Zatem dostępuję (przelotnie) języka bez przymiotników. Kocham innego nie wedle jego zalet (wyliczonych), lecz wedle jego istnienia; kocham go poruszeniem, które moglibyście z powodzeniem nazwać mistycznym, kocham nie to, czym jest, lecz: że jest. Język, którym podmiot zakochany wówczas protestuje (przeciw wszystkim rozgadanym językom świata), jest językiem przytępionym: wszelki osąd ulega zawieszeniu, a terror sensu - zniesieniu. W swoim poruszeniu unicestwiam samą kategorię zasługi: podobnie jak mistyk obojętniejący na świętość
Zatem dostępuję (przelotnie) języka bez przymiotników. Kocham innego nie wedle jego zalet (wyliczonych), lecz wedle jego istnienia; kocham go poruszeniem, które moglibyście z powodzeniem nazwać mistycznym, kocham nie to, czym jest, lecz: że jest. Język, którym podmiot zakochany wówczas protestuje (przeciw wszystkim rozgadanym językom świata), jest językiem przytępionym: wszelki osąd ulega zawieszeniu, a terror sensu - zniesieniu. W swoim poruszeniu unicestwiam samą kategorię zasługi: podobnie jak mistyk obojętniejący na świętość