Za łby i ukręcać! (fragment wspomnień)
– Co spłoszyć?
– Gęsi. Dzikich gęsi.
– Aaa...
– Cicho już!
Gajowy miał doświadczenie. Górą przeleciał jeden klucz gęsi, potem drugi, trzeci. Leżący już dłuższy czas partyzanci zaczęli się niecierpliwić. Gajowy nie odpuścił:
– Czekajta. Aby mieć, trza czekać.
W końcu cierpliwość została wynagrodzona. Przelatywał nad polaną kolejny klucz. Prowadzący gąsior spojrzał w dół i momentalnie zaczął się zniżać, a za nim wszystkie gęsi. Z głośnym krzykiem rzuciły się łapczywie na rozsypany groch. Nawet kwadrans nie minął, kiedy wszystek pożarły, do ostatniego ziarna. Zalegający w krzakach partyzanci już chcieli wyskoczyć na polanę, ale gajowy ich wstrzymał:
– Poczekajta, jeszcze chwila.
Po następnym kwadransie gęsi zaczęły się chwiać i po kolei przewracać. Kiedy ostatni gąsior także utracił równowagę, gajowy z cicha krzyknął:
– Teraz! Za łby i ukręcać!
To była uczta, którą każdy w oddziale długo wspominał. Gęsi, upieczone na malutkim ogniu, smakowały wspaniale.
Po kilku dniach udało się całemu oddziałowi przemknąć po cichu przez znalezioną lukę w okrążeniu i przenieść w inny kompleks lasów.