Ucieczka ?
Znowu to zrobił. Przyrzekał już sobie tysiące razy, że "nigdy więcej, że to był ostatni raz" i ciągle nic z tego nie wychodziło. Obiecywał sobie, obiecywał żonie, zaklinał się przed synem, kajał przed szefem w pracy. Jednak po kilku dniach dochodził do jako takiej równowagi i wszystko zaczynało się od początku. Nigdy nie przypuszczał, że tak może zaprzepaścić swoje życie. To było silniejsze od niego! - Boże! - krzyczał bezgłośnie - dlaczego właśnie ja ?!!! Czy dla tych kilku chwil, kiedy czuł się kimś, kim nigdy nie będzie, warto pozbyć się wszystkich cech czlowieczeństwa ! Stracił szacunek do samego siebie. Lękiem i odrazą napełniał go widok własnej twarzy odbitej w lustrze. Bał się ludzi dookoła, bał się własnego cienia, przerażeniem napełniały go własne myśli. Myśli, wyrzuty sumienia - to gnębiło najbardziej. Im bardziej beztrosko czuł się w czasie alkoholowych libacji, tym bardziej podłe były poranki po przebudzeniu. - Cholera, po co ja właściwie żyję - zaświtało mu w głowie. Myśl błysnęła iskierką, potem drugą, trzecią, by po chwili zapłonąć małym płomykiem. Odganiał ją jak natrętnego owada, przecież nie chciał umierać. Bał się śmierci, bał się bólu umierania. - Dlaczego ostatecznie tego nie skończysz - łomotało mu w głowie. Krzyczało, kusiło, zaprzątało uwagę. - Zgiń, przepadnij myśli nieczysta - nie znikła. Z sadystycznym zadowoleniem rozsadzała mu czaszkę, wwiercała w mózg. Czuł ją każdym nerwem swojego ciała. Walczył jeszcze kilka minut ale nie był w stanie jej pokonać. Zresztą, nigdy nie był typem wojownika. Obsesja brała górę, nie miał już sił na dalszą potyczkę. Otworzył szafkę z lekami. Były tam - trzy fiolki ze środkami uspokającymi, 150 tabletek - powinno wystarczyć. Ustawił je na stole i wyszedł do pokoju po kartę papieru. Wrócił z nią i długopisem w ręce. Fiolki hipnotycznie przyciągały jego wzrok, kusiły najprostszym wyjściem. Jeszcze się wahał, lecz jego opór był coraz słabszy. Sięgnął do torby po "szczeniaka". Czyżby ta "ćwiartka" miała wreszcie być jego ostatnią? Z determinacją odkręcił nakrętkę i pociągnął spory łyk prosto z butelki. Otworzył pierwsza fiolkę i wysypał zawartość do otwartej dłoni. Patrzył zafascynowany na małe, niepokaźne owale, które miały mu dać szansę ucieczki. Wstrzymał oddech i podniósł rękę. Tabletki wypełniły mu usta. Łyk czystej pozwolił przełknąć zawartość. Z drugą i trzecią fiolką poszło już jak po maśle. Chwycił długopis i zaczął pisać: " Kochani! Wiem, że jestem dla Was ciężarem, że zatruwam Wam życie. Bardzo chciałbym ale nie potrafię się zmienić. Postanowiłem uwolnić Was od mojej osoby. Nie będzie już więcej nieprzespanych nocy, awantur, kłótni o pieniądze. Kocham Was i nie chcę być więcej zmorą Waszego życia." Podpisał kartkę a spływające z oczu łzy rozmywały litery , na które padły. Położył się na kanapie i czekał . Powoli zaczynał zapadać w ostatni sen. W ostatniej chwili desperacji chciał iść do łazienki i zwrócić białe szleństwo. Jednak nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Zwalił się ciężko na podlogę. - Uciekłem! - zdążył jeszcze pomyśleć ... i uciekł naprawdę ?