Zaufaj mi- nikomu nie ufaj...
Patrzył jak światło księżyca otula jej ramiona. Kasztanowe włosy mieniły się odcieniami czerwieni i figlarnie układały się na poduszce. Jej alabastrowa skóra pachniała jeszcze rozkoszą nocy, chociaż teraz już nie była tak gorąca jak wówczas. Przytulił się do niej bez obawy, że mogło to by ją zbudzić. Wąchał jej włosy- pachniały zielonym jabłuszkiem, uwielbiał ten zapach…Pocałował ją w szyję, gdy jej łańcuszek niespodziewanie wysunął się spod pościeli. Złoty krzyżyk zabłyszczał w świetle księżyca i Adam pocałował go. Patrzył chwilę na mieniący się wisiorek zastanawiając się nad przykazaniami. Pożądanie jest grzechem, seks przedmałżeński też, a to czego on się dopuścił czym jest? Ucałował jej chłodne usta i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Nucił cichutko piosenkę „To ostatnia niedziela” i myślał o planach na jutro. Popatrzył na swoje odbicie w lustrze, był przystojny- wiedział to doskonale. Każdego dnia czuł na sobie wzrok kobiet, zarówno szczęśliwych mężatek jak i niekochanych samotnych Pań czy pięknych młodych duszyczek u progu dorosłego życia. Lubił to uczucie… być zakazanym owocem, obiektem westchnień i wstydliwych spojrzeń. Pamiętał jak pierwszy raz ją spotkał… Była taka niewinna, delikatna… Bał się, że mógłby ją zgnieść w swych ramionach i właśnie to Go najbardziej pociągało. Kobieta… ziemski anioł, dający szczęście i spokój wycieńczonym zmysłom. Długo opierała się Jego urokowi ale przecież to co zakazane jest najbardziej pożądane, więc w końcu uległa mu. To był romans o jakim nigdy nawet nie śniła- ognisty, pełen emocji, rozkoszy i nieznanych nigdy wcześniej doznań. Był jej „ nauczycielem”, a różnica wieku w końcu w ogóle przestała jej przeszkadzać. Pierwszy raz kochali się w małym hoteliku za miastem. Gdyby ściany mogły mówić, może opowiedziały by historię tej miłości… Ania zapamiętała najbardziej zapach świec i głos Mieczysława Fogga śpiewającego jej ulubioną piosenkę „ To ostatnia niedziela”- utwór ten stał się melodią ich miłości. „ Kochanie pora na przejażdżkę”- powiedział Adam i wziął ją na ręce. Owinął ją białym prześcieradłem specjalnie kupionym na tę okazję i zaniósł do samochodu. Usta miała już sine, a ciało stało się nieprzyjemnie zimne. Położył ją na tylnym siedzeniu i usiadł za kierownicą czarnej Hondy. Jechał powoli, w końcu miał czas… Pierwsze krople deszczy zastukały o szyby, gdy dojeżdżał do lasku na skraju miasta. Wykopany wcześniej grób czekał już na niego – plan doskonały. Wyciągnął ją z auta, ucałował usta i ułożył w dole. Patrzył na jej ciało… „ Dlaczego sprzeciwiłaś mi się? Mogliśmy nadal żyć szczęśliwie i nikt o nas by się nie dowiedział ale nie chciałaś usunąć ciąży, która by mnie zniszczyła”- mówił do niej cicho chociaż nie spodziewał się żadnej odpowiedzi. Pomodlił się cicho i zakopał dół. Wrzucił łopatę do bagażnika i wrócił do domu. Myślał o niej każdego wieczoru, a zawsze myślom o niej towarzyszyła „ich melodia”… Po czterech miesiącach w końcu policja odnalazła ciało Ani. Rodzina pogrążona w bólu nareszcie mogła pochować jedyną córkę i zapalić znicz na jej grobie. Na pogrzeb przyszło całe miasteczko, a ksiądz wygłosił piękną mowę żałobną. Następnego dnia ojciec Ani poszedł podziękować kapłanowi za tak piękne słowa i ofiarować datek na budowę nowego kościoła. Gdy wychodził zobaczył zamyślonego księdza, który nucił smutną melodie, której zrozpaczony ojciec nie mógł skojarzyć, gdy już wyszedł z plebani duchowny zaśpiewał cichym głosem „ To ostatnia niedziela, dzisiaj się rozstaniemy, dzisiaj się rozejdziemy na wieczny czas”.