Urodziny
Urodziny
Nie pamiętała swoich urodzinowych przyjęć z dzieciństwa. Tortów ze świeczkami, cukierków w srebrnych papierkach, prezentów, które byłyby spełnieniem marzeń ani zabaw z koleżankami.
To może dlatego tak zwracała uwagę na te swoje święta, gdy była dorosła. Lubiła kupować słodycze swoim uczniom. Pakowała je w wielką torbę i częstowała udające zaskoczenie dzieciaki, bo przecież one znały ten zwyczaj od starszych kolegów.
Tamte urodziny zapamięta na długo.
Weszła do sali, rozejrzała się po klasie. Nie widziała go w żadnej z ławek. Kiedy witała się z pozostałymi uczniami, usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Wszedł, uśmiechnął się i przeprosił za spóźnienie. Wszyscy zamilkli.
- Myślałam, że Cię nie będzie- powiedziała spokojnie i spojrzała w ekran komputera. Miał nieobecności na 4 lekcjach.
- Jestem. Nie mogłem opuścić historii- powiedział cicho i usiadł jak zawsze w ostatniej ławce.
Zaczęli omawiać temat, dyskutować o II wojnie światowej, obozach koncentracyjnych. On lubił historię. Zawsze miał tyle do powiedzenia. Pracował, odpowiadał na pytania. Kilka minut przed dzwonkiem odważyła się i powiedziała:
- W piątek są moje urodziny. Zrobimy luźniejszą lekcję.
Wszyscy odwrócili głowy i spojrzeli na ostatnią ławkę. Czekali na jego reakcję.
Zawsze tak było. Imponował im. Był starszy, bez oporu prezentował swoje poglądy. Jego pewność siebie wzbudzała respekt i wszyscy liczyli się z jego zdaniem.
- W piątek mamy chyba historię na 7 lekcji. To nic. Będę- powiedział zdecydowanie.
- Jakie lubicie cukierki?- zapytała szybko.
- Białe michałki. Niech kupi pani białe michałki- dodał.
Kilka dni później weszła do szkoły z wielką torbą cukierków. Gdy była pod salą, usłyszała dziewczęcy głos:
- Nie ma Mikołaja w szkole. Obiecał, że będzie, ale go nie ma.
Spojrzała na nastolatki stojące obok niej.
- To nic. Razem spędzimy te urodziny- powiedziała spokojnie.
Weszła do sali. Nie miała jeszcze lekcji. Patrząc w okno, zaczęła rozmyślać nad tym, jak zmotywować Mikołaja do chodzenia do szkoły. Chciała, żeby skończył podstawówkę, ale on chyba miał inne plany. Rzadko bywał w szkole, a jak przychodził, to pojawiał się na jednej lub dwóch lekcjach. Zazwyczaj poświęcał je na relacjonowanie swoich imprez z przyjaciółmi, opowieści o różnych przygodach. Przypomniała sobie, jak kilka tygodni wcześniej trafił na komisariat po telefonie dyrektorki i kolejnej ostrej dyskusji w jej gabinecie. Pamięta, że po rozmowie z policjantami wrócił do szkoły, specjalnie, by z nią porozmawiać, opowiedzieć o tym, co go spotkało. Krzyczał głośno, choć zawsze starał się panować nad swoimi emocjami w jej obecności.
-Szacunek za szacunek! Rozumie pani? Dlaczego dorośli o tym zapominają? Dorośli i nauczyciele- mówił głośno i z przekonaniem.
- Ja Cię szanuję. Przecież wiesz. Lubię Cię- mówiła spokojnym głosem, patrząc mu prosto w oczy. Chciała, by jej uwierzył i zrozumiał, że chce jego dobra. Chciała mu pomóc...
Jej refleksje przerwał dzwonek. Wiedziała, że musi skupić się na innych klasach, uczniach, problemach. Nie spodziewała się, że czeka ją niespodzianka. Miła, bardzo miła.
Kiedy kilka godzin później wyszła z pokoju nauczycielskiego, usłyszała jego śmiech. Stał na środku korytarza ubrany w zieloną kurtkę i śpiewał: Sto lat, sto lat...
Podeszła bliżej, patrzyła na jego zadowoloną twarz, promienny uśmiech. Po chwili usłyszała jego energiczny głos:
- Dzisiaj są pani urodziny. Obiecałem i jestem!
- A ja mam białe michałki - zaśmiała się głośno.
W klasie dostała pączka ze świeczką, imitującego tort, kartkę z życzeniami i podpisami wszystkich uczniów, drobne upominki. Jedli cukierki, śmiali się. Rozmawiali też o muzyce, on opowiadał o swoich przyjaciołach. Jedni byli w ośrodkach wychowawczych, inni mieli nadzór kuratora. Część z nich dobrze znała, uczyła ich przecież kilka lat wcześniej.
Była szczęśliwa i pełna nadziei, że może teraz, po tych urodzinach, zdobędzie jego zaufanie. I wreszcie uda jej się zmotywować go do tego, by skończył podstawówkę.