Rozdział I. Przystanek Lublin
Znów znajdowała się na dworcu. Wszyscy ludzie wytykali ją palcami i wykrzywiali usta z niesmakiem. Niektórzy się zatrzymywali, inni obchodzili ją szerokim łukiem. Rozglądała się dookoła i nie potrafiła dostrzec nikogo i niczego znajomego. W pewnym momencie dostrzegła, że jest półnaga. Na nogach miała wyzywające pończochy i bardzo wysokie, czerwone buty na obcasie. Krótka, przylegająca do ciała spódniczka nie pozwalała jej nic zrobić. Każdy najdrobniejszy ruch powodował podwijanie się jej do góry i odsłonięcie intymnych części ciała na publiczny widok. Dłońmi zakrywała piersi i nerwowo szukała wzrokiem swojej torby. Nie miała przy sobie żadnych rzeczy, nawet bluzki, którą powinna mieć przy sobie. Czuła się szalenie bezbronna. Nie mogła nic zrobić, ani uciec, ani się przebrać…
Nagle przeszył ją zimny dreszcz. Coś było kompletnie nie tak. Ludzie przestali zwracać na nią uwagę ale ich twarze pozostały wykrzywione przez grymas szyderstwa. Świat zaczął wirować. „Nie mogę zemdleć!” – Krzyczał jej umysł. I wtedy go zobaczyła. Wszystko wróciło do normy poza jej ciałem. Miała wrażenie, że serce wyskoczy jej z piersi a grunt usunie się spod stóp.
Stał na drugim końcu dworca. W rękach trzymał jej bluzkę. Na ustach miał ten sam uśmiech, co zawsze, gdy była od niego zależna. Płakała. Płakała gorzko i długo, ale z jej oczu nie wypłynęły żadne łzy. Musiała mieć gorączkę.
Pod wzrokiem jego zimnych jak stal, niebieskich oczu miękły jej nogi. Ciemne włosy opadały mu miękko na czoło. Szerokie brwi zmarszczyły się nieznacznie w akcie zemsty. Postąpił pierwszy krok do przodu i zatrzęsła się ziemia. Zaczął iść w jej stronę a ona nie mogła się ruszyć. „Nie!” – szepnęła gorączkowo… „Tylko nie teraz, nie tutaj!”. Zbliżył się do niej i dotknął jej policzka…
Gdy się obudziła czuła gorące parzenie na skórze, tuż pod okiem. Tak jakby ktoś właśnie ją uderzył. Usłyszała, odgłosy awantury. Za oknem robiło się już ciemno. Mężczyzna miał ciepły, niski głos, mimo że jego ton był ostry. Kobieta była zdecydowanie bardziej zimna i bezwzględna. Nie mogła rozróżnić o co się kłócą, ale domyśliła się, że to jej siostra i jej „facet”. Podeszła cichutko do drzwi, próbując się zorientować, czy to przypadkiem z jej powodu się kłócą. Jej obawy nie okazały się bezpodstawne.
- Nie chciałaś jej znać, nie pamiętasz już? – Wysyczał mężczyzna. – Co ona tu w ogóle robi?
- Odebrałam ją z dworca to wszystko. - Zaczęła się tłumaczyć. – Nie miała dokąd pójść, więc zaproponowałam jej ciepły posiłek, łóżko i to wszystko. Adamie, to moja siostra! – Wykrzyknęła ostrzegawczo.
- Tak, ale pamiętasz, co się działo, gdy byłyście razem? Nie chcę, żeby zmąciła nasz spokój. Nie teraz, kiedy jesteś w ciąży – dodał bardziej czule.
- Nic się złego nie dzieje kochanie, naprawdę. – W jej głosie dało się wyczuć zapewnienie. – Obiecuję ci, że nic złego się nie stanie.
Iza odeszła od drzwi i pospiesznie się ubrała. Była zła na siostrę, że powiedziała temu fagasowi wszystko, że zdradziła ich rodzinne tajemnice. On jeszcze jej nie znał, a już nie chciał jej w swoim domu. Wyjęła ze swojej torebki kartkę, długopis, napisała szybko notkę i zostawiła ją na łóżku. Otworzyła okno i przerzuciła przez nie torbę, a następnie sama się prześlizgnęła.
Było trochę chłodno. Żałowała, że spotkała się z siostrą. Wołałaby się tego wszystkiego nie dowiedzieć. Bardzo chciała zamknąć za sobą przeszłość, ale nie mogła, gdy przestała być tajemnicą. Miała wrażenie, że mogła ją pokonać tylko wtedy, gdy nie przeniknie do teraźniejszości a Agata wszystko wygadała swojemu chłopakowi. „Wszystko!”