Upiór w operze- ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 15
Małgorzata ucałowała córkę i przyjaciółki pobiegły do opery. Zatrzymały się dopiero na pioątym podsceniu. Lidia uścisnęła mocno Laurę.
- Spokojnie- poweiedziała panna Lovemour. - Ja stamtąd wrócę. Żegnasz się ze mną, jakbym szła na wojnę.
- Bo idziesz. Pamiętaj tylko, że będziesz walczyć z przeszłością, a to nie takie łatwe. Weź to.
- Co to? Twoja szczęśliwa bransoletka?
- Pamiętasz, jak mi ją dałaś?
- Pamiętam. Byłyśmy wtedy takie małe.
- Tak. Weź to i daj Erykowi i powiedz, że we mnie też ma przyjaciela.
- Jesteś pewna?
- Idź już. No idź, zanim zmienię zdanie.
Laura uścisnęła przyjaciółkę po raz ostatni i zniknęła w ciemnościach. Dotarła do podziemnego jeziora.
- Nie ma łodzi. Co robić? Wołać go? I tak nie przyjdzie. Płynąć wpław? To chyba jedyne wyjście.
Dziewczyna zdjęła buty i miała już skakać, gdy zobaczyła, że jednak jest łódź, dobrze ukryta za skałą.
- Jak się tym pływa?
Laura wsiadła do łodzi i odbiła od brzegu.
Była już mniej więcej w połowie drogi. Łódź zaczęła się niebezpiecznie kołysać i nagle wywróciła się do góry dnem. Wpadając do wody dziewczyna uderzyła o coś głową i straciła przytomność.
Laura zaczęła powoli odzyskiwać świadomość. Potwornie bolała ją głowa. Słyszała jakieś stłumione odgłosy. Próbowała otworzyć oczy. Początkowo powieki odmawiały jej posłuszeństwa. W końcu po długim wysiłku lekko je otworzyła. Obraz był rozmazany. Po chwili dotarł do niej głos:
- Leż spokojnie i nawet nie próbuj wstawać.
Gdzie ona, do diabła, słyszała ten głos?
- Gdzie ja jestem?- spytała zachrypniętym głosem.
- W moim domu.
- To znaczy?
- To znaczy w podziemiach opery.
- Eryk? To pan?
- Tak, to ja. A kogo się spodziewałaś? Nie odpowiadaj.
- Co się stało?
- Wpadłaś do wody i uderzyłaś się w głowę.
- To dlatego tak boli. Eryku... Znów uratował mi pan skórę...
- Po tym, jak po raz drugi jej zagroziłem.
- Jak to?
- To ja wywróciłem łódkę. Myślałem, że to jakiś intruz.
- Widzi pan? Jak ja mogę obiecać, że nie wpadnę już w kłopoty skoro pan je sam na mnie sprowadza?- spytała na tyle żartobliwie, na ile była w stanie.
- Może więc, żeby zapobiec kłopotom trzeba pozbyć się ich powodu.
- Co ma pan na myśli?
- Wydaje mi się, że bezpieczniej byłoby dla pani, gdybyśmy się więcej nie spotkali.
- Proszę tak nie mówić. Ja tylko żartowałam z tymi kłopotami. Przypominam, że przez podobną decyzję leżę tu teraz z dziurą w głowie.
- Racja. To ja powinienem być ostrożniejszy. Przepraszam.
No świetnie! Jeszcze wpędziła go w poczucie winy. Jak ona to robi?
- Nie chciałam, żeby pan się obwiniał.
Laura złapała Eryka za rękę. Mężczyzna nie ktył zaskoczenia.
- Jeśli jest coś, co mogłabym dla pana zrobić...
- Dlaczego?
- Nie rozumiem.
- Dlaczego pani to robi? Czym ja sobie zasłużyłem na takiego anioła?
Czy on płakał?
- Błagam, tylko nie to. Zniosę wszystko, tylko proszę nie płakać.
Laurze napływały łzy do oczu.
- Kiedy pana poznałam, obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by z pańskich oczu zniknął smutek. Przysięgam, że nigdy nie chciałam zamienić go w łzy.
- Kochane dziecko!
Eryk rozpłakał się na dobre.
Świetnie! No po prostu pięknie!
Dziewczyna podniosła się z wielkim trudem. Siedziała teraz twarzą w twarz z Lamortem, który dławił się łzami. Pomimo całej otoczk, w środku był małym dzieckiem, które potrzebowało miłości. Laura położyła dłoń na masce, w miejscu, gdzie pewnie był policzek.
- Proszę...
Eryk zakrył twarz dłońmi młodej Lovemour. Jego gorące łzy spływały po jej przegubach. Dziewczyna uklękła przed mężczyzną i przytuliła, jak matka tuli swoje dziecko.
- Proszę się uspokoić. Teraz już wszystko będzie dobrze, obiecuję.
- Bo to wszystko przez