Zając i aptekarz - wiersz
Wchodzi zając do apteki
proszę pana są tu leki
takie w postaci marchewki
czy kapusty albo rzepki
ależ miły mój zajączku
to pytanie jest bez związku
tu się warzyw nie sprzedaje
a lekarstwa mi się zdaje
Następnego dnia znów to samo
zając nie dał za wygraną
o to samo znowu pyta
aptekarza już złość chwyta
Dnia trzeciego znów przychodzi
a aptekarz wzrokiem wodzi
zęby długie aż za brodę
bo już taką ma urodę
uszy długie i spiczaste
jak i u zająca właśnie
mimo woli słowa wtrąca
czy wyglądam na zająca
Najpopularniejsze wiersze
Inne wiersze tego autora
Video Player is loading.