SUperman nie umie umrzeć.
Paweł krzyczał. Uściślając-praktycznie wrzeszczał. Brak jakiegokolwiek artykułowania dźwięków podczas sprawdzania możliwości ludzkiej krtani, nadawał sytuacji komizm z wyrazem tragizmu. Oj tak..tragizmu wręcz przerysowanego! Przed oczyma ma się wtedy obraz rodem z komiksu, gdzie superbohater, najbardziej 'naj'( gdzie 'naj' oznacza jeszcze większe 'naj' i nie ma możliwości że znajdziesz lepsze 'naj') umiera.
UMIERAAA! Nie tak że na chwile. Nie tak, że wstanie bo ma moc większą od jakiś tam prawideł ziemskich. Zdycha i kurwa jego mać nie wstanie za skurw.. Reasumując-Paweł darł ryja jak ostatecznie i nieodwracalnie zdychający 'najsuperowszy' SUPERnaj. Justyna nie miała jednak możliwości poobcowania z komizmem. Tylko tragicznie się bała, w sposób chyba nazbyt zaangażowany sytuacyjnie i emocjonalnie, ponieważ stwierdziła z całkowitą stanowczością, znaną tylko Justynom, że przestanie żyć. I dopięłą swego. Jej upartość i konsekwencja w działaniu były na tyle silne że Jej trup bał się jeszcze bardziej. Ale jak się bał!?! Chodził w te i wewte, pocierając kurczowo zimnymi od zejścia dłońmi! Mało tego! Strach manifestował poprzez recytację, dodam że konwulsywną, daty własnych narodzin.(!) Marcin w miarę spokojnie przyglądał się Pawłowi i tworowi konsekwencji, znanej tylko Justynom. Jednak obraz Wrzeszczącego i nowonarodzonego Zmarłego nie był mu zbyt obojętny. Ba! Zaangażował go emocjonalnie wbrew własnej woli. Umarł i zaczął papugować kurczowe pocieranie dłoni Bożyszcza Samobójców, co wywołało mimowolny, mimiczny skurcz Narratora, lecz poczucie własnej Wartości i Wiara w indywidualizm przywróciły Go do funkcji życiowych. Nie był co prawda już tym samym Marcinem, ale żył. Fakt.. owe funkcje działały i wiedział że jak będzie się chciał wypróżnić to zasra kibel aż miło ale Wiara i Wartości nie są tanie i upomną się o zapłatę. Ugoda? Nie miał waluty przetargowej. Mogł tylko, w ramach rekompensaty, zadośćuczynienia bądź lichwiarskiej opłaty za wtórny żywot, przystroić armaturę sanitarną,brązowym i przeważnie lepkim materiałem pochodzenia jelitowego. Paweł lekko się zakrztusił, przerywając dźwiękową ekspresję na pare sekund. Odkaszlnął, wypluł plwocinę i zaczął zabierać się za ponowne kultywowanie wiary w decybele i nieartykułowany przekaz. Nie było mu to jednak dane..Wiara i Wartości, w zmowie spisanej notarialnie z Narratorem, stanowczo zaprotestowały.
Postulatów było wiele, chociażby sprzeciw w wykropkowaniu słowa-skurw.. i jawnego używania w tekscie słów niecenzuralnych ale na piedestał wyniósł się(sam z siebie) postulat o umieraniu-lecz nie-umarciu. Narrator jako adwokat WiW(w), starał sie uzmysłowić Trupowi Justyny, Marcinowi i Pawłowi że umieranie na zawołanie ma słąbą siłę przebicia.