Pocztówka
Sontag 26sten Juli
Obudziłem się chwilę po dziesiątej, mimo wypitego alkoholu głowa wcale mnie nie bolała i gdyby nie to potworne pragnienie i ziołowy posmak w ustach mógłbym przysiąść, że wczoraj nie wypiłem ani kieliszka. Powoli zwlekłem się z łóżka, podszedłem do kranu i nalałem sobie szklankę wody. Od razu poczułem się lepiej. Szybko umyłem się i założyłem czyste ubranie. Następnie założyłem kapelusz i wyszedłem z mieszkania. Chwilę później byłem już na dole. Mimo słonecznej i ciepłej pogody uliczki świeciły pustkami, zapewne pobożni i stateczni mieszkańcy Langfuhru ruszyli do światyń w zależności o wyznania katolickiej Herz Jezu lub ewangelickiej – Heilige Georges. Jednak zamiast dołączyć do rzeszy wiernych, po wyjściu z budynku skręciłem w lewo a potem ruszyłem w górę Hochstriess. Była tam przyjemna restauracyjka i mały hotel o nazwie „Prinzes Viktoria”, jedzenie było dobre, a ceny przystępne.
Wszedłem do środka, odwiesiłem płaszcz i kapelusz, a potem zająłem jeden z wolnych stolików. Po chwili podszedł kelner pytając co podać, poprosiłem o kawę i dwa jajka po wiedeńsku. Niedaleko mojego stolika był stojak z gazetami, wstałem z krzesła i podszedłem. Oprócz trzech głównych gazet gdańskich były też tytuły z Berlina, a nawet jeden polski dziennik. Omijając agresywny Vorposten sięgnąłem po Neueste Nachrichten i wróciłem na miejsce. Kawa już stała na stoliku. Powoli przerzucając strony śledziłem nagłówki artykułów. Nic interesującego, trochę polityki, nieco wiadomości kulturalnych i sportu. Zatrzymałem się jak zwykle na nekrologach, ale zamiast sprawdzać kto porzucił swoją cielesną powłokę przenosząc się do krainy wiecznej szczęśliwości zwanej niebem, mój wzrok przykuło umieszczone na sąsiedniej stronie ogłoszenie. Rodzice szukali córki. Wiek 15 lat, długie rude włosy, zielone oczy i charakterystyczna blizna na wierzchu prawej dłoni w kształcie półksiężyca. Przypomniałem sobie, że już widziałem to ogłoszenie, nagłówki artykułów też wyglądały znajomo. Spojrzałem na datę. Gazeta była z początku lipca. W krótkim przeciągu czasu zaginęły trzy młode dziewczyny... „Trzy?” – zadałem sobie pytanie – „Czy na pewno były tylko trzy?”. Odpowiedź czekała na mnie w bibliotece, na nieszczęście dzisiaj była niedziela i z rozwiązaniem musiałem poczekać przynajmniej do jutra. Miałem więc przed sobą cały dzień i żadnego pomysłu jak dalej prowadzić śledztwo. Niemal machinalnie zjadłem śniadanie, dopiłem kawę i zostawiając na stole należność wraz ze skromnym napiwkiem wyszedłem z restauracji. Korzystając z ładnej pogody wybrałem się na mały spacer do Olivy, trasa była długa i niemal zupełnie prosta. Idąc Pelonkenstrasse zastanawiałem się nad tym co do tej pory odkryłem. Wiedziałem już, że cała wycieczką do FreiStadt została zaplanowana, żeby Kamile i Charlotte mogły pobyć z Arthurem i Stephanem. Z początku wszystko układało się dobrze, ale w poniedziałek 13 lipca doszło do kłótni. Następnego dnia obaj mężczyźni wrócili pociągiem o 15:00 do Kollbergu, natomiast Kamile z koleżanką postanowiły zostać jeszcze parę dni, żeby nie wzbudzać podejrzeń rodziców. W czwartek punktualnie o dziesiątej obydwie opuszczają hotel. Zgodnie z planem miały wracać popołudniowym pociągiem o 15:00, zamiast tego chwilę po 17:00 wysłały telegram, że wrócą następnego dnia rano, tak się jednak nie stało.
Nasuwało się kilka pytań, dlaczego opuściły hotel o dziesiątej – pewnie wiązało się to z dobą hotelową, ale i tak trzeba było to sprawdzić. Następnie co robiły pomiędzy opuszczeniem hotelu, a planowanym odjazdem pociągu, ewentualnie przed wysłaniem telegramu? Po trzecie dlaczego wysłały telegram, że
wrócą następnego dnia rano, zamiast pojechać następnym pociągiem? Jeżeli zaś planowały zostać jeszcze jeden dzień to gdzie się zatrzymały?
Kto jednak powiedział, że gdziekolwiek się zatrzymały? Oczywiście można było to sprawdzić, wystarczyło udać się do wszystkich hoteli, zajazdów i innych miejsc gdzie można było wynająć pokój i zadać pytanie czy nie zatrzymały się u nich dwie siedemnastoletnie dziewczyny. We FreiStadt było kilka dużych hoteli, do tego dochodziły te mniejsze w liczbie kilkunastu, pensjonaty, sanatoria, a nawet pokoje na wynajem nie zawsze ujęte w spisie. Odwiedzenie wszystkich tych miejsc zajęłoby dwa lub trzy dni, co i tak mogłoby okazać sie jedynie stratą czasu i pieniędzy. Zresztą skąd pewność, że obie nocowałyby w tym samym miejscu, a miejsce to znajdowałby się w granicach Freistadt?
I jeszcze ten telegram. Dlaczego zamiast zadzwonić Kamile postanowiła wysłać wiadomość? Przecież zarówno ona, jak i Charlotte miały w domu aparat telefoniczny, a o godzinie 17:00 ich matki na pewno były w domach przygotowując kolację dla swoich córek.
Zastanawiając się nad różnymi możliwościami nawet nie zorientowałem się kiedy dotarłem do Olivy. Zatrzymałem się rozglądając dookoła. Byłem tuż koło Gimnazjum przy PelonkenStrasse, za którym rysowała się wysoka wieża Versöhnungkirche, chcąc dojść do dworca wystarczyło skręcić w prawo na pobliskiej GeorgStrasse a następnie iść dalej prosto. Zoppot mógł jednak zaczekać. Nie zatrzymując się na skrzyżowaniu doszedłem do końca PelonkenStrasse i lekkim łukiem ulicy Am Markt ruszyłem w lewo. Zatrzymałem się na pośrodku mostku i oparłem o barierkę. Przed sobą miałem mały staw, z tyłu zaś z głośnym pluskiem spiętrzona, na potrzeby pobliskiego młyna, woda spadała na dół.
Słoneczna pogoda zachęcała do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Dookoła mniejszymi lub większymi grupami przechodzili mieszkańcy Olivy – stateczni mieszczanie w skrojonych na miarę ubraniach, eleganckie damy modnych sukienkach.
Zdarzali się też wpatrzeni w siebie jak w obrazek młodzi ludzie trzymający się za ręce i cieszący się ze wszystkiego, bo wszystko czego potrzebowali trzymali w swoich złączonych dłoniach.
-Spójrz jak tu pięknie Karolu – powiedziała kobieta zatrzymując się niedaleko miejsca w którym stałem i pokazała dłonią na staw.
-Krajobraz jest cudowny, ale nawet nie w połowie tak wspaniały jak ty moja kochana Wando – odparł mężczyzna. Wymiana uprzejmości trwała pięć niemiłosiernie długich minut – sprawdziłem z zegarkiem w ręku – w czasie których rzęsy Wandy zostały porównane do łodyg tataraku delikatnie muskanych letnim wiatrem, oczy do krynic najczystszych, a głos miał brzmieć słodko niczym górski potok przynoszący ochłodę nawet w największy żar.
Gdy para mdląco-cukierkowych zakochanych odeszła, na mostku tuż obok mnie zatrzymały się dwie dziewczyny w letnich sukienkach. Jedna w białym słomkowym kapeluszu druga z niebieską wstążką w blond włosach. Wyglądały jak uczennice na wakacjach.
-Widzisz tam, ta wieżyczka, to ten budynek o którym ci opowiadałam. Z wieży na Karlsbergu będzie widać lepiej – spojrzałem w kierunku wskazywanym przez dziewczynę koleżance. Rzeczywiście nieco w oddali, po lewej stronie można było zobaczyć coś jakby wieżę wystającą ponad drzewa przy drodze wiodącej do FriedenTal8.
-Też mi coś. I to ma być ten pałacyk? – odparła druga.
-Nie pałacyk tylko dworek, zresztą chodź z góry wszystko zobaczymy lepiej.
Niestety jak tylko dziewczynki zniknęły miejsce obok mnie zajął starszy mężczyzna i zamiast spokojnie kontemplować przyrodę wsłuchując się w szum wody postanowił rozpocząć rozmowę. Szybko wykręciłem się ważnymi sprawami i opuściłem tą oazę spokoju. Z Am Markt poszedłem SchlossGarten kierując się w stronę dworca w Olivie.
Podróże do Zoppotu robiły się już nudne. Wysiadłem z pociągu i ruszyłem do pobliskiego hotelu. Rozpoznając mnie odźwierny ukłonił się mówiąc:
-Guten Tag, Herr Steppe.
Po czym otworzył szeroko drzwi wejściowe zapraszając do środka. Podszedłem do recepcji. Kolejna znajoma twarz.
-Witam detektywie, w czym mogę Panu pomóc? Kolejne pytania, czy może przyszedł pan wynająć pokój– zapytał Heinrich.
-Jestem służbowo – odparłem i z kieszeni marynarki wyjąłem zdjęcia Stephana i Arthura. I zapytałem czy rozpoznaje tych mężczyzn. Recepcjonista podniósł fotografie przyglądając się im uważnie, po czym odłożył je na kontuar.
-Nie wiem, może. W tej pracy cały czas ma się wrażenie, że kogoś już się widziało. Chociaż... – zastanowił się na moment przerywając zdanie - ...ten blondyn... – dodał, ponownie spoglądając na zdjęcie - Tak, to chyba on kręcił się koło tych dwóch dziewczyn, o które Pan wcześniej pytał. Teraz sobie przypominam. Kiedy one wychodziły kilka razy czekał na nie jakiś jasnowłosy mężczyzna podobny do tego ze zdjęcia – powiedział wskazując na Arthura - tego drugiego nie pamiętam.
Dobre i to. Jak do tej pory wszystko do siebie pasowało. Zapytałem jeszcze o długość doby hotelowej. Heinrich zrobił lekko zaskoczoną miną, nie do końca rozumiejąc jaki ma to związek z poprzednim pytaniem, jednak rutyna dała o sobie znać i po chwili wyrecytował, że goście hotelowi zobligowani są do zwolnienia pokoju najpóźniej do godziny 11.
Podziękowałem i z recepcji skierowałem się do hotelowej restauracji. Wyposażony w cztery zdjęcia wypytałem wszystkie kelnerki.
-Tak, były tutaj, zresztą już to detektywowi mówiłam – powiedziała jedna.
-A ci dwaj byli mężczyźni byli z nimi? – zapytałem.
-Tak, widziałam całą czwórkę w piątek, potem przyszli jeszcze w sobotę i niedzielę wieczorem.
-Pokaż – wtrąciła się druga, Hilda o ile dobrze pamiętałem – No tak, były tutaj we wtorek, ale same, tamtych dwóch z nimi nie było.
-To był wtorek, prawda? – zapytałem.
Kelnerka skinęła głową.
–Następnego dnia też przyszły?
-Nie – wtrąciła inna dodając jeszcze - w czwartek również ich nie było.
Podziękowałem za informację, zostawiłem dwadzieścia guldenów i wyszedłem.
Kolejny na liście był Hotel Continental na pobliskiej SeeStrasse, gdzie zatrzymać się mieli Artur ze Stephanem. Zarówno recepcjonista jak i wpis w księdze hotelowej potwierdzał ich wersje. Z ciekawości wyjąłem zdjęcia obu zaginionych dziewczyn, jednak tym razem recepcjonista nie umiał mi pomóc. Podziękowałem i nie zostawiając napiwku wyszedłem. Pomimo potwierdzenia większości informacji śledztwo raczej nie posuwało się do przodu. Wyglądało to raczej jak układanie odwróconych puzzli, zamiast kolorowego obrazka miałem przed sobą szary karton, a wszystkie elementy wyglądały tak samo, kiedy jednak chciałem je ze sobą połączyć puzzle do siebie nie pasowały. Co gorsza miałem wrażenie, że kilka elementów spadło ze stołu i zniknęło pod łóżkiem... musiałem szukać dalej, ale póki co opuszczałem Zoppot wracając do swojego mieszkania w Langfuhrze.
*****
Tuż przed wejściem do kamienicy spotkałem gospodarza zamiatającego schody. Zatrzymał mnie informując, że dzwonił Herr Friedrich Schwartz. Prosił o telefon, wspominał, że to pilne i żebym zadzwonił jak tylko wrócę. Podziękowałem i czym prędzej skierowałem się na drugie piętro do swojego mieszkania.
Wszedłem do środka i odrzucając marynarkę i kapelusz usiadłem za biurkiem i zadzwoniłem na centrale. Kiedy w słuchawce odezwał się głos telefonistki poprosiłem o połączenie.
Friedrich odebrał po chwili:
-Witaj, z tej strony Gregor prosiłeś o telefon, o co chodzi?
-Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę?
-Jak przez mgłę – odparłem.
-Wspominałeś o potrzebie spotkania się z kimś z policji.
-Jak pamiętam nie omieszkałem też wspomnieć o ich miłości do mnie, ci dranie bywają pamiętliwi.
-Na szczęście nie wszyscy. Dzisiaj o 21 w Halbee Allee, jeden z tych mniej pamiętliwych obiecał się z tobą spotkać, zapewniłem go, że postarasz się być bardziej rozmowny niż ostatnio i podzielisz się informacjami ze stróżami prawa.
-Postaram się – zapewniłem Fridricha - chociaż obawiam się, że twoja obietnica mogła być nieco przesadzona.
****
Mała wskazówka na zegarze przed restauracją nieznacznie mijała rzymską dziewiątkę przypominając mi, że się spóźniłem. Pomimo stosunkowo wczesnej pory niemal wszystkie stoliki były zajęte. Korzystając z ciepłego lipcowego wieczoru gdańszczanie rozmawiali pijąc piwo. Podniesione głosy w niektórych miejscach świadczyły o wadze toczonej tam dysputy ... i ilości wypitego alkoholu. Policjanta odnalazłem bez problemu, nie potrzebny był nawet, skądinąd całkiem dokładny opis przekazany mi przez Fridricha. Wysoki mężczyzna, lat około trzydziestu, o służbistycznym, pozbawionym emocji sposobie bycia, bez zarostu, włosy czarne krótko przystrzyżone. W opisie zabrakło tylko informacji o papierosie, który co chwila wędrował z dłoni do ust policjanta.
Podszedłem i usiadłem naprzeciwko.
-Witam detektywie, nazywam się Gerhard Ziehn – mężczyzna przy stoliku przedstawił się, ale gdy wyciągnąłem dłoń na przywitanie nie uścisnął jej, zamiast tego nie zmieniając tonu mówił dalej – Nasz wspólny znajomy poprosił mnie o to spotkanie i chociaż jak pan zapewne wie większość moich kolegów, jakby to powiedzieć, nie żywi do pana sympatii...
Zaśmiałem się:
-Oni mnie nienawidzą, uważając za dorobkiewicza, który utrudnia im ważne śledztwo.
Gerhard lekko się uśmiechnął pod nosem:
-Sprawa śmierci Hrabiego wydaje się bardzo podejrzana, nie sądzi pan detektywie? - zapytał.
Nie miałem jednak zamiaru opowiadać o szczegółach poprzedniego zlecenia, zwłaszcza, że uczciwość zawodowa zobowiązywała do zachowania w tajemnicy informacji pozyskanych od klienta. Widząc, że nie zamierzam podejmować tematu Hrabiego policjant zmienił temat.
-Nie dziwię się naciskom ze strony moich kolegów, nie podzielam jednak ich przekonań, dlatego zgodziłem się na to spotkanie. Drobne nieporozumienia z przeszłości nie powinny przeszkadzać we współpracy.
-Omińmy te uprzejmości i przejdźmy do sedna Kriminalkomissar – powiedziałem mając dość tego nieco przydługiego wstępu. Doskonale wiedziałem, że gdyby nie dawne przysługi wyświadczone policji dzisiejszego spotkania w ogóle by nie było.
-Kriminalobersekretӓr detektywie – powiedział Gerhard i zaciągnął się dymem - zresztą mój stopień nie ma tutaj żadnego znaczenia i skoro pan sobie życzy proszę pytać a będziemy mieli tą rozmowę za sobą.
-Charlotte Brock i Kamile Landmann.
-Za tydzień sprawa zostałaby oficjalnie umorzona.
-Zostałaby? – zapytałem.
Gerhard przytaknął skinieniem głowy i wręczył mi kilka zdjęć. Na pierwszej fotografii widoczna byłą leżąca kobieta zaplątana w rybacką sieć. Kolejne zdjęcie, już po wyplątaniu z sieci, pokazało wyraźnie jej twarz. Najwyraźniej dziewczyna nie była w wodzie zbyt długo bo jej rysy nadal były bardzo wyraźne.
-Charlotte – powiedziałem cicho, po czym zapytałem Gerharda – Kiedy zrobiono te zdjęcia?
-Dzisiaj rano, zaplątała się w sieci rybaków z Zoppot, wyłowili ją w Glettkau.
-Utonęła?
-Raczej nie, chociaż wyniki sekcji będą dopiero jutro, wstępne oględziny wykazały, że nie żyła zanim znalazła się w wodzie, ktoś najprawdopodobniej chciał pozbyć się ciała nie wzbudzając podejrzeń.
„Jak widać niezbyt mu się to udało” – pomyślałem i jednocześnie zacząłem się zastanawiać co się stało z Kamile? To przecież ją miałem odszukać. Charlotte była wprawdzie jej przyjaciółką i zaginęła w tym samym czasie, ale jej los, mimo smutnego końca, nie miał dla mnie wielkiego znaczenia. Pozostawało mi co najwyżej przesłać kondolencję jej rodzinie.
-Znaleziono tylko jedno ciało, prawda?
-Tak, ale jak tylko potwierdzono tożsamość dziewczyny, wysłano łódź w tamto miejsce. Dokładnie przeszukano całą okolice, niestety, albo może na szczęście, nic więcej nie znaleziono.
Była to jakaś wiadomość, niekoniecznie dobra, nadal przecież nie wiedziałem co się stało z Kamile, zawsze mogłem się jednak pocieszać, że skoro nie odnaleziono jej ciała to ona nadal żyła. Pociecha marna, ale miałem powód żeby nadal prowadzić śledztwo. Sprawa nie była zamknięta. Jeszcze nie.
Zmieniłem temat i zamiast o śmierć Charlotte zapytałem o zniknięcie obydwu dziewczyn. Co prawda wiedziałem już mniej więcej co się stało, cały czas coś mi jednak umykało. Tym razem Gerhard nie umiał mi pomóc. Policja wiedziała jeszcze, mnie niż ja. Uzyskując zapewnienie, że nie przekaże od razu wszystkich informacji rodzicom opowiedziałem mu o prawdziwym powodzie wizyty Kamile i Charlotte we Freistadt. Wydawał się zaciekawiony.
-Interesujące – przyznał – Policja oczywiście wypytała wszystkich, rodziców i przyjaciół z Kollbergu, recepcjonistów i obsługę hotelu w Zoppot, jednak z tych zeznań nikt nie wyciągnął podobnych wniosków. Brawo detektywie, chociaż jak pan zapewne wie informacja ta raczej nie wpłynie na postęp w śledztwie, gdyby było inaczej nasze spotkanie nie byłoby potrzebne.
Ze smutkiem musiałem przyznać mu rację.
-Nie mniej – ciągnął dalej Gerhard - cieszę się, że się z panem spotkałem. Ocena moich kolegów dotycząca pańskiej osoby mogła być nieco krzywdząca. Wie pan jak zadawać pytania i wyciągać wnioski z otrzymanych odpowiedzi, a to całkiem przydatna umiejętność. Jutro powinienem otrzymać raport z sekcji zwłok Charlotte zapewne chciałby się pan z nim zapoznać?
Było to pytanie czysto retoryczne, mimo to potwierdziłem skinieniem głowy.
-Spotkajmy się tutaj o tej samej porze – powiedział i wyciągnął przed siebie dłoń, nieco zaskoczony zareagowałem dopiero po chwili ściskając i potrząsając rękę policjanta – Do zobaczenia Herr Steppe.
-Auf Wiedersehn, Herr Ziehn – powiedziałem puszczając dłoń Krimminalobersekretӓra.