tysiące dłoni - wiersz
Ciemny tunel, Na końcu światło. Jakie to banalne. Więc idę do światła. Biegnę. Krok od wyjścia... Zatrzymuję się. Przed sobą widzę promienie słońca. Mnie nie dotykają. Mnie nie dosięgają. Zimno. Gdy zrobię krok będzie ciepło. Więc robię... Nie zrobiłam. Złapały mnie twe ręce. Twe lodowate ręce. Jest ich tysiące. Oplotły mnie. Oplotły moje ciało. Ciągną mnie w ciemność. W głąb tunelu, z którego chciałam się uwolnić. Znów mnie dotykają. Znów nie potrafię nic zrobić. Znów nie potrafię ich odepchnąć. Nie potrafię krzyknąć NIE! Nic nie potrafię. Pozwalam by mnie dotykały. Boli. Bardzo boli. Nie chcę tego, Ale ty mi to robisz. Wokół widzę tych, którzy mnie kochają. Teraz stoją. Stoją i patrzą jak tysiące twych rąk mnie dotyka. Moja dusza krzyczy. Cierpię. Bardzo cierpię. Dlaczego stoicie? Dlaczego udajecie, że nic się nie dzieje? Dlaczego nie weźmiecie siekiery? Dlaczego nie uwolnicie mnie od tych chwastów? Manekiny. Stoją i patrzą jak tysiące jego rąk mnie dotyka. Moja dusza krzyczy. Krzyczy coraz mocniej, Mocniej i mocniej! Coraz więcej twych rąk! Coraz więcej mych krzyków! Serduszko pękło... Unoszę się... Ty nadal dotykasz już opadające ciało. Już mnie nie boli. Już nie cierpię. Uwolniłam się. Tylko to potrafiłam zrobić. Tylko taką ucieczkę potrafiłam wybrać...
Dodany: 2007-12-13 21:06:40
Dodany: 2007-12-13 17:07:32
Dodany: 2007-12-11 11:46:05
Dodany: 2007-12-10 08:19:51
Dodany: 2007-12-09 22:22:41