Pierwszy list, Mamo...
Może gdybyś była na wyciągnięcie ręki, na małe skinienie głowy, na jeden gest, jedną myśl, jedno maleńkie, niewypowiedziane słowo, może gdybyś była gdziekolwiek, ale choć w niewielkiej części moja, w minimalnym fragmencie, mikroskopijnym znaczeniu, nieznacznie, niepokaźnie, ale taka moja, prywatna, ze mną, obok mnie i we mnie, może wówczas nie znałabym uczucia tęsknoty, lęku i strachu przed odrzuceniem ?
Nie byłoby tak znaczącej tęsknoty za bliskością połączonej z ogromnym lękiem przed zaangażowaniem?
Oddałabym wszystkie drobiazgi radości za jeden czuły ruch ręki w moją stronę.
Proszę wytłumacz mi dlaczego tak bardzo czuję się niczyja?
Bezdomna, bezpańska. Dlaczego nikt nie chce mnie przygarnąć ?
Milan Kundera powiedział kiedyś, że „To, co w snach jest najpiękniejsze, to niewiarygodne spotkanie ludzi i rzeczy, które w normalnym życiu nigdy by się nie spotkały.”
Wiesz? Właśnie we śnie mogę Cię spotykać ilekroć tylko zechcę. A tęsknota wtedy jakby mniejsza.. Tyle chciałabym wiedzieć, o tyle zapytać, czy przyjdzie na to czas?
Czy list pisany pod osłoną nocy trafi w Twoje ręce? Czy palce Twoje czule kopertę odkleją? Czy przeczytasz tych kilka słów ode mnie ? Czy odłożysz kopertę niedbale na stertę nie ważnych spraw, tych „na potem” ?
Ja będę czekać i napełniać serce nadzieją, że listonosz do moich drzwi zapuka, że ukradkiem na wycieraczce list od Ciebie porzuci. I z niecierpliwością kopertę od Ciebie otworzę, i prawdziwszej bardziej Ciebie uświadczę.
A teraz naklejam znaczek i drżącą ręką imię Twoje zapisuję. Tak ładnie brzmi w moich ustach Mamo.