Polityka - #2 Polityka Ucieczki
Słuchałem. Krew w moich żyłach stawała się coraz zimniejsza, podobnie jak pot występujący na plecach, czole i klatce piersiowej. Zwilżyłem zaschnięte gardło wodą mineralną i zapytałem:
- Co to wszystko oznacza?
- Oznacza to, że zechcą pana wrobić w zamordowanie dwóch osób. Jeżeli pan zniknie, to być może będzie im wystarczyć fakt, że nie ściga pan po sądach mężczyzny, który pana postrzelił i zgodnie z prawem powinien za to odpowiedzieć. Trudno przewidzieć jak zachowają się skorumpowane sądy, na które łatwo wywrzeć nacisk. Z kolei tamtym tego typu rozgłos w mediach jest potrzebny. Przecież są ciemiężeni i nienawidzeni, nie? Potrzebują silniejszych struktur politycznych, które mogą więcej… Myśli pan, że zdecydują się na budowę politycznej tożsamości w tradycyjny sposób? Ha... Być może według ich tradycji.
- Ja pierdolę. Niech mnie pan obudzi.
- Panie Macieju, to nie sen. Dzwoni pan do mnie z nowego numeru. Nie jest pan głupi. A raczej ostrożny. Nad wyraz ostrożny. Odrzekłbym panu ze spokojem, jako osoba, która ma z tym wszystkim co tutaj się dzieje wiele wspólnego, że od razu poinformowałbym pana, gdyby coś się w tej sprawie zmieniło. Możemy jednak nie mieć ze sobą kontaktu. Nie wiem co pan ze sobą teraz zrobi, jednak proszę uważać także na swoich znajomych.
Cisza. Nie zrozumiałem.
- Strzelanina, raczej ekscentryczny adwokat, ciąganie po sądach. A potem cyk. Nie ma pana. Domyślam się, że wyjechał pan bez słowa. Jutro… Po jutrze… Znajomi gdzieś wyczytają o strzelaninie ze stacji. Jak to wygląda z ich perspektywy?
Dalej się nie odzywałem. Natłok. Natłok pierdolonych myśli. I strach, niepewność, bezsilność. Wszystko to mieszające się z bezkresnym wkurwieniem. Trzeba było działać. - Da mi pan jakąś radę? – zapytałem spokojnym tonem.
- Tak. Jak już zabijać, to wszystkich.