.
Wydawał się normalny, ale nawet spokojni, przeciętni ludzie są zdolni do przemocy, gdy się ich sprowokuje.
Ciekawe, czy kiedykolwiek się spotkały. A jeśli tak, czy domyślały się, że łączy je jedna wspólna cecha. Wszystkie urodziły się po to, by umrzeć młodo. Z jego ręki.
Lodowaty podmuch wiatru przewiał ją na wylot i pognał dalej, do rzeki w wąwozie, po drodze brzęcząc okiennicami. Zimny jak cycki czarownicy, jak powiedziałby jej dziadek.
Tego roku zima przyszła wcześnie, zaatakowała z impetem, sypnęła śniegiem, skuła lodem, co oznaczało ciągłe problemy z dostawami elektryczności i kłopoty z dojazdem. Podobnie jak rok wcześniej, pomyślała. Tyle jeśli chodzi o globalne ocieplenie.
Cały czas padał śnieg, nocną ciszę zakłócały jedynie jego oddech i bicie serca. Tylko to. Był bezpieczny. Nie wiedział jednak jak długo.
Prawda czasem gryzie jak wściekły pies, ale jest lepsza niż życie w zakłamaniu.