Upiór w operze- ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 5
Laura wróciła do domu. Mama była w kuchni, przygotowywała śniedanie.
- Jak było na nocnej warcie?- spytała Małgorzata.
- Wspaniale. Dałam godzinny koncert.
- Przed kim?
- Nie było prawdziwej publiczności. Cała pochodziła stąd.
Laura wskazała palcem głowę.
- A widziałaś w końcu tego Upiora?
- Nie, ale go słyszałam. A to już coś.
- A co z tą katastrofą?
- Była. Śpiewałam i Upiór nie mógł tego znieść i zrzucił na mnie żyrandol, ale potem się rozmyślił i mnie uratował. :)
- Ach... Ty i ta twoja wybujała wyobraźnia... Gdyby Upiór cię usłyszał, błagałby o bis, a nie zrzucał żyrandol. Ale, jak widzę, koncert się jednak udał, bo dostałaś różę od zakochanego wieliciela... Od kogo to?
- Od Raoula, że odwróciłam wreszcie uwagę Phantoma z jego ukochanej żony na siebie. ;)
- No to wicehrabia musi być bardzo szczęśliwy...
- Jest. Padł mi do stóp i całował po rękach, że oni teraz będą mieli spokój i w ogóle.
- A co na to Christine?
- Niby się cieszyła, ale tak naprawdę to ona kocha Upiora i była zazdrosna.
- No tak. Miała o co! Stanowisz dla niej groźną konkurencję.
- No ależ oczywiście. Ten talent i urok osobisty odziedziczyłam po mamie.
- Talent to może nie, ale z urokiem się zgadzam.
Kobiety zaśmiały się radośie. Uwielbiały żartować, szczególnie z POTO TEAMu.
- A tak naprawdę to od kogo ta róża?
- Przeczytaj list, to się dowiesz.
Pani Lovemour przeczytała liścik i głośno westchnęła.
- Moja krew. To wiesz co? Może zamieszkaj w operze. Przynajmniej będzie jedna buzia mniej do nakarmienia :D
- Boże! I jak tu być normalnym... Poza tym, ja bardzo chętnie przeniosłabym się do opery, ale jeden Upiór wystarczy. ;) A ty zapłakałabyś się z tęsknoty.
- No pewnie, ty mała diablico.
Matka przytuliła córkę bardzo mocno. Miały ze sobą świetny kontakt. Były najlepszymi przyjaciółkami.
- Wracasz jeszcze dziś do opery?
- Miałam taki plan.
- Kiedy?
- Po obiedzie. O! A tak przy okazji... Czy mogę zanieść kawałek ciasta panu Trefleou?
- Jasne, ale wiesz co? Mam lepszy pomysł. Zaprosimy go na obiad.
- Ale ja nie wiem, czy on...
- Będzie mógł. Jak raz na sto lat wyjdzie z tej opery do ludzi to nic mu się nie stanie.
- A jak budynek się zawali? Będzie na niego, że nie przypilnował.
- Tak. Bo dzięki niemu ta opera jeszcze stoi.
- No pewnie! ;D Pójdę go spytać, na którą go zaprosić?
- 14:00.
Laura wróciła po 10 minutach.
- I co? Przyjdzie?
- Tak. Na początku miał opory, ale go przydusiłam i się zgodził.
- I bardzo dobrze! Pamiętaj. Gdy mężczyzna nie chce czegoś zrobić, zmuś go... najlepiej szantażem... emocjonalnym.
Kobiety zjadły wspólne śniadanie. Laura opowiedziała mamie prawdziwą historię.
- Wiem, że trudno w to uwierzyć...
- Powinnaś napisać książkę. Czasami prawda może być bardziej niewiarygodna niż jakakolwiek fikcja.
- Może faktycznie to nie taki zły pomysł.
- Aha. Mam nadzieję, że pamiętasz o urodzinach taty...
- Tak, pamiętam. Wczoraj zrobiłam bukiet. Kiedy go odwiedzimy?
- Choćby i zaraz.