Przerwane dzieciństwo.
Rosjanie strzelają od południa, „katiusze” stoją w Luboniu. Nasza kamienica była zbudowana z pruskiego muru. Odłamki pocisków trafiały w nią niebezpiecznie, no i ten ogień… Zimno, śnieg wokół, a mama z siostrami i Stefkiem szykują sanki, na nich leży pierzyna, trochę najpotrzebniejszych rzeczy i pamiątek. Sama powiesiłam sobie na szyi piłkę, w rękach trzymałam swoją najpiękniejszą lalkę. Byłam gotowa do drogi. Zdenerwowana mama, kiedy zobaczyła mnie taką obładowaną, wyszarpnęła mi lalkę i piłkę i rzuciła je w kąt piwnicy. Rozpłakałam się, wciąż byłam dzieckiem, które tęskniło za prawdziwym dzieciństwem!
Później dowiedzieliśmy się, że tej właśnie nocy nasz dom wraz z dobytkiem spłonął...
Mama dowiedziała się, że w dzielnicy Świerczewo stoją puste, niewykończone, poniemieckie bloki. Udałyśmy się więc w tym kierunku. Trzy kobiety, dziewczynka i chłopak ciągną wyładowane sanki, nad nimi pociski strzelane w kierunku uciekających na Cytadelę Niemców. Świst był przerażający…W ogniu artyleryjskim przeszliśmy naszą ulicę , wszędzie ten sam widok: podziurawione domy…Kiedy w końcu , przemarznięte dotarłyśmy na miejsce, było ciemno i groźnie, tylko biel śniegu wlewała w nasze serca odrobinę optymizmu. Bloki rzeczywiście były niewykończone, zbudowane z czerwonej cegły, miały spadziste dachy – tylko okna nie były jeszcze zamontowane, więc ziąb był nie do wytrzymania. Schroniło się tam w sumie 11 osób. Rano głód wypędził nas na poszukiwanie żywności. Każdy poszedł w innym kierunku. Znaleźliśmy w piwnicach trochę ziemniaków, trochę marchwi i buraków. Mamy zdobyły chleb i groszek w puszce od żołnierzy. To był znak, że z głodu nie umrzemy. Zupa na wyciągnięcie ręki, a tu okazało się, że nie mamy garnka…W końcu znalazłyśmy i garnek. Tułałyśmy się po wielu mieszkaniach, jeśli już trafiłyśmy na takie w którym były meble, szybko okazywało się, że wrócili byli właściciele lub ten sam lokal spodobał się oficerom rosyjskim. Po kilku dniach mama wynajęła pokój z kuchnią w sąsiedniej dzielnicy. Moje starsze siostry nosiły na rękawach białe opaski z czerwonym krzyżem. Pomagały w szpitalu, opiekując się rannymi. Opaski te spełniły niespodziewanie inną rolę. Chroniły je przed żołnierzami radzieckimi, którzy gwałcili Polki, mimo, że groził im za to sąd wojenny. Dla sanitariuszek mieli nieopisany respekt.
23 lutego 1945 roku Poznań został oficjalnie wyzwolony.
Moje dzieciństwo skończyło się… W ciągu roku ukończyłam całą podstawówkę, było naprawdę ciężko…Potem moje kobiety posłały mnie do szkoły krawieckiej, bo naprawdę ładnie szyłam. Niestety, ktoś mało odpowiedzialny włączył do programu nauczania w tej szkole, język francuski, jako niezbędny w pracy krawcowej. Wiele dziewcząt połamało sobie zęby na tym francuskim, ja także…Miałam 17 lat, kiedy wydano mnie za mąż. Chłopak, który kręcił się w pobliżu był sympatyczny i wesoły, ale ja nic nie wiedziałam o miłości&hellip