pan P pyta panią J vel W
co ją gryzie, może rozgryzie,
zagryzie wargi i przegryzie
aortę dymnego poświęcenia,
zagryzie, rozgryzie i przegryzie
i wykiełkuje w nim ziarenko
antyodium ssania, bo już silnik
się zatarł, a jechać się chce,
na południe, na Kaszuby i
do kraju wiolinowych wiśni,
pan P pieści uszy J vel W,
tak chce rozpieścić, tak
chce rozsznurować i zalać
deltą oczyszczonych, przefiltrowanych
odpadów komunalnych, aby
spłodzić dziecko w jej myśli,
które pan P wcieli do swojej
armii czcicieli dominacji
tulipana nad stokrotką,
panu P chmurzy się pielęgnacja,
i skrapla ścisk zapachu w dłoni,
choć zachwytu nie można zamknąć
w buteleczce różowej, jaśminowej
bądź pękatej, i nie-od-czuł, że
nie degustacja a delektacja, to
właśnie ta latarnia morska
Piotr Kaczorowski
Lublin, 12 Lipca 2006
Dodany: 2006-09-23 12:33:56