Zdjęcie
upewnić się co do aktualności spotkania. Znalazł ją na czwartej przerwie, właśnie, gdy wybrzmiewał dzwonek na lekcję. Niewysoka, drobna, dopasowane dżinsy, czerwona bluzeczka, włosy spięte w kitę.
- No to spotykamy się dzisiaj? – spytał i spojrzała na niego.
- Dzisiaj? A… tak. Pewnie. Kończę o wpół do drugiej. Zaczekasz na mnie pod szkołą?
- Jasne – w duszy zagrały werble.
Czekał dwie godziny. Lekcje się urwały, bo nauczyciela od w-fu nie było. Mogli iść do domu, ale przecież był umówiony. Czekał jeżdżąc po sinusoidzie uczuć w dłużącym się czasie. Makabryczne czekanie, ale w końcu doczekał się. Szła w towarzystwie dwóch koleżanek i jeszcze tego gogusia z trzeciej C. Pajac chodził wokół niej i prężył klatę jak kogut. Ona śmiała się zupełnie jakby nie widziała jaki to pajac. Co ona kurna w nim widziała? Chyba nawet nie zauważyła, że on tam czeka. Zapomniała? No trzeba się przypomnieć.
- Cześć Asiu. – odezwał się, ale chyba go nie usłyszała. Powtórzył głośniej – Cześć Asiu. Czekam tak jak mówiłem. To idziemy?!
- Łukasz – dziewczyna spojrzała na niego zupełnie, jakby się ocknęła i uświadomiła sobie, że on istnieje – Tak, tak. Właściwie… - chyba była dość zmieszana… przepraszam Cię, ale wiesz. Stara z angielskiego wymyśliła na jutro taką pracę domową… Nie będę miała czasu siąść dzisiaj nad fizą. Przepraszam cię. Muszę się skupić na angielskim. Wiesz. Na anglistykę chciałam startować.
- Rozumiem. – entuzjazm grzmotnął o dno duszy aż zatrzeszczało, ale nie mógł tego po sobie pokazać, bo przecież wyszedłby na cieniasa. Uśmiechnął się - Cóż? No to może cię kawałek odprowadzę?
- Pani ma już towarzystwo ślepoto – odezwał się gogusiowaty pajac, który szedł obok – Nie widać? – spojrzał szyderczo wzrokiem informując, że ma spadać, albo zginie.
- Nie ciebie pytałem. – Postanowił pokazać, że nie jest frajerem.
- Może dzisiaj sobie odpuśćmy co? – spytała dziewczyna starając się rozładować atmosferę.
- No to kiedy się spotkamy? – zwrócił się do dziewczyny starając się ratować szansę.
Powiedziała, że pojutrze i coś tam jeszcze, pożegnała się i odeszła z gogusiem i koleżankami, a on ruszył w swoją stronę. Nie był pewien czy w swoją, bo głowę miał tak przytłoczoną nadmiarem emocji, że nie za bardzo wiedział dokąd idzie. Skręcił w boczną ulicę, żeby nikt nie zobaczył goryczy na jego twarzy. No przecież nie mogli zobaczyć łez w jego oczach. Zaraz się otrząśnie. Nie wiedział kiedy sięgnął po jej zdjęcie i dlaczego trzymał je w ręku. Chyba rozważał czy nie wyrzucić, ale nie mógł się na to zdobyć. Nie wiedział też skąd wziął się tuż obok ten goguś, który z całej siły pchnął go na ścianę.
- Ty smrodzie – warknął patrząc wilkiem – Trzymaj się z daleka od mojej dziewczyny. To jedyne ostrzeżenie i więcej nie będzie – uderzył go jeszcze raz z całej siły w ramię, a zdjęcie pofrunęło na chodnik. Goguś schylił się, podniósł je i spojrzał. Wtedy, jakby się wściekł, albo coś w tym rodzaju.
Łukasz próbował się bronić. Nie był przecież zabiedzonym chucherkiem, ale przeciwnik w swej wściekłości okazał się zacieklejszy i silniejszy. Nasz bohater leżąc na chodniku nie liczył już bólem przeszywających kopniaków, nie czuł odrętwiałej z bólu twarzy. Przeciwnik w końcu musiał się zmęczyć.
- Słuchaj no gnomie. Aśka jest moja i żaden fagas nie będzie walił gruchy patrząc na jej zdjęcie. Do tego mam prawo tylko ja… ale ja tego nie muszę robić, bo ona to sama zrobi – wypowiedział ściszając głos. - Wara od niej śmieciu.
Goguś sobie poszedł, a on le