Que debemos pasar tiempo juntos. Tom II. Rozdział 8
Już godzinę siedzieli w jego samochodzie. Żadne z nich nic nie mówiło. Nie byli w stanie wydusić z siebie ani słowa. Po jej policzkach spływały gorzkie łzy. Nadal w głowie dźwięczały jej słowa lekarza. Tak bardzo chciała cofnąć czas. Chciała, żeby to była anemia. Niestety nie była nią. Po raz kolejny odtwarzała w głowie scenę zaistniałą w gabinecie.
Lekarz kazał im usiąść przed sobą. Mówił spokojnie, starając się stosownie dobierać słowa.
- Pani Judyto, czy miewała pani w ostatnim czasie uczucie słabości, utratę siły czy też krwawienia na przykład z nosa?
- No tak, miałam. Ale tyle się ostatnio działo. Miałam zaliczenia na uczelni, rozumie pan. Nie dbałam o siebie. Teraz to się zmieni - mówiła jednym ciągiem nie dopuszczając do siebie głosu mężczyzny.
- Ma pani bardzo wysoki poziom leukocytów.
- Co to oznacza, panie doktorze? - spytał przerażony Kajtek.
- To mi wygląda na białaczkę - to był bardzo poważny cios. Po policzkach dziewczyny od razu popłynęły łzy.
- Konieczne będą dalsze badania, aby określić rodzaj i zaawansowanie choroby. Wiem, pani Judyto, że jest pani w ciąży.
- Tak - odpowiedziała cicho. - Czy coś z dzieckiem jest nie tak? Brakuje mi witamin? Ja obiecuję będę o siebie dbała - powiedziała, jakby nie przyjmując do wiadomości usłyszanej wcześniej diagnozy.
- Pani Judyto. Przykro mi to powiedzieć. Proszę mi uwierzyć będzie najlepiej jeśli usunie pani ciążę - nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Obcy jej człowiek chciał żeby usunęła cud noszony pod swoim sercem. Nie chciała więcej słuchać. Miała dość. Wybiegła, a zaraz za nią jej ukochany.
Teraz, siedząc w jego samochodzie wiedziała, że to nie był sen. To się naprawdę wydarzyło.
- Jutka? Możemy porozmawiać? - zaczął nieśmiało Kajtek.
- Nie kochanie. Proszę cię jedźmy do ciebie i po prostu połóżmy się. Nie chcę już dzisiaj o niczym rozmawiać. Dobrze?
Cóż miał odpowiedzieć. Nie chciał na nią naciskać. Sam miał mieszane uczucia. Już wiedział, że czekają ich bardzo trudne dni. To nie był żart. Jego dziewczyna ma raka. Jeszcze nie wiedzą, jaka jest jego postać, ale już wiedzą, że mają potężnego przeciwnika.
Chwycił ją za rękę i bez słowa przekręcił kluczyki, tkwiące od dłuższego czasu w stacyjce. Dźwięk silnika przepędził panującą ciszę. Jechali znajomą im drogą ku leśniczówce. Czy jednak czekająca ich droga poprzez walkę z chorobą będzie prosta i łatwa?
***
Spała, a przynajmniej tak mu się wydawało. Była taka chuda i blada. Widać było, że jest zmęczona. Nie mógł dopuścić do siebie myśli o jej chorobie. Późnym wieczorem zapukał do pokoju Inki i pożyczył od niej jej laptopa. Musiał, jak najszybciej dowiedzieć się czegoś więcej o tej chorobie.