Rozdział 3.
- Słychać pukanie do drzwi. To zapewne oni. Marianno co tu jeszcze robisz. Idź szybko otworzyć. Nie pozwólmy by goście czekali.
Klara słysząc słowa mamy wywruciła tylko oczami, dziwiąc się jak można tak przeżywać, czyjś przyjazd. Spróbowała wymknąć się cichaczem jednak mama udaremniła jej starania gdy tylko zauważyła jej zamiary.
- A panienka dokąd. Nawet nie myśl, że dzisiaj się wymkniesz do swojego pokoju i tam będziesz czytać książki. Ktoś bardzo chcę cię dzisiaj poznać. I mam nadzieję, że równie mocno co ja nie chcesz go zawieźć.
Klara tylko uniosła ramiona w odpowiedzi, wpatrując się z wyraźnym zdziwieniem na swoją rodzicielkę. Nie miała kompletnie pojęcia , co też Jadwiga zaplanowała.
- Zatem zostajesz?
- A mam inne wyjście?
- Cieszę się, że się rozumiemy. Przygładź sukienkę i pamiętaj o uśmiechu. Nie możesz mieć takiej grobowej miny.
Klara uśmiechnęła się najszerzej jak umiała, starając się przy tym wyglądać naturalnie.
- O teraz ładnie. Ale jestem stremowana.
- Widać, że to nie tylko sukienka Cię tak opina - wyszeptała Klara półgębkiem
- Coś mówiłaś?
- Ja, skądże. To tylko wierzby tak szeleszczą złowrogo.
- No ja myślę. Tadeuszu mój drogi tak się cieszę, że Cię widzę. A to zapewne twój wnuk Stefan. Jak zmężniał Pamiętam Cię z lat dzieciństwa.
- Dokładnie to on. Coś się stało, wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. - zapytał Tadeusz niespodziewanie, wpatrując się z niepokojem na swego wnuka, który wpatrywał się w Klarę, jak zahipnotyzowany.
- Wszystko w porządku - odpowiedział młody mężczyzna.
- Proszę usiądźcie i rozgośćcie się. Za chwilę podadzą kolację
- Dziękujemy.
- A teraz prosimy wszystkich o uwagę, a zwłaszcza ciebie Klaro, gdyż mamy dla was bardzo istotną nowinę. Bardzo nas raduje fakt, że nasze rodziny już na zawsze się połączą dzięki zaślubinom dwójki bardzo ważnych dla nas osób Klary i Stefana.
- To o mnie mowa? - zapytała dziewczyna z niedowierzaniem.
- Ależ oczywiście córeczko. Prawda, że się cieszysz?
- Wcale. Nie zamierzam wychodzić za mąż za tego kogoś.
- Stefana kochanie. Stefana.
- Tego Stefana. Nie mam zamiaru poślubić. Ani w tym, ani w przyszłym życiu, w żadnym. - zawołała Klara, wstając nagle z krzesła.
- Wracaj tu do mnie natychmiast.
- Ani mi się śni. Żegnam ozięble. Ciebie i przybyłych gości. Adieu.
- Przepraszam bardzo za jej zachowanie. Coś musiało się stać. To do niej nie podobne. Zawsze jest bardzo spokojna.
- Nie przejmuj się Jadwigo. Wszystko w porządku.Pozwól jej przetrawić dzisiejsze wieści. Wkrótce wszystko się wyjaśni i naprawi. Zobaczysz.
- Dziekuję Tadeuszu bardzo doceniam twoje wsparcie.
- Nic się nie stało. Prawda Stefanie.
- Tak wszystko w porządku.
- No widzisz nie ma powodu do zmartwień.
- Dziękuję. Też myślę, że będzie dobrze. Mimo wszystko pójdę sprawdzić, co też strzeliło jej dzisiaj do głowy.
- Klaro otwieraj.
- Nie.
- Otwórz natychmiast.
- Nigdy w życiu, wiem że chcesz mnie zbesztać.
- Oj nawet nie wiesz jak bardzo.
- Dlatego nie otworzę. Zamknę się tutaj choćby i na wieki.
- Dobrze Klaro. Już jestem spokojna i objecuję, że nie bedę cię besztać. Proszę otwórz kochanie.
Uchylają się drzwi.
- Co to miało znaczyć?
- Obiecałaś
- Dobrze postaram się wyrazić to inaczej.
- Czemu nie chcesz ślubu ze Stefanem. To bardzo przystojny i porządny mężczyzna.
- Nie wątpię. Jednakże kocham innego.
- Cóż to za wymysły. Przecież praktycznie nie wychodzisz z domu. Jeszcze wczoraj wszystko było normalnie, a dzisiaj już jesteś zakochana.
- To nie żadne wymysły. Kocham innego. O mało nie potrącił mnie karocą, gdy szłam do kościoła i tak też się zaczęło.
Prędzej umrę, niż poślubię innego.
- Zbyt poważne słowa jak na twój poważny wiek. Z