Sen na jawie, czy jawa we śnie?
Czy mieliście, kiedyś uczucie, że to, co się wam śni, dzieje się naprawdę? To, co dzieje się u mnie od jakiegoś czasu zaczyna już na poważnie działać mi na nerwy – choć tak pisząc, o tym, wywołuje „to” wielki uśmiech na mojej twarzy.
Od jakiegoś czasu, a dokładnie od początku stycznia w swoich snach robię dziwne rzeczy. Krótko mówiąc biję każdego, kto - powiadając kolokwialnie - się napatoczy. Podczas pierwszych snów tego typu kończyło się tylko na potyczkach, czyli lekkim klepnięciu przeciwnika – najczęściej mojego męża. Rozumiem, gdyby był winny, napsocił coś poprzedniego dnia. Jednak, biedak jest ostatnio aniołkiem.
Podczas kolejnych, następujących po sobie nocach moja agresja coraz bardziej postępowała i postępuje.
Wśród jednego z takich snów goniłam go wokół posesji. Zaczęło się od bramy, potoczyło do klatek dla królików, gdzie zmuszona byłam zmieścić się w szczelinie płotu. Potem biegłam za nim za sztachetą w dłoni, którą wcześniej sobie wyrwałam, żeby oczywiście mu przyłożyć. Następnie minęłam w biegu zdezorientowanego psa i dorwałam bogu ducha winnego małżonka przy bramie, by tam solidnie zbić go deską od płotu.
Kiedy się obudziłam, poinformowałam oczywiście Męża o moim śnie. Gdybyście widzieli jego minę.
- Od jutra śpię na podłodze – powiedział, śmiejąc się.
Nastała kolejna noc. Położyliśmy się i przytuleni powoli odpłynęliśmy ku krainie Morfeusza, bym mogła po chwili zacząć śnić. Tej nocy moje „bojowe sny” powróciły, jednak przybrały na sile. Już nie wiem, o co poszło. W każdym bądź razie musiałam się, na swojego biednego męża bardzo zdenerwować. We śnie zamachnęłam się z całej siły, celując w jego lewy policzek ( lewą ręką lepiej biję – to sprawdziłam, kiedyś na żywo na szefie swojego ojca) trafiłam prosto w ścianę. Już nie wspomnę o skutkach tego snu. Dzisiaj piszę z obandażowaną ręką i sporym bólem w palcu wskazującym. Skończyło się na wizycie w przychodni i diagnozą – zwichniętego nadgarstka.
I tu jest miejsce na moje pytanie: czy macie, czasami takie wrażenie, jakby to, co się wam śni, było realne? Ja, jak najbardziej TAK!!! Powiem, więcej! Są momenty, kiedy mój sen jest bardzo rzeczywisty. Są sny na jawie, kiedy czuję dotyk, powierzchnię którą dotykam. Bardzo lubię takie sny. Nawet nie wiecie, jak wtedy odpoczywam.
Co nie zmienia faktu, że jeśli nie przestaną mi się śnić takie sny, jak teraz, to nie długo zrobię sobie, albo mężowi krzywdę. W gruncie rzeczy siebie już skrzywdziłam.
Ja już nie liczę snów, kiedy wydawało mi się, że leżę zbyt blisko ściany i odpychałam się tak do momentu nagłej i bolesnej pobudki na podłodze. Nie lubię tylko snów zapowiadających chorobę. Tak, tak są takie. Zawsze wtedy czuję się przywalona dużymi, plastikowymi klockami, które walą się na mnie, ściskając i przygniatając moje ciało. Wtedy wiem, że nadchodzi choroba – najczęściej jest to przeziębienie. Kiedy zbiera mi się na grypę żołądkową ( raz na rok ) goni mnie Gargamel – straszny dziadek z bajki. W dzieciństwie przerobiłam z nim prawdziwą batalię w snach. Do tego dochodzi ból w plecach.
__________________________________________________________________________________________________
Takie małe co nieco, dla miłośników humoru:)