Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela (innaczej)
. Za którymś razem, gdy wszedłem do izby, zastałem chłopca w pozycji półsiedzącej. Rękami zakrywał głowę i jęczał: ,,boli, boli". Natychmiast zaprowadziłem go do łóżka, przebrałem w piżamę i posłałem, by próbował zasnąć. Gdy następnego dnia wszystko powtórzyło sie od nowa, postanowiłem, że nie dopuszczę do wszystkiego po raz kolejny. Gdy Michaś znalazł się w łóżku, poszedłem po doktora. Ten przez chwilę badał pacjenta, po czym orzekł, że dobrze, że zareagowałem od razu, bo inaczej pewnie wywiązałoby sie zapalenie mózgu, co może prowadzić do śmierci. Zakazał chłopcu chodzenia do szkoły i to do wakacji, przepisał jakieś leki i kazał odpoczywać. Natychmiast wysłałem depeszę do pani Marii. Zjawiła się dwa dni później. Piękna jak zawsze, jednak na jej twarzy dało się dostrzeć zmęczenie i troskę. Nic dziwnego. W końcu chorował jej jedyny syn. Powtórzyłem jej natychmiast słowa lekarza. Była przerażona, a jednocześnie szczęśliwa, że nie doszło do ostateczności. Dziękowała mi serdecznie. Dziwnie było tego słuchać. W końcu gdybym znalazł jakiś inny sposób na poprawę jego samopoczucia, może nie leżałby teraz w łóżku. Powiedziałem też o ocenach Michasia. Pani Maria z pewnością nie tego się spodziewała, ale jak każda matka, zamiast przejmować się niemieckim akcentem czy łaciną, wolała cieszyć się synem i jego bliskością. Z rozrzewieniem patrzyłem, jak siedzi przy łóżku, gładzi drobną raczkę Michasia i leciutko ociera łzę z policzka. Wiedziała, że to był ostatni moment, by pomóc chłopcu i ochronić przed nieszcześciem.
Na drugi dzień razem poszlismy do Michasia. Zastaliśmy go z podręcznikiem do matematyki w ręku, mimo iż stanowczo zabroniłem mu uczyć się i powtarzać zadane lekcje. Nieopodal łóżka leżał inny podręcznik. Tym razem do historii. Chłopiec widząc utęschnioną matkę, natychmiast uśmiechnął się. Pani Maria również nie kryła swojego szczęścia, ale zaraz spoważniała i tłumaczyła chłopcu, ze jego zdrowie jest dla niej najważniejsze i gorsze noty wcale jej nie unieszczęśliwią. Dalej mówiła, że skoro lekarz zakazał obciążania umysłu, to ma przestać nieustannie uczyć się, bo jeśli coś mu się stanie, to ona sobie tego nie wybaczy. Na końcu powiedziała, że zabiera go ze szkoły do Zalesin, gdzie będzie mógł należycie wypocząć, i nabrać ... . Tu nie dokończyła, bo Michaś, który do tej pory słuchał z szeroko otwartymi oczami, nagle wybuchnął płaczem i rzucił się matce w objęcia. A gdy zaczął wołać: ,,Kocham Cię moja najsłodsza mamo!", najciszej wycofałem się do drugiej izby. Należy im sie odrobina prywatności po tym co obydwoje przeszli, bo rozłąka z synem dała i pani Mari wiele do myślenia, a i Michaś wreszcie zrozumiał, że zdrowie jest najważniejsze, i że nie musi uczyć się aż tak bardzo akcentu niemieckiego.
Mam nadzieję, ze obydwoje nadal cieszą się dobrym zdrowiem, Michaś zna literaturę, historię, dobrze rachuje, może pisze po polsku i cieszy tym swoją matkę, która dumna jest ze swojego jedynego syna. Dziś minęło od tamtych wydarzeń kilka lat, może kilkanaścia, ale mówi się, że szczęśliwi czasu nie liczą.