Śpiąca Wenus
Nie pamiętam tylko dialogów, chyba się do siebie w ogóle nie odzywaliśmy. Kiedyś, jej z kolegami dokuczałem, tzn. koledzy dokuczali, a ja musiałem się do nich przyłączyć w imię męskiej solidarności. Takie końskie zaloty. Powiedziała, że ich rozumie, bo to skończeni idioci, a do mnie ma żal. Już nigdy więcej jej nie dokuczałem. Czasem tylko puszczałem do niej oczko, ale to nie było nic złośliwego.
Uwielbiałem, gdy mnie wołała do gry w gumę. Porzucałem dla niej kolegów-idiotów i grę w piłkę, żeby robić za słup. Nie mogłem się wtedy napatrzeć na jej zgrabne nogi i falującą spódniczkę. Raz poszedłem do niej po lekcje, a ona była w samych rajstopach. Wyglądała jak Wenus z Milo.
Na naszym podwórku była taka jedna, która wołała nas w krzaki, żeby pokazać nam cipkę. Była brzydka i zaraz biegliśmy na skargę do jej matki. Dostawała publicznie skakanką, ale za jakiś czas znowu wołała nas w krzaki. Teraz ona jest samotną matką, wychowującą dziecko.
Kiedy moja pierwsza miłość zaczęła poważnie myśleć o życiu, ja pojechałem na koniec świata.
Nadeszła wiosna. Tak cichutko i niepostrzeżenie, że nawet nie zauważyłem jej pierwszych oznak. Ominęło mnie Boże Narodzenie, Sylwester, Nowy rok, Walentynki, ale nie ominęła mnie twarz lekarza w bardzo dużym przybliżeniu i seria trudnych pytań:
- Jak się pan nazywa?
- Bruno
- A dalej?
- Sam nie wiem, co będzie dalej. Może pan mi powie?
- Czym pan się zajmuję?
- Jestem przegrywem.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że jestem życiowym przegrywem.
- A z czego pan żyje?
- Jestem na utrzymaniu Asi. No i jeszcze mam mój GSN…
- Kto to jest Asia?
- Moja miłość...
- Wie pan, że tym razem miał pan dużo szczęścia, jak na przegrywa?
- Naprawdę?! A co z tą dziewczyną?
- Proszę dużo wypoczywać...
Ból i ciemności
GSN! Co się dzieje z moim masochistycznym tworem, moją torturą? Galeria Sztuki Niechodliwej, która ma mi codziennie przypominać, że splendor, helikoptery i inne hegemonie są dla wybrańców, półbogów, a dla takich jak ja, niedoszłych artystów jest właśnie artystyczny niebyt – GSN.
Ułożyłem wiersz i powtarzam go w głowie, żeby nie zapomnieć. Czasem wymyślam fajne rzeczy i szybko zapominam.
To dobrze, że jest noc
Wyglądasz jak kompilacja Matki Boskiej,
mojej matki i przeciętnej kobiety
spotkanej w barze albo na przystanku,
gdy słabe, pomarańczowe światełko
na chwilę rozświetla twoją twarz.
- Szkoda że to wszystko trwa tak krótko! -
przerywasz ciszę, a ja się rumienię.
- Dobrze, że jest noc – odpowiadam.
Chyba się uśmiechasz, biorąc moją rękę
i kładąc ją na swojej piersi,
żebym wreszcie poczuł się pewniej.
- Można ciebie odczytywać na różne sposoby -
mówi któreś z nas,
a ja pozwalam ci zgasić papierosa
na mojej dłoni, ponieważ każda miłość
powinna kończyć się bólem