Śmierć za sterem (Rozdział 2)
Piracka fregata pruła przez morze, walcząc ze sztormem. Żagle pełne były dziur, a okręt niebezpiecznie bujał się. Burza wyczerpywała załogę. Kapitan stała przy sterze. Jej długie, ciemne włosy nasiąknęły morską wodą. Zaledwie szesnastoletnia dowódczyni statku miała na imię Eliza. Wydała rozkaz zwinięcia żagli, ledwo słyszalny przy akompaniamencie grzmotów i huku morza. -Mamy dość!- krzyknęła jedna z załogantek. Na statku pływały wyłącznie kobiety. -Zawińmy do portu- poprosiła ostro pierwszy oficer. -Nie poddawajmy się!- krzyknęła Eliza. Ścigały bowiem okręt jej byłego narzeczonego, który okrutnie porzucił ją przed ślubem. Elizą kierowała żądza zemsty. Poza tym bardzo ważny był dla niej honor i duma. Podburzone dziewczyny wyjęły szpady i inne bezwzględne metalowe przedmioty. Z ukrywanym lękiem zaczęły zbliżać się do kapitana. -Bunt?- zapytała tylko Eliza. Przewidziała, że stanie się to prędzej czy później, ale i tak było to niemiłą niespodzianką. Jedna załogantka, drżąca ze strachu i zimna, kiwnęła głową. -Opuszczę statek z godnością- odparła chłodno kapitan, dusząc w sobie chęć, by nie zrobić tego, co zamierzała. Zeszła pod pokład. Po chwili statkiem wstrząsnęła eksplozja... * * * Patrick, śmiejąc się pod nosem z naiwności kapitana, ukrył siostrę Eshter w zęzach. Niechętnie dołączył do załogi, zwłaszcza, gdy okazało się, że czeka go wyjątkowo długi rejs z niewielką ilością przerw. -Hej, jestem Alan, a ty? Też niedawno dołączyłem do załogi- powiedział jakiś sympatyczny chłopak. -Patrick- odparł ponuro. Alan w odpowiedzi zaczął mówić o swoich przygodach na morzu. Patrick poczuł, że zaczyna mu dokuczać choroba morska i czym prędzej się oddalił. Wieczorem odwiedził siostrę. Zrobił jej ciasną kryjówkę za jakimiś skrzynkami. Było tam mokro i obrzydliwie, ale nic lepszego nie przyszło mu do głowy. Przyniósł jej trochę żywności i niemal wybiegł na górny pokład- nie mógł wytrzymać w zęzach, zwłaszcza, że znowu zaczęła mu doskwierać choroba morska. -Dokąd to? Nie miałeś przypadkiem pomagać w kambuzie?- zatrzymał go James. -Kambuzie...?- zdziwił się Patrick. -W kuchni!- wyjaśnił mu Alan, który w zaskakująco krótkim czasie zaprzyjaźnił się z Jamesem. -Poszedłem się przewietrzyć- odparł i szybko się oddalił. -Właściwie to dlaczego ten szczur lądowy jest członkiem załogi?- zastanowił się Alan. -To sierota bez żadnego majątku. Z tego, co wiem, ma młodszą siostrę, ale została w porcie. -Kobieta na pokładzie przynosi pecha- pokiwał głową Alan- Dlaczego kapitan w ogóle przyjął go do załogi?! -Mówi, że ma swoje powody- zastanowił się James. * * * Następnego dnia około południa jeden z marynarzy zauważył niewielka jednostkę płynącą prosto na "Joannę". Okazało się, że to niewielki, acz zwrotny i szybki slup, który dostarczył im banderę. -Nareszcie- uśmiechnął się James. Alan energicznie pokiwał głową. Bandera była czarna. Widniał na niej kapitan stojący za sterem. Obok znajdowała się śmierć trzymająca dłoń na jego ramieniu. W drugiej miała kosę. -Bandera na maszt!- uśmiechnął się kapitan. * * * Na samotnej skale niedaleko pewnej wyspy stała kobieta. Jej długie włosy były mokre, a ona cała zalewana przez fale. Pomyślała o swoim byłym narzeczonym. -Nienawidzę cię i zemszczę się, Edrinie Discord!- krzyknęła z wściekłością.