Życie lubi zaskakiwać część 1 - 7 sierpnia c.d.
-Jakie fajne chatki!- zachwyciła się Iwona. Podbiegła do jednej z nich i zrobiła zdjęcie frontalne. Chatki były z drewna, na palch, piętrowe ze spadzistymi dachami, z tarasem przed wejściem. W każdej było 5 pokoi: 2 większe na górze plus łazienka i 2 mniejsze na dole plus jeden duży, tzw. gościnny, gdzie znajdował się telewizor, sprzęt stereo, 2 kanapy, 4 pufy i na środku stół. Każdy domek wyglądał więc praktycznie tak samo. Różniły się tylko tym, że miały różnych mieszkańców i każdy swój pokój urządził sobie inaczej, coś przemeblował, przystroił, powiesił zdjęcia. Wszystkie chatki stały rzędem nad stawem, a staw przy lesie.
-To jest nasz domek- Agata wskazała pierwszy z nich. Ostatni stał tuż na krawędzi lasu.
-Ale super! Drewniany domek nad wodą. Zawsze taki chciałam- oznajmiła Iwona. Jej dom był niestety w centrum wsi, z dala od jakiejkolwiek wody. Najbliższa rzeka, Odra, płynęła 3 kilometry od niej. Woda w tej rzece nie była tak przeźroczysta jak w tym stawie. Widać było wszystkie ryby, żaby i inne żyjątka. W oddali, przy lesie, pływały łabędzie. - Przepięknie tu!
-To co, przeprowadzamy się?- zapytała Ola.
-Jasne! Agata, nie znalazłaby się tu dla nas jakaś praca?
-W stajni, przy sprzątaniu końskich kup.
-Biorę!
-Ty jesteś szurnięta!- powiedziała Ola. Praca w takim smrodzie? Zrobiło jej się niedobrze. Nigdy w życiu!
-Jak to mówią, żadna praca nie hańbi- Iwona uśmiechnęła się teatralnie.
-Chodźcie do domu- zaprosiła Agata przyjaciółki.
Po krótkich oględzinach Iwona zapytała:
- A gdzie kuchnia?
-Mamy stołówkę dla wszystkich.
-To jak wy zaspokajacie swoje kulinarne zachcianki? Na przykład ja bym sobie dzisiaj wieczorem upiekła pizzę. To co? Mam iść do stołówki, do kuchni, a potem ją tu targać? Gdzie jest ta stołówka?
-Jak rześmy tu wjechały przez bramę, to po prawej stronie miałaś duży budynek. Na parterze jest stołówka, na górze hotel. A po pizzę możesz iść do sklepu, kupić mrożoną i odgrzać w mikrofalówce.
-A lody? Też mam trzymać w mikrofalówce?
-Nie, wtedy idziesz do do kucharki i prosisz o klucz do kuchni, i wkładasz do zamrażarki. Albo jeż lody prosto ze sklepu. Albo przeżywasz męczarnie, bo nie możesz zjeść lodów.
-???...Ej, to ja tu jednak nie chce mieszkać. Za mało swobody. A mrożonej pizzy ze sklepu nawet w domu nie jem. Wolę sama zrobić.
-Jak długo już tu jesteś?- zapytała Ola Agatę.
-Pół roku.
-To jak ty tu wytrzymałaś tyle czasu bez kuchni i nadal wytrzymujesz? – Olka też nie mogła zrozumieć braku kuchni w domu.
-Na początku też byłam w szoku, ale potem się przyzwyczaiłam.
-Ty, popatrz, jak ona to spokojnie mówi- zwróciła się Iwona do Oli- To ja się teraz zastanawiam czy tu tydzien wytrzymam, a ona na to, że się przyzwyczaiła!
-Masakra.
-Mój pokój jest na górze. Będziecie spały razem ze mną- zmieniła temat Agata.