Wirtualny świat
W końcu tego dokonał, to co było niemożliwe stało się faktem. Siedem lat ciężkiej pracy przyniosło wreszcie oczekiwane efekty. Zapalił fajkę i wbił wzrok w ekran trójwymiarowego monitora. Mógł odpocząć i delektować się efektem swojego przedsięwzięcia. Wrócił myślami do czasu gdy to się zaczęło. Sceny z przeszłości przebiegały mu przed oczami jak przewijana na podglądzie taśma magnetowidowa. Kiedy narodziła się ta idea? Właściwie już na pierwszym roku nauki w Cyber Akademii. Wchłaniał wiedzę jak gąbka. Znajomi ochrzcili go mianem "Bardzo Odkrywcza Głowa", w skrócie BOG i tak już zostało do dzisiaj. Był przeciwieństwem swojego współlokatora w Akalokum. Temu arystokratycznemu synalkowi tylko zabawy były w głowie. Twierdził, że jest naturystą. Paradował na golasa po pokoju. - Koniec z zakazami, koniec z krępującym ubraniem, koniec z bielizną, z szatami end - wykrzykiwał. Stąd narodziło się jego przezwisko "Szatend". Pomimo tego, że różnili się krańcowo, to jak dwa przeciwległe bieguny magnesu, przyciągało ich coś do siebie. Szatend wprowadzał ciągły zamęt w spokojnym życiu Alkalokum. BOG starał się naprawiać szkody jakie tamten wyrządził. Ta ich - można powiedzieć symbioza - zakończyła się z chwilą oddania prac dyplomowych. Główny Cybertronik Akademii ze zdziwieniem stwierdził, że oto ma przed sobą dwa identyczne teksty, dwóch różnych autorów. Po drobiazgowym śledztwie udało się ustalić prawowitego twórcę. Szatend został wydalony karnie z Cyber Akademii i powrócił do swojego bogatego tatusia. Po studiach BOG mógł bez reszty poświęcić się realizacji swoich marzeń, stworzeniu wirtualnego świata. Kompletował podzespoły elektroniczne, zbudował niezależne źródła zasilania. Następne lata upłynęły mu na modelowaniu terenu, tworzeniu algorytmu ewolucji roślin i zwierząt. Stracił rachubę czasu, noc mieszała mu się z dniem. Słońce, lampa, słońce, lampa - to były wyznaczniki jego doby. Nie obyło się bez wpadek. Mały błąd w programie o mało nie zniweczył jego pracy. Skończyło się na wyginięciu dinozaurów i zniszczeniu kilkuset gatunków roślin. Na szczęście w porę zatrzymał proces destrukcji. Z natury był niecierpliwy, dlatego nie umiał doczekać się pojawienia pierwszej inteligentnej istoty. Przeskanował swój organizm, wprowadził dropne poprawki w modelu i oto w jego programie pojawił się człowiek. Mógł wreszcie odpocząć. Nie wiedział jednak, że podobnie jak on obserwował swój świat, ktoś inny obserwował jego. - Jak tam Jozua twój wirtualny świat? - Wspaniale! Właśnie BOG stworzył swojego pierwszego człowieka.