Trzy.
, szukając w torebce gorączkowo czegokolwiek różowego czy kwiecistego. Torbę też nosiłam teraz inną, moją. Jasna cholera.
Nie zauważyłam, że w pośpiechu coś mi upadło. Ironicznie, były to papierosy. Jeszcze bardziej ironicznie, podniósł je chłopak z jaskółką na ręce.
- Możesz je sobie wziąć - powiedziałam płaczliwie. Zagryzłam wargi, wlepiając się we wnętrze torebki ze zrezygnowaniem.
- Dziękuję, rzuciłem. Jakiś miesiąc temu. - Podniosłam na niego wzrok, zaskoczona. Byłam prawie przekonana, że się przesłyszałam albo wyobrażam sobie całą tę sytuację. - Podobają mi się twoje włosy.
Włosy. Włosy. Włosy. Nasze włosy. Jej włosy. Odetchnęłam i zaśmiałam się z ulgą. Uśmiechnął się i zauważyłam, że ma bardzo ciepły uśmiech. Zaryzykowałam, że weźmie mnie za wariatkę:
- Nie chcesz papierosa?
- Nie - pokręcił głową pogodnie. - Nie palę. Ale może pójdziemy na kawę?
Poczułam rękę Tomka na swoim kolanie, zmartwione spojrzenie Pani Aldony i cudowne uczucie Jej włosów łaskoczących mnie po czole. Uśmiechnęłam się.
- Z przyjemnością.