Zauroczenie 1/4
nie wierzysz? Jesteś taka jak wszyscy.
- Ciszej trochę. – skarciłam go - Jak chcesz rozmawiać to ciszej, bo idę stąd. Dzieci śpią. Powiedzmy, że widzisz te duchy i rozmawiasz z nimi…
- Widzę i rozmawiam. – zawiadomił z całą stanowczością.
- Dobra. Przychodzą do ciebie duchy i rozmawiasz z nimi. Jednak, jeśli bierzesz leki na schizofrenię to znikają. Tak?
- Znikają, bo duchy można zobaczyć tylko, jeśli mózg działa na odpowiednich falach. Te leki blokują pewne rejony percepcji i dlatego nie można odbierać tak jak trzeba wszystkich bodźców. W ogóle to ogłupiające prochy i nie będę rozmawiał na ten temat. Nie wiem w ogóle po co tu do ciebie przyjeżdżałem. Potrafisz się tylko wymądrzać. Cholerna, przemądrzała jędza.
- No to spadaj i nie zawracaj mi więcej głowy po nocach. – wstałam z zamiarem odejścia do domu, ale mój pies już kręcił się wzdłuż ogrodzenia kojca, gotowy do ataku. Gdybym weszła do domu z pewnością ujadanie zaczęłoby się od nowa, więc patrzą na intruza ponownie. – Wynocha mi z mojego podwórka i więcej tu się nie pojawiaj. – Wskazałam mu drogę palcem, a on patrzy na mnie jak ten zbity pies. Tu się kiwa, pod mocnym wpływem alkoholu, tu błądzi gdzieś wzrokiem. Wyciągnął do mnie rękę, ale ją odepchnęłam. Zmęczona byłam, ale nie poszłam. Jakoś tak przeraźliwie smutno patrzył. Myślę sobie – dureń gotów zrobić jakieś szaleństwo, więc mówię.
- Nie wykluczam wcale, że duchy są prawdziwe i faktycznie z tobą rozmawiają, ale o ile wiem to jeszcze nic dobrego ci nie powiedziały. Pamiętam jak mówiłeś, że cię dręczą, nie dają spać i dezorganizują życie. Może warto wziąć te leki, żeby je uciszyć i odzyskać szansę na normalne życie i związek. Co?
- Ona mi nie da szansy, a jak uciszę duchy, to nie będę miał już nikogo i niczego. One są cholernie uciążliwe, ale bez nich nie potrafię tworzyć. Te cholerne leki sprawiają, że jestem otępiały i nie mogę nic. Jaki ze mnie będzie pożytek i po co będę miał jeszcze żyć, jeśli nie będę mógł tworzyć?. Co? Nie potrafię nic innego. Jestem artystą. Pomóż mi. – W jego oczach były łzy. Patrzył wzrokiem błagając o litość, a ja poczułam jak serce mi się rozsypuje i nie wiem co mogłabym mu poradzić.
- Ale co ja mogę? – pytam – Co? Mam z nią porozmawiać, żeby polubiła twoje duchy?
- A mogłabyś? Może ciebie posłucha.
- Nie posłucha. Ona myśli, że się w tobie kocham. Traktuje mnie jak rywalkę.
- A nie kochasz się? – spojrzał na mnie pijanym wzrokiem w którym mimo wszystko zobaczyłam lekką drwinę. Bezczelny typ. Aż się we mnie zagotowało.
- Spadaj. – wycedziłam przez zęby, wróciłam do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi. W tej samej chwili znów zaczęło się ujadanie psa, a zaraz potem rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłam. Stał tam przytrzymując się futryny i kiwając się na nogach.
- Wpuścisz mnie? – spytał – Na jedną noc. Co?
- Nie ma takiej opcji. Na górze śpi mój mąż. Idź już.
- Gówno. Gdyby spał to by już tu był. Kłamiesz. Wpuść mnie.
- Wynoś się. – zatrzasnęłam drzwi, przekręciłam łucznik i roztrzęsiona wróciłam do pokoju. Po chwili ujadanie psa ucichło. Chyba poszedł. Wtuliłam się w porażająco puste łóżko. Właściwie… dobrze, że puste. Przy tym upale, kto by wytrzymał bliskość innego ciała?