Zwierzenia okularnicy 4.
8 stycznia 2011r.
Znalazłam siłę na napisanie czegoś. Przez trzy dni się zbierałam i w końcu otworzyłam ten głupi notes. Ręka mi drży, długopis chyba zaraz z niej wypadnie.
Jak już pisałam, wyprowadzamy się.
- Że co?!- zdumiałam się, kiedy usłyszałam te słowa. Moja matka westchnęła cicho i usiadła na krańcu łóżka.
- Chciałam powiedzieć ci wcześniej, ale jakoś nie było okazji- odparła obojętnie. Jak ona mogła to mówić takim beztroskim tonem?! JAK?!- Marek wyniósł się już... to nawet dobrze. Więcej miejsca dla nas. Znalazłam świetny dom w pięknej okolicy! Szkoła też jest na wysokim poziomie, na pewno znajdziesz tam dużo przyjaciół...
- Chcesz powiedzieć, że będę musiała zmienić szkołę?- spytałam- Ale...
- Za tydzień wyjeżdżamy. Powoli możesz zaczynać zbierać swoje rzeczy- oznajmiła i wstała z łóżka. Odgarnęła swoje blond loki do tyłu i nacisnęła klamkę od drzwi.- Dobranoc- pożegnała się i wyszła z pokoju.
Poczułam jak coś ukłuło mnie w sercu. Wyprowadzka? Zmiana szkoły? Nawet nie zapytała mnie o zdanie... nic mi nie powiedziała. Potraktowała mnie tak, jakby o mnie zapomniała i dopiero dzisiaj sobie przypomniała. Co ja wypisuję... przecież ona zawsze mnie tak traktuje. Jednak wtedy odczułam to mocniej i boleśniej. Nie interesuje jej co ja o tym wszystkim sądzę i jak ja to przeżywam. Czuję się tak, jakby mnie tu w ogóle nie było. Jakbym nie istniała...
Mimowolnie rozpłakałam się. Zakryłam twarz w poduszce i szlochałam jak mała dziewczynka. Tylko płacz mógł wyrazić to, co czułam i czuję do tej pory.
I jak w takim stanie mam myśleć pozytywnie?