Zołza, cz.3/4 (fragmenty)
cd.
Koniec z moimi marzeniami o technikum. Ugotowała mnie. Mimo że już wyrosłem z wieku dziecięcego, trochę zaszkliły mi się oczy. Tak dobrze poszły egzaminy pisemne, początek ustnego z polskiego też bez problemu zaliczyłem. Tylko te głupie regułki, których się nie nauczyłem. Przez taką zołzę nie zostanę uczniem technikum. Przez głupie regułki, które do niczego nie są mi potrzebne, zwłaszcza w nauce elektryki. Przecież nie zdaję do ogólniaka. Zostanie mi szkoła zasadnicza, tam przyjmują bez egzaminów...
Podniosłem się z krzesła i bez słowa skierowałem do wyjścia. Chwyciłem za klamkę drzwi i w tym momencie usłyszałem z tyłu głos polonistki:
– Wróć!
Czyżby? Naprawdę chce dać mi jeszcze szansę?! O matko... Wróciłem.
– Dlaczego wychodzisz? A ustny z matematyki? Nie zdałeś, ale to nie znaczy, że nie masz zdawać z innych przedmiotów. Profesor Ustaszewski uczy tego przedmiotu również w zawodówce. Może będziesz jego uczniem, więc chociaż z matematyki pokaż, że coś umiesz.
Tego było dla mnie za wiele. Dotąd tłumiłem wszystko w sobie, ale już nie zdzierżyłem. Myślałem, że kostyczka daje mi jeszcze szansę, że ruszyło ją zawodowe sumienie, a tu… po prostu chciała jeszcze raz zaznaczyć, kto tu rządzi. Wszystkie zawiedzione nadzieje znalazły nagłe ujście w moim wybuchu:
– Nie muszę! Nie muszę zdawać, bo mam już z olimpiady zaliczoną! W matematyce ważne, czy ktoś umie rozwiązywać zadania, a nie pyta z pustych formułek! Umie rozwiązać, to znaczy, że je zna, a nie odwrotnie!
Osłupiała. Nie czekałem, aż ochłonie, tylko odwróciłem się na pięcie i szybko wyszedłem z sali. W przelocie zobaczyłem jeszcze zaskoczenie widoczne na twarzy korpulentnego matematyka, który odwrócił się w moją stronę, Trzasnąłem drzwiami. A co tam! Przynajmniej powiedziałem zołzie, co o niej myślę! I tak mam z głowy technikum. Ogłoszą wyniki egzaminów, to złożę ponownie papiery, tym razem do zawodówki.
Ledwie wyszedłem ze szkoły, a emocje ustąpiły rozżaleniu. Z powodu głupich regułek z polskiego nie przyjmą mnie do technikum. Przecież chciałem zostać elektrykiem, a nie polonistą. Do tego zawodu znajomość matematyki i fizyki jest przede wszystkim potrzebna, a nie wykucie na blachę zasad ortografii. Co ma piernik do wiatraka?! I przez taką zołzę będę tumanem w rodzinie...
Powlokłem się do domu. Nie musiałem nic mówić. Mama ledwie spojrzała i już się domyśliła. Przytuliła mnie i cicho powiedziała:
– Pouczysz się w zawodówce, a za rok jeszcze raz spróbujesz. A jak bardzo dobrze będziesz się uczył, to może po półroczu przeniosą cię w nagrodę do technikum. Czasem tak robią.
Ulżyło mi, o tym nie wiedziałem. Może nie wszystko stracone?
Przestałem się dalej zamartwiać. Przecież trwały już upalne wakacje. Do września mogłem nie zajmować się nauką.
cdn.